ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Justos podszedł bliżej. Łańcuchy były założone na tyle luźno, że Solo mógłby sięgnąć ręką i złapać Justosa. Mógłby uciec, ale za dwadzieścia godzin powtórzyłoby się to samo. Koniec zasilania. Co wtedy? Przez jakiś czas ci ludzie będą mu jeszcze potrzebni, mają generator, paliwo, olej. Justos odezwał się. - Gdzie cię zrobili? - Zbudowano mnie w Stanach Zjednoczonych, w firmie Electron Dynamics w Palm Bay na Florydzie - odrzekł Solo, przypadkowo ujawniając tajemnicę państwową znaną jedynie osobom związanym z programem. Justos kiwnął głową. - Ile ich to kosztowało, żeby cię zrobić? - Na dziś, mój koszt wyniósł: jeden miliard dziewięćset cztery miliony trzysta dwadzieścia tysięcy pięćset czterdzieści dwa dolary. Koszt wzrasta miesięcznie o trzydzieści pięć milionów dolarów. - Powiedziałeś, miliard?! - Justos spytał z niedowierzaniem. - Tak. - Nie do wiary - Justos uśmiechnął się i podrapał w głowę. Solo rozpoznał ten gest. Wygrał. - Wiem jak mogę wam udowodnić, że jestem waszym przyjacielem - powiedział. - Jak? - spytał Justos ostrożnie. - Gdybym uwolnił się, oznaczałoby to, że nie jestem waszym więźniem, że stałem się... grzeczny. Justos nagle zaniepokoił się. Czyżby ożywił maszynę, która potrafi z łatwością się uwolnić, może nawet ich zabić? Co on najlepszego zrobił? Solo wyczuł zaniepokojenie. Gdyby uciekł musiałby wziąć ze sobą generator. Nie musiałby ich zabijać, wystarczyłoby ich 91 ogłuszyć. Już nauczył się, jak to się robi. W ramach pobierania nauki roztrzaskał McNeilowi czaszkę. Lepiej byłoby, żeby jeszcze przez kilka dni pomagali mu. Miałby czas na zbudowanie czegoś cichszego i łatwiejszego do transportu niż generator Hondy. - Jeśli chcecie się przekonać, że naprawdę jestem niegroźny, to sprawdźcie amunicję w moim karabinie. Justos kiwnął głową. Inginio sięgnął po Rugera i wyciągnął magazynek. Justos wziął go do ręki i wyjął pierwszy nabój. Przyjrzał mu się uważnie. Nabój miał tępy koniec, a zamiast pocisku siedział w nim woskowy korek. Justos spojrzał pytająco na Solo. - Ślepy? - Tak. - Ale... - Justos przerwał i wyciągnął scyzoryk. Odciął korek od łuski przekonał się, że w środku był tylko proch. Znów spojrzał na Solo. - Ale czemu jankesi puścili cię ze ślepymi nabojami? - Ponieważ przechodzę próby, jestem bronią. Chłopcy śmieli się, już spokojniejsi. Nie wyobrażali sobie, żeby maszyna wyglądająca jak Solo nazywała siebie bronią. - Chcecie się przekonać, że potrafię uwolnić się z tych łańcuchów i lin? Jeżeli ta maszyna potrafi się sama uwolnić, pomyślał Justos, to znaczy, że mogła to zrobić wcześniej, ale nie chciała nas przestraszyć. Jeżeli zaś nie potrafi tego zrobić, to nic nam nie grozi. Justos przestał mieć wątpliwości. - Dobrze. Chcę zobaczyć, czy ci się uda. Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby istniała tak silna maszyna, co potrafi zerwać te łańcuchy. - jZostawiliście mi drogę ucieczki. - Solo wyciągnął łokieć spod liny. - Zostawiliście trochę luzu, gdy przywiązywaliście drąg. - Justos i chłopcy usłyszeli jęk napinającej się skóry. Nagle pasek wokół przegubów trzasnął, Solo wyciągnął ręce przez liny i złapał łańcuch na szyi. Pociągnął. Okazało się, że nie jest na tyle luźny, żeby przełożyć głowę. Justos uśmiechnął się nerwowo. - Ale łańcuch to co innego, nie? - Tak - odrzekł Solo. - To nie skóra. - Sięgnął prawą ręką w okolice uda, odciągnął liny i klepnął nogę dłonią. Prostokąt- 92 na pokrywka odsunęła się odsłaniając pojemnik, z którego Solo wyjął duże, czarne obcęgi. Eusebio uśmiechnął się