ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

A nie był to sen, ale jaw zachwytu. — Boleść podniosła mnie nad ziemię, a anioł który trzymał mnie nad nią w swoich objęciach, i słowa jego, ziemskiemi nie powtórzone, powoli balsam lały na rany długiego żywota, i potargane myśli sploty i rozranione serce. Długom tak spoczywał w objęciach anioła, a nic słychać nie było tylko szelest skrzydeł jego srebrzystych, tylko słodki szept ust jego, . tylko oddech śpiewny, i szatę którą powiew lekki poruszał — a szata szmerem się swym modliła. Między niebem a ziemią, nieubłogosławiony jeszcze, ciałem śmiertelnem i nieoczyszczonem podnieść się nie mogąc wyżej, czułem już spo- kój szczęścia lepszej krainy, której byłem bliżej, i widziałem cały zastęp białych aniołów, unoszących się w różne strony koło mnie....... Z uśmiechem lecieli z niebios na ziemię, a z ziemi ku niebu. IX. Jak w ulu pszczoły robocze, cicho a żywo przesuwały się białe postacie, posłańcy Boży... i oko moje rozeznawało powoli braci tego, którego ręka podtrzymywała mnie nad ziemią w półuśpieniu potrzebnem biednej zbolałej duszy mojej. Wszyscy braciszkowie witali się z uśmiechem i spotykając czystym na chwilę łączyli pocałunkiem, kładąc sobie ręce na ramionach — wszyscy podobni byli do siebie, a blask niebios jaśniał na ich obliczach i szczęście z nich promieniało, i spokój ich otaczał. Jeden niósł w objęciu białych ramion duszę przeznaczoną do jasnego spoczynku u nóg Bożych i przyciskał ją do piersi, jak matka tuli dziecinę, skroń jej ocierał z potów śmiertelnych, łzy ustami osuszał, krew szaty dotknieniem obmywał. Inny na promyku leciał z naczyniem rany gojącego napoju, gdzieś ku czarnej naszej dolinie, a spieszno mu było i oczy jego pół płakały, pół uśmiechały się radością. Inni polewali ze złotych konewek, świeżo zasiane pola deszczem urodzaju, rosą użyźnienia, inni szaty swe białe rozpościerali osłaniając łany od burzy, inni odgarniali niewidome duchy złoczyńcę mieczem ognistym i krzyżem jasnym, ci ściągali promienie, tamci rzucali cień chłodny. Inni nieruchomi zdawali się oczekiwać rozkazów, patrząc po morzach i lądach, po lasach i polach... z założonemi na krzyż rękami, ze zwieszonemi głowy, tuląc się po dwu do siebie od chłodu którym na nich wiała ziemia. Jeden niósł matce sen o dziecinie co śpiewało chwałę Bożą, i śpiewając w niebiosach, po niej tęskniło, a sam Bóg mu się litował; — drugi z obrazem matki na szacie, leciał ku dziecku do nieba. Inny z ziemi westchnienie boleści do krzyża Chrystusowego rozpiętego w niebiosach, dźwigał co żywiej podnosząc się wysoko, a szata biała migała na nim długą wstęgą. . Trzeci prośby i modlitwy zabrawszy w połę dalmatyki, jak żniwiarz z pola wracający, spieszył z niemi do Bożej stodółki, a oko jego spoglądało z litością, na szare i czarne, na świecące i starte prośby ust ludzkich, z których mało było czystych i całych. Jedne podziurawiły namiętności, drugie splamiły łzy ziemskie, inne w proch się rozsypały, tak były lekkie i błache. Anioł nad jednemi płakał, nad drugiemi wzdychał z litością, a ciężko mu z niemi było, i zginał się pod ich brzemieniem, aż zbliżył się do strumienia łaski i obmył w nim modlitwy i poniósł czyste i świecące. Byli co nieśli palmy zielone na ziemię i krzyże na ziemię, narzędzia męki i krople pociechy. Był jeden co promyk nieba jak kwiat jasny piastował w ręku, aby nią czyjąś boleść oświecić i wonią niebios ją orzeźwić. Był co łzę jak perłę czystą niósł na dłoni do góry. Był, co pot poczciwej pracy od Boga odnosił, inni nieśli słowa dobre na czystych kartach złotemi głoskami pisane. A spojrzawszy na ten ruch posłańców, ziemia wydała mi się mniej straszną, i życie nie tak nierozwikłaną zagadką, gdym zastęp duchów zobaczył — i zapytałem anioła: zawsze ci jest tak? X