ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- O mój Boże, mój Boże! - rzekła pani Bonacieux - obawiam się jakiejś złej nowiny! - Ja także. - Zostawię panią teraz, ale gdy tylko ten nieznajomy wyjdzie, pozwól, żebym wróciła. - Oczywiście, bardzo proszę. Przełożona i pani Bonacieux wyszły. Milady została sama z oczyma utkwionymi we drzwiach; po chwili rozległ się brzęk ostróg na schodach, kroki zbliżyły się, drzwi otwarły i ukazał się w nich mężczyzna. Milady wydała okrzyk radości; był to hrabia Rochefort, zły duch Jego Eminencji. XXXII. DEMON W DWÓCH POSTACIACH Ach! - zawołali jednocześnie Rochefort i Milady. - Ach! Kogo widzę! - Tak, to ja! - Pan przybywa?...-zapytała Milady. - Z La Rdchelle, a pani? - Z Anglii. - Buckingham? - Nie żyje lub jest ciężko ranny; kiedy wyjeżdżałam, nic nie uzyskawszy, jakiś fanatyk go zamordował. - O - rzekł Rochefort z uśmiechem - bardzo szczęśliwy przypadek! Jego Eminencja będzie zadowolony! Czyś go uprzedziła? - Napisałam do niego z Boulogne. Ale pan skąd się tu wziąłeś? - Jego Eminencja był niespokojny i posłał mnie do patii. - Przyjechałam dopiero wczoraj. - I co pani robiła od wczoraj? - Nie traciłam czasu. - Och, jestem tego pewien! - Czy wie pan, kogo tu spotkałam? - Nie. - Zgadnij. - Jakże mogę wiedzieć? - Tę młodą kobietę, którą królowa wyciągnęła z więzienia. - Kochankę d'Artagnana? - Tak, panią Bonacieux, której schronienia nie znał kardynał. - Znakomicie - rzekł Rochefort. - Oto znów przypadek idący w parze z tamtym; pan kardynał jest doprawdy wybrańcem losu! - Czy pojmujesz moje zdumienie, kiedy znalazłam się twarzą w twarz z tą kobietą? - Czy ona panią zna? - Nie. - Więc uważa cię za osobę obcą? Milady uśmiechnęła się. - Jestem jej najlepszą przyjaciółką! - Na honor - rzekł Rochefort - tylko ty, droga hrabino, potrafisz dokazywać takich cudów! - Udało mi się wybornie, kawalerze - powiedziała Milady. - Czy wios'/, co się tu dzieje? - Nie. - Jutro lub pojutrze przyjadą tu po nią z rozkazem królowej. - Doprawdy! A kto taki? - D'Artagnan i jego przyjaciele. - W samej rzeczy, tyle już robią hałasu, że będziemy musieli odesłać ich do Bastylii. - Dlaczego to się jeszcze nie stało? - No cóż, pan kardynał ma do nich słabość, której nie mogę zrozumieć. - Naprawdę? - Tak. - Dobrze więc, powiedz mu, co następuje, Rochefort: powiedz mu, że ci czterej ludzie słyszeli naszą rozmowę w oberży ,,Pod Czerwonym Gołębni- kiem", powiedz mu, że po jego odjeździe jeden z nich przyszedł do mnie i odebrał mi siłą glejt podpisany przez Jego Eminencję; że uprzedzili lorda Wintera o moim przyjeździe do Anglii: że omal znowu nie przeszkodzili mi w wykonaniu zadania, jak zeszłym razem, kiedy szło o spinki; powiedz mu, że spośród tych czterech ludzi dwaj są naprawdę niebezpieczni, a mianowicie d'Artagnan i Atos; powiedz mu, że trzeci z nich, Aramis, jest kochankiem pani de Chevreuse; tego trzeba pozostawić przy życiu, znamy jego tajemnicę, może się przydać. Jeśli idzie o czwartego, Portosa, to głupiec, pyszałek i osioł, nie warto się nim nawet zajmować. - Ale ci czterej powinni być teraz pod La Rochelle. - Ja