ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

w gronie charakterystycznych bywalców półświatka. Tytułowe Dwa dni z Aniołem to relacja z „wyjazdowej” interwencji wziętego stołecznego adwokata u pewnego wojewódzkiego prokuratora o nazwisku Anioł, który raczej aniołem nie jest – stąd też wizyta ma niekonwencjonalny przebieg. Świadek wychodzi od autentycznej sceny sądowych zeznań Edwarda Gierka podczas procesu byłego prezesa Komitetu ds. Radia i TV Macieja Szczepańskiego, Wizyta zaś poświęcona jest epizodowi więziennego spotkania obrońcy z podsądnym – znanym działaczem opozycji izolowanym w okresie stanu wojennego; wreszcie Piwnica to prawie reportaż z zatrzymania przez służby specjalne pisarza N.N. Jednak mimo pozorów przypadkowości układu i sporego rozstrzelenia tematycznego tego zestawu, nie sposób nie odczuć, że poszczególne opowiadania łączy tu więź, przesądzająca bodaj najgłębiej o charakterze świata przedstawionego: mianowicie w miarę spójny fundament intencji i idei, na których autor osadza zręby swych fikcyjnych „projekcji”. Niewątpliwie są to intencje odmienne od tych, które stały u podstaw wcześniejszych utworów z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych; inaczej wyposażony duchowo i poznawczo, z pewnością bardziej doświadczony jest też teraz narrator. Przypomnijmy, że twórczość Marka Nowakowskiego od debiutu ( Ten stary złodziej. Warszawa 1958) i następnych głośnych tomów opowiadań (zwłaszcza Benek Kwiaciarz, Warszawa 1961) aż po wydanego w roku 1978 Księcia Nocy kojarzona była z nurtem prozy „lumpowskiej”, fascynującej się egzotycznymi dla ówczesnego czytelnika enklawami przestępczymi i środowiskami marginesu społecznego. Wszakże niepokoje moralne i kontestację, cechującą w interpretacji Nowakowskiego „dolne” warstwy narodu, można było nanosić na szersze tło polityczno-społeczne. Przeprowadzając konsekwentną demitologizację środowisk lumpowskich i okolicznych autor dowodził pośrednio, że odchodzenie w przeszłość i degrengolada całego marginesu miejskiego jest symptomem – jednym z symptomów – pogłębiającego się ogólnego kryzysu świadomości i rozgardiaszu moralnego w Polsce. Oczywiście chodziło tu o dość porządny margines, respektujący swój niepisany regulamin współżycia i zespół zasad etycznych; zasady te dla pozostałych członków społeczeństwa byłyby może nie do przyjęcia i nie zasługiwały zapewne w ogóle na miano etycznych – ale przecież stanowiły swoisty kodeks norm przestrzeganych niegdyś nawet przez najgorszych „tych starych złodziei”. Jednak krytycy i różnej maści publicyści nie dostrzegali wtedy – albo nie chcieli dostrzec –ponadobyczajowego, uniwersalnego wymiaru prozy Nowakowskiego, symboliki jej pozornie małorealistycznych scenariuszy fabularnych, a szczególnie zakamuflowanych sugestii politycznych. Do takiej recepcji i takich ocen tej twórczości przyczyniła się z pewnością bezkompromisowo opozycyjna postawa autora wobec władz i rzeczywistości peerelowskiej; zabiegi oficjalnej, „dworskiej” krytyki dyskredytującej całkowicie lub umniejszającej rangę artystyczną utworów Nowakowskiego nasiliły się w stanie wojennym, zwłaszcza po opublikowaniu przezeń w podziemiu tomu Raport o stanie wojennym. 45 Raport... należał do książek, które funkcjonowały w porządku przede wszystkim politycznym – w krytycznym dla kraju okresie; ale zwiastował też znamienną metamorfozę intencji i tendencji autorskich, które przyniosły później właśnie m.in. Dwa dni z Aniołem. Było to w obrachunku autora jak gdyby gruntowne „przejrzenie na oczy”: pisarz, kamuflujący do tej pory swe krytyczne obserwacje i komentarze do rzeczywistości peerelowskiej, pasjonujący się sferą odrzuconych i spisanych na straty przez system wyrzutków, wykolejonych inteligentów itp., postanowił rozszerzyć swoje pole zainteresowań na całe społeczeństwo kraju pogrążonego w mrokach schyłku totalitaryzmu (przypomnijmy: w bardzo kulawej i jakże niedomagającej wersji totalitaryzmu), społeczeństwo nie zdające sobie sprawy ze stopnia swego omotania, uzależnienia od narzuconego siłą ustroju. Bohater wyżej wspomnianego, bardzo ważnego z punktu widzenia poruszanego teraz wątku opowiadania Jeden dzień w Europie – równocześnie jego narrator, przedstawiający się jako pisarz, w którym możemy domyślać się porte-parole autora – nie umie sobie poradzić z wyzwaniami świata, w którym żyje: niby całym swym jestestwem opowiada się przeciwko podbudowującej ten świat zasadzie politycznej i widocznemu gołym okiem jej fałszowi, lecz równocześnie odczuwa swoją od niej zależność, odkrywa w sobie trucizny wasalstwa i ograniczeń. Doprowadza to do niemal ekshibicjonistycznych, podminowanych nie tajoną rozpaczą wynurzeń: „Ten ciągły boks. Z sobą i pisaniem. Lat przybywa. Po czterdziestce. Książek kilkanaście. Obca łapa nigdy moim pisaniem nie sterowała. A mimo to ile spętania, niemożności. Krok coraz cięższy, niewola przyzwyczajeń, drobne, coraz częstsze ustępstwa”. Jak widać, narrator nie oszczędza siebie. Ponieważ nie oszczędza siebie, zyskuje też legitymację do pokazania innych w podobnie krytycznym świetle. I korzysta z tej legitymacji bez skrupułów. Opowiadania Marka Nowakowskiego zawarte w kilku wydanych po roku 1989 obok wyżej wspomnianego tomach – m.in