ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Co liczy się najbardziej dla Rzymianina? – Chyba jego godność. – No, to sobie wyobraź Rzymianina odartego z całej godności, a może coś zrozumiesz. Bez fortuny człowiek jest tu niczym. Mieć bogactwo i je stracić, to się może przytrafić tylko najgorszym z ludzi, komuś tak nikczemnemu, że nie podobał się bogom. Takiego człowieka trzeba odtrącić, gardzić nim, opluwać go. – Co się więc stało z twoim ojcem? – Mamy w Massilii pewne prawo. Wyobrażam sobie, że zostało uchwalone właśnie dla takich jak on. Samobójstwo jest zabronione, a na rodzinę samobójcy nakłada się karę... chyba że wcześniej poprosi on Radę o pozwolenie. – Pozwolenie na odebranie sobie życia? – Tak. Mój ojciec złożył taką prośbę. Wielka Rada podeszła do niej jak do kolejnego zwykłego interesu. Oszczędziło im to zakłopotania z powodu konieczności wydalenia go. Zgody udzielono jednogłośnie. Byli nawet tacy uprzejmi, że dostarczyli mu dawkę cykuty. On jednak jej nie zażył. – Nie? – Wybrał trudniejszą drogę. Spójrz tam, gdzie ląd styka się z morzem; widzisz tę skalną iglicę wyrastającą z muru miejskiego? Jest tak masywna, że musieli ją ominąć, budując fortyfikacje. Skała była zupełnie naga, jej szczyt bielał na tle błękitu nieba. – Widzę. – Jej oficjalna nazwa to Skała Ofiarna. Czasem ludzie mówią o niej Skała Samobójców. Jeśli jesteś dość zwinny, możesz się na nią wspiąć ze szczytu muru. A ktoś w naprawdę dobrej kondycji może wdrapać się na nią od samej podstawy, wcale nie korzystając z muru. Nie jest taka stroma, jak się wydaje, i daje sporo punktów oparcia. Kiedy już jednak dotrzesz na szczyt, jest to przerażające miejsce. Widok znad krawędzi przyprawia o zawrót głowy: długa, pionowa ściana opadająca wprost w morze. Kiedy wiatr wieje w plecy, ledwo można się tam utrzymać. – I twój ojciec stamtąd skoczył? – Pamiętam tamten ranek wyraźnie. Dzień wcześniej jego prośba została przyjęta. Ubrał się na czarno i wyszedł z domu bez słowa. Moja matka płakała i rwała włosy z głowy, ale nie próbowała iść za nim. Wiedziałem, dokąd zmierza. Wyszedłem na dach i patrzyłem. Widziałem, jak dotarł do podstawy skały. Zebrał się tam spory tłum, by obserwować, jak się wspina. Z mojego miejsca wydawał się taki mały... czarna figurka pełznąca po białej skale. Kiedy dotarł na szczyt, nie zawahał się. Nawet się nie zatrzymał. Przekroczył krawędź i zniknął. W jednej chwili tam był, w następnej już go nie widziałem. Matka patrzyła z okna pode mną. Kiedy zniknął, krzyknęła. – Straszne – powiedziałem. Z wieloletniego przyzwyczajenia przesiewałem w myślach niejasne szczegóły opowiadania. – Co się stało z cykutą? Ledwo zadałem to pytanie, a już sam się domyśliłem. – Na drugi dzień wierzyciele przybyli, by nas wyrzucić z domu. Matka nigdy by tego nie zniosła. Znaleźli ją w łóżku, leżącą spokojnie jak we śnie. Złamała prawo, wypijając cykutę przeznaczoną dla ojca. Na dodatek zmieszała ją z winem, a kobietom prawo kategorycznie zabrania jego picia. Nikomu jednak nie zależało, by ją o cokolwiek oskarżać. Nie było już nic do skonfiskowania ani nikogo do ukarania poza mną. Myślę, że według nich zostałem już dostatecznie ukarany za grzechy moich rodziców. – Westchnął głęboko. – Czasami mam jej za złe, że ze mną nie została. Jemu zresztą też. Ale nie mogę ich obwiniać. Ich życie straciło sens. – Jaki był potem twój los? – Przez jakiś czas przekazywali mnie sobie z niechęcią krewni, ale dla wszystkich byłem przeklęty. Nie chcieli mnie w swoich domach z obawy, by przekleństwo nie dosięgło ich samych. Na pierwszą oznakę kłopotów... pożar w kuchni, choroba dziecka, niepowodzenie w interesach... wyrzucali mnie, aż w końcu zabrakło mi krewnych. Rozglądałem się za pracą. Mój ojciec zapewnił mi dobrych nauczycieli. Znałem filozofię, matematykę, łacinę. Wiedziałem zapewne więcej o interesach, niż mi się wydawało, mimochodem ucząc się od ojca. Jednak nikt z timouchoi nie chciał mnie zatrudnić. Myślałbyś, że któryś z tych wygnanych Rzymian, którzy co chwila zjawiają się w Massilii, znalazłby dla mnie zajęcie, ale i oni nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego, bojąc się zadrzeć z Radą. Od czasu do czasu udawało mi się popracować jako najzwyklejszy robotnik. Nie jest to łatwe dla wolnego człowieka. Zbyt wielu jest wszędzie niewolników, którzy wykonają taką samą pracę za darmo. Nie mogę powiedzieć, by mi się powiodło w jakiejkolwiek dziedzinie poza utrzymaniem się przy życiu. Były lata, że i to ledwo mi się udawało. Nosiłem wyrzucone przez innych łachmany, jadłem ich odpadki. Przełknąłem wstyd i zacząłem żebrać. Przez długi czas nie miałem dachu nad głową