ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

U. zażąda zbyt wygórowanej ceny. Postaram się zatrzymać copyright francuski, jeśli mi się uda. To będzie temat do przedyskutowania, kiedy spotkam się z kierownikiem wydawnictwa. Przyjąłem to, co mi ofiarowano, ponieważ naprawdę bardzo ważny jest sam fakt wydania. Każdego tygodnia wychodzą dziesiątki powieści i bardzo jest trudno dostać się do druku. Obecnie brakuje mi tylko statku, abym stał się prawie szczęśliwy. Czuję się dosyć dobrze. Od dwóch dni mam potworny katar i w tej chwili głowa mi pęka. Wybacz, proszę, chaotyczność tego listu. Wydawca powiedział mi również, że jeśli mam coś krótszego (25 000 słów), chętnie to zobaczy. To dosyć pochlebne. Nie mam nic. Dwaj włóczędzy leżą odłogiem. Zbyt jestem zajęty szukaniem statków. W tej dziedzinie nic jeszcze. Całuję Cię z całego serca. Zawsze Twój oddany i wierny J. Conrad 53. DO FISHERA UNWINA 4 paźdz. [18] 94 [Londyn] Szanowny Panie, W odpowiedzi na Pański list z 3 paźdz. na temat rpsu Szaleństwa Almayera zawiadamiam uprzejmie, iż skłonny jestem odstąpić prawa druku za wymienioną przez Pana sumę (?20). Chciałbym jednak prosić Pana o łaskawe rozważenie następującej sprawy. Mme Marguerite Poradowska, stała współpracowniczka „Revue des Deux Mondes”, widziała rps i wystąpiła do mnie z propozycją przetłumaczenia go na francuski dla „Revue”. Rozmawiała później z M. Brun?tiere1, który obiecał zamieszczenie, nie wdając się — o ile wiem — w szczegóły finansowe. W każdym razie ja o nich nic nie wiem. Sądzę, że jest to bez znaczenia, osobiście zresztą nie spodziewam się z tego żadnych korzyści materialnych. Nic konkretnego nie zostało poczynione, a Mme Poradowska, jedyna osoba wciągnięta w tę sprawę, nie widziała nawet ostatnich 2 rozdziałów, które w tym czasie nie były jeszcze napisane. Jeśli idzie o mnie, to ogromnie bym chciał ukazać się w „Revue”, a tym bardziej być przetłumaczonym przez tak wysoce kwalifikowaną i czarującą pisarkę. Ufam, że nie będzie Pan miał nic przeciwko temu, by Mme Poradowska spełniła swój zamiar. Zaznaczam przy tym raz jeszcze, że —według mnie — korzyść materialna będzie znikoma. „Revue” nie płaci dobrze za przekłady, ale z drugiej strony małe jest prawdopodobieństwo, by propozycja tłumaczenia nadeszła skądinąd. Oczekując łaskawej odpowiedzi Pana w tej sprawie, pozostaję z głębokim poważaniem J. Conrad 17 Gillingham St. S. W. Tekst wg oryginału angielskiego w Rosenbach Foundation w Filadelfii. 54. DO MARGUERITE PORADOWSKIEJ 10 paźdz. [18]94 Kochana i najlepsza z Ciotek, Dziękuję Ci za kartkę. Zwycięstwo. Mam francuski copyright dla siebie samego. Pozwól opowiedzieć Ci o mojej audiencji. Na początku zostałem przyjęty przez dwóch „recenzentów”, wydawnictwa, którzy z wylewnością prawili mi komplimenta (czyżby ze mnie żartowali?). Później zaprowadzono mnie przed oblicze szefa, aby omówić interesy. Powiedział mi całkiem szczerze, że gdybym chciał wziąć na siebie część ryzyka wydania, mógłbym mieć udział w zyskach. Jeśli nie — dają mi ?20 i prawa francuskie. Wybrałem to ostatnie. „Bardzo mało. panu płacimy powiedział — ale niech szanowny pan weźmie pod uwagę, że jest pan nieznany i że jego książka trafi do bardzo nielicznej publiczności. A poza tym — sprawa gustu. Czy spodoba się czytelnikom? My również coś ryzykujemy. Wydamy pana w pięknym tomie za 6 szylingów, a — jak pan wie to, co my wydajemy, zawsze jest z powagą recenzowane w pismach literackich. Może pan być pewien długiej notice w ŤSaturday Reviewť i ŤAtheneumť, nie mówi się już o zwykłej prasie. Otóż dlaczego nie zamierzamy wydać pana książki przed kwietniem przyszłego roku, podczas sezonu. Druk rozpoczniemy natychmiast, aby mógł pan poczynić poprawki, a proof sheets1 prześlemy p. Poradowskiej przed Bożym Narodzeniem. Niech pan napisze coś krótszego — w tym samym rodzaju — dla naszej Pseudonym Library, a jeśli będzie nam to odpowiadało, będziemy radzi móc panu ofiarować o wiele lepszy czek.” Otóż to. Posuwam się ostrożnie naprzód, trzymając z każdej strony pod pachą jednego włóczęgę, w nadziei że sprzedam ich Fisherowi Unwinowi. Handel niewolnikami! Słowo daję! Dzięki za Twoje starania u p. Pécher. Nie miałem dosyć czasu, by zajmować się morskimi sprawami, ponieważ Almayer złożył mi 3–dniową wizytę. Dziś mnie opuszcza. Nic do poprawienia. Bardzo byłoby miło przyjechać do Paryża, aby obejrzeć Twój pastel.2 Wyłącznie pastel — rozumiesz — nie Ciebie. O, nie! Obawiam się jednak, że ta przyjemność nie dla mnie. W każdym razie nie w tym roku. Kiedy poczniesz ukazywać się w „Revue”? Zaczynam odczuwać głód Twojej twórczości. Ściskam Cię z całego serca i pozostaję, zawsze Tobie oddany siostrzeniec J. Conrad 55. DO MARGUERITE PORADOWSKIEJ poniedziałek rano [jesień 1894]1 Droga Wujenko, Odpisuję od razu na Twój drogi list. Pomysł powieści niezmiernie mi się podoba. Cieszę się ogromnie, że tworzenie sprawia Ci przyjemność. To daje. pewnego rodzaju gwarancję powodzenia2. Myślałem już — wielokrotnie — że krzywdzisz sama siebie chcąc tłumaczyć Almayera. W chwili kiedy masz tak dobrze zapowiadającą się pracę, nie powinnaś się tym zajmować. Mówię to całkiem poważnie i z przekonaniem. Byłoby to z krzywdą dla Ciebie samej i dla Twojej twórczości. Przyślę Ci zapewne advance sheets2, ale błagam — nic z nimi nie rób. Jeśli mi wolno sądzić po sobie — nie mógłbym znieść oderwania się od pracy bliskiej sercu dla tłumaczenia! Nie rób tego. To byłaby zbrodnia. Twoja powieść musi mieć punkt kulminacyjny, nie tylko dramatyczny, ale i charakterystyczny. Czy masz już coś takiego? Drobny urzędnik polski to nie to samo co drobny urzędnik francuski (jakże dobrze znał ich Maupassant!) i jeśli wyraźnie widzisz różnicę (w co nie wątpię) — stworzysz coś pięknego. Myślę, że to będzie raczej studium kobiety. Prawda? Twoja rada, Pani Ciotko, przyszła zbyt późno. Obawiam się, że jestem zanadto pod wpływem Maupassanta. Przestudiowałem Pierre et Jean myśli, metodę i wszystko — z uczuciem głębokiej rozpaczy. To sprawia wrażenie niczego specjalnego, a mechanizm jest tak złożony, że. rwałem sobie włosy z głowy. Czytając ma się ochotę płakać z wściekłości. Tak to jest! Tak, to prawda. Najciężej się pracuje, kiedy się nic nie robi. Od trzech dni zasiadam nad czystą kartką papieru — i kartka jest nadal czysta, z wyjątkiem „IV” u góry4. Prawdę mówiąc zrobiłem zły początek. Pocieszam się trochę myślą, że Tyś zrobiła dobry. Czegóż można oczekiwać? Nie czuję najmniejszego zapału. A to klęska. Poważna krytyka odnosi się z należytą pogardą do The Heavenly Twins pani Sarah Grand5. Ale! Książka miała już 10 wydań, a autorka schowała do kieszeni 50 000 franków. Świat to podłe miejsce. A w dodatku ta kobieta jest jeszcze postrzelona i głupia