Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Oczywiście, produkty te, a także wszystkie akcesoria mody są w specjalnych sklepach, sprowadzane z krajów kapitalistycznych, lecz ich koszt wyklucza nabywanie ich przez 99% społeczeństwa. W takiej sytuacji, gdy we wczesnych latach 1950 Włochy lansowały modę prostych, czarnych pantofli na płaskim obcasie, zwanych podówczas ballerinas, dziewczęta w Warszawie kupowały tanie tenisówki, wycinały ich wierzch w pożądany kształt i farbowały je na czarno. Nie były to dobre włoskie ballerinas i każdy widział to na pierwszy rzut oka, ale dawały one warszawskim dziewczętom poczucie, że o coś walczą, że się nie dają, a ich zwycięstwo jest wspaniałą nagrodą za trudy. Na ulicach Nowego Jorku czy Paryża, trudno jest zauważyć dobrze ubraną, promieniejącą swą zorganizowaną kobiecością kobietę: wszystkie niemal są zadbane i dobrze ubrane, trzeba więc być rzeczywiście kimś zupełnie wyjątkowym aby przyciągnąć wzrok. Na szarych, wypełnionych ponurym tłumem ulicach Moskwy, Bukaresztu i Sofii kobieta, która walczy z komunizmem o samą siebie, zakwita jak kolorowy, radosny kwiat, krzepiący serce i oko swym niepokonanym człowieczeństwem. Wyróżnia się z ogólnego kontekstu życia. Cóż zaś może być wspanialszą nagrodą dla kobiety, niż to, że jest jedna, jedyna, wyjątkowa i czyta o tym w spojrzeniach innych ludzi. DLACZEGO PASTA DO ZĘBÓW NIE CZYŚCI W kapitalizmie, gdy ktoś kupiwszy pastę do zębów wyciska ją rano z tubki i czyści nią zęby, nie przychodzi mu do głowy myśl, że jest sprawcą i świadkiem czegoś osobliwego. Fakt, że pasta do zębów pieni się w ustach i czyści zęby, nie uszkadzając ich, a raczej służąc im i chroniąc je przed zepsuciem, nie wydaje się nikomu godnym szczególnej uwagi. Jeśli jednak coś takiego przydarzy się mieszkańcowi komunizmu, który zakupił komunistyczną pastę w komunistycznym sklepie, człowiek ten czuje się jak w obliczu cudu. Jego radość i fascynacja nie mają granic Jego dzień upływa pod znakiem tego zjawiska, informuje o nim kolegów w pracy i dalszych znajomych, dyskutuje je. Albowiem dla każdego, kto żyje w komunizmie i chce przetrwać we właściwych, ukształtowanych przez rozum i doświadczenie proporcjach istnienia, jest rzeczą oczywistą, że pasta do zębów nie czyści zębów i dlatego jest właśnie pastą do zębów Znaczy to także, iż ta sama pasta, użyta przypadkowo do czyszczenia łyżek, czy umywalni, okazać się może niezwykle skuteczna. Takie uszeregowanie faktów i wynikających z nich konsekwencji nazywane jest w komunizmie prawidłowością. Nikt się już dawno nie dziwi i każdy wie, że wszystko jest w zupełnej zgodzie z obowiązującym porządkiem rzeczy i pojęć. Rozpoznawszy raz właściwości jego mechanizmu można w nim żyć nawet bez poczucia stałego zagrożenia. Gdy na Zachodzie pojawia się nowy lub ulepszony produkt trzymajmy się tu przykładu pasty do zębów przedstawiciele komunistycznego przemysłu zakupują tubkę w drogerii i przywożą do swojego kraju. Nie ma to nic wspólnego ze szpiegostwem przemysłowym i oparte jest o zasadę, że kraje komunistyczne nie honorują żadnych zobowiązań patentowych. Patenty są honorowane tylko w tych wyjątkowych wypadkach, gdy produkt maszyna lub preparat zależne są od stałych dostaw części wymiennych czy składników z Zachodu. W innych wypadkach uważa się, że dla dobra własnego ludu pracującego wolno jest okradać, w zgodzie z socjalistycznym sumieniem, pracujących na Zachodzie z ich pomysłów i ulepszeń. Francuska, włoska czy holenderska pasta do zębów wędruje więc do komunistycznego laboratorium, gdzie poddana zostaje analizie. Brak odpowiednich wyjaśnień nieodzownych w każdym współczesnym procesie technologicznym sprawia, że nawet pracując usilnie, komunistyczni specjaliści zawsze czegoś nie wiedzą, coś im brakuje w formule lub recepcie, czegoś nie potrafią ustalić. Nie mogą się jednak podzielić swoimi niepowodzeniami i troską ze swoimi przełożonymi, poskarżyć na zły los, lub choćby tylko przedyskutować zagadnienie z fachowego punktu widzenia. Ich przełożeni nie są bowiem żadnymi fachowcami czy specjalistami, lecz bonzami partyjnymi, którzy jeszcze wczoraj zarządzali przedsiębiorstwem komunikacji miejskiej, prowadzili sklep z nasionami rolniczymi, lub po prostu zostali przeniesieni za finansowe nadużycia z policji politycznej, w której dosłużyli się stopnia porucznika, na stanowisko dyrektora fabryki pasty do zębów, albowiem wierny członek partii jest jej najdroższym skarbem bez względu na to co przeskrobie, co ukradnie, lub kogo zgwałci. Jest więc rzeczą oczywistą, że nie mają zielonego pojęcia o chemii i kosmetyce, ale za to wiedzą doskonale, że najlepszą metodą dla pokrycia własnej ignorancji jest oskarżenie fachowców i techników o nieudolność, bądź sabotaż, o marnotrawstwo zdobytych za bezcenne dewizy zagraniczne preparatów. Rzecz w tym, że technicy wiedzą o tym równie dobrze, wolą więc skłamać, że wszystko bezbłędnie przeanalizowali i rozszyfrowali i że już wszystko na pewno doskonale wiedzą. Wiedzą też iż za umiejętne kłamstwo dostaną premię do miesięcznej pensji co w jakiś sposób rozgrzesza każde kłamstwo i nadaje mu cechy wybornego żartu, albowiem system ludzkich współzależności, w którym za prawdę. I się karze, zaś za kłamstwo nagradza, nie może wymagać aby być traktowanym poważnie. Ten stan rzeczy przesądza natomiast nieodwołalnie jakość przyszłego produktu, ale dalsze, ewentualne niepowodzenia i klęski zwalić zawsze można na niezliczone zasadzki i niebezpieczeństwa jakie czyhają na produkt zanim jeszcze ukaże się w swej ostatecznej postaci