również tak sądziłam; ale list, który pani Bonacieux otrzymała od pani marszałkowej i lekkomyślnie mi pokazała, każe mi wierzyć, że jadą tutaj. - U licha! I co robić? - Co powiedział pan kardynał, jeśli idzie o mnie? - Mam otrzymać od pani wiadomości pisemne lub ustne i wrócić pocztą; kiedy Jego Eminencja będzie wiedzieć, coś zrobiła, da ci znać, co masz robić dalej. - Powinnam więc tu zostać? - Tu albo w okolicy. - Nie może mnie pan zabrać ze sobą? - Nie, rozkaz jest wyraźny; w okolicach obozu mogą panią poznać i, jak sama rozumiesz, twoja obecność skompromitowałaby Jego Eminencję. - A zatem mam czekać tu lub w okolicy. - Powiedz mi pani tylko od razu, gdzie będziesz czekała na rozkazy Jego Eminencji, bym wiedział, gdzie cię szukać. - Może nie będę mogła tu zostać. - Dlaczego? - Zapominasz pan, że moi wrogowie mogą przybyć w każdej chwili. - To prawda; ale w takim razie ta kobieta wymknie się Jego Eminencji. - Ba! - rzekła Milady ze swym szczególnym uśmiechem. - Zapominasz pan, że jestem jej najlepszą przyjaciółką. - Rzeczywiście! Mogę więc powiedzieć kardynałowi, że jeśli idzie o tę kobietę... - Może być spokojny. - To wszystko? - Będzie wiedział, co to znaczy. - Odgadnie. A teraz co mam robić? - Wyjechać natychmiast; wydaje mi się, że z takimi nowinami warto się pośpieszyć. - Mój powóz został uszkodzony, kiedy wyjeżdżałem do Lilliers. - Znakomicie! - Jak to znakomicie? - A tak, potrzebny mi pański powóz. - Jakże więc pojadę? - Konno. - Łatwo pani powiedzieć, sto osiemdziesiąt mil. - I cóż to takiego? - Dobrze. Co dalej? - Przejeżdżając przez Lilliers, odeślesz mi powóz, polecając swemu służące- mu, by był na moje rozkazy. \ - Dobrze. \ - Masz pan zapewne przy sobie jakiś rozkaz kardynała? - Moje pełnomocnictwo. - Pokażesz je przeoryszy i powiesz jej, że przyjadą tu po mnie dziś lub jutro i że mam wyjechać z osobą przysłaną przez pana. - Wybornie. - Nie zapomnij mówić o mnie surowo przeoryszy. - Dlaczego? - Jestem ofiarą kardynała. Muszę przecie wzbudzić zaufanie tej biednej pani Bonacieux. - Słusznie. A teraz, czy chciałaby pani złożyć mi raport z tego, co za- szło? - Przecie powiedziałam panu wszystko, masz dobrą pamięć. Powtórz to, co usłyszałeś, papier można zgubić. - Masz rację; muszę tylko wiedzieć, gdzie pani szukać, żebym nie tracił czasu na przetrząsanie okolicy. - Dobrze, zaczekaj. - Czy dać pani mapę? - O, znam tę okolicę doskonale. - Pani? Kiedyś tu była? - Wyrosłam tutaj. - Doprawdy? - Jak widzisz, taka rzecz może się przydać, - Będzie więc pani na mnie czekać?... - Pozwól mi się zastanowić przez chwilę; dobrze, w Armentieres. - Co to za Armentieres? - Miasteczko nad Lys; wystarczy, bym przeji (hdła rzekę, a znajdę się za granicą. - Doskonale! Ale rzecz jasna, że przeprawi się pani przez rzekę tylko w razie niebezpieczeństwa. - Oczywiście! - A jakże będę wiedział, gdzie pani jest? - Nie jest panu potrzebny służący? - Nie. - To pewny człowiek? - Wypróbowany. - Daj mi go pan; nikt go nie zna, zostawię go w miejscowości, którą opuszczę; wskaże ci do mnie drogę. - Więc pani powiada, że będzie na mnie czekać w Armentieres? - Tak