zaskoczony. Narzędzie miało osiem cali długości, było czarne z wyjątkiem srebrzyście połyskujących ostrz. Mogło się spodobać chłopcu ze smykałką do mechaniki. - Piękne - powiedział Eusebio. - Dziękuję - odrzekł Solo i przysunął narzędzie do szyi. - To moje kombinerki. Sam je zrobiłem. - Odciągnął łańcuch i chwycił ogniwo w szczęki obcęgów. - Jest zrobione ze stali narzędziowej, a krawędzie tnące wykonane są z węglików spiekanych. - Ścisnął obcęgi i szczęki z łatwością przeszły przez stal. Ogniwo rozwarło się. Solo położył narzędzie obok, złapał łańcuch i skręcił w dłoniach. Łańcuch spadł na podłogę. - Dios! - wymamrotał Justos. - Coś podobnego. Kto by w to uwierzył! - Solo podniósł się i rozciął obcęgami łańcuchy krępujące stopy. Poruszał się tak szybko, że nie można było zauważyć poszczególnych faz ruchu. Łańcuch spadł. Solo schował narzędzie do pojemnika i pokrywka zamknęła się. Skrępowane linami nogi przełożył przez krawędź stołu. Siedział tak przez chwilę, czujny na oznaki zaniepokojenia wśród obecnych. - Dobrze? - spytał Solo. - Si, bueno - śmiał się Justos. - Muy bueno... - Twarz promieniała mu z zadowolenia. Zawahał się próbując wymyślić imię dla tej maszyny. - Bardzo dobrze, panie Broń. Solo podniósł rękę, zdejmując przez głowę resztki liny. - Nie nazywam się Broń. - Wstał. Ostatnie zwoje sznura zsunęły się w kurz podłogi. Schylił się, rozwiązał nogi skrępowane paskiem Eusebia. Podał pasek chłopcu i oświadczył: - Nazywani się Solo. 93 J ustos szedł przez ciemne podwórze. Za jego plecami wstawało słońce. W jego świetle wioska wyglądała pastelowo i złoto. Powiew wiatru od jeziora szemrał w palmowych liściach. Nie zwracał na to uwagi, ale jego dom był ładny. Zebranie poprzedniego wieczora zakończyło się pomyślnie. Powstał tajny związek. Wieśniacy uznali, że nie uczynią nic złego, jeżeli zatrzymają cenną maszynę jankesów. Gdyby musieli ją zwrócić, to za pieniądze. Tymczasem Solo był nowością, cennym nabytkiem. Jego istnienie miało być tajemnicą. Gdyby przyszli tu jacyś obcy, każdy, kto znalazłby się w pobliżu Solo, miał za zadanie pomóc mu w ukryciu się. Eusebio został przeniesiony do garażu, żeby zajmować się robotem. Jedną sprawę Justos załatwił elegancko: robot będzie używał generatora tylko w dzień, żeby wieczorami młodzież mogła oglądać telewizję. Przez pokrycie dachów sączył się dym z palenisk. W powietrzu pachniało strawą. Justos zatrzymał się przed gankiem domu Modesty i podszedł do drzwi. Eusebio siedział pochylony nad stołem i maczał chleb w mleku. Podniósł oczy i uśmiechnął się szeroko. - Buenos dias, tio Justos! - Dzień dobry, Eusebio. To będzie dla ciebie pierwszy dzień w nowej pracy, jesteś gotowy? - Pewnie, że tak. Solo będzie reperował forda. - Eusebio przełknął chleb. - Solo potrafi robić części do maszyn, nie 94 wiedziałeś o tym wujku? Pomoże nam zreperować wszystkie maszyny. Jest wspaniały. Gdybyś słyszał, ile on wie. Wart jest swojej ceny. Zna się na maszynach. Potrzebujemy maszyn, żeby spółdzielnia miała lepsze wyniki, zgadza się? Solo siedział na podłodze i wiązał buty. Cheripa przybiegł do drzwi i zawarczał. Justos uśmiechnął się. Robot ubrany był w rzeczy Escopeta, ale to nie zmyliło psa. Modesta przerobiła jedną z koszul Escopeta, największego ze wszystkich we wsi, żeby weszła na Solo. Długie rękawy znoszonej błękitnej koszuli ukrywały jego ręce. Czerwona chustka przysłaniała szyję. Dżinsy były trochę za krótkie, ale buty miały wysokie cholewy. Nawet w ubraniu zakrywającym całe ciało i słomianym kapeluszu zasłaniającym pół głow>, trudno było ukryć twarz