Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!
Oto ĽdĽbła „rudej trawy” lub może smugi ¶wiateł i cieni na trawie powoduj±, iż „zjeżona darń” wydaje się podobna do żeber poległych. Dzieje się tak, jak gdyby na powierzchni ziemi odciskały się linie podziemne, ¶lady wojen minionych, szcz±tki dawnych pobojowisk... Nie tylko w przedmiotach przedstawionych w Równaniu serca, także w słowach tego wiersza tkwi± symptomy zbliżaj±cej się wojny. Polszczyzna przedstawia się tu jako zaszyfrowany 39 horoskop batalistyczny. Wyrażenia potoczne, obiegowe, wytarte zwi±zki frazeologiczne nabrzmiewaj± energi± zniszczenia. Mówimy o sercu: bije, uderza. By w mowie potocznej wyrazić stan podniecenia powiemy, że serce bije nam prędzej. Zarazem „bić”, „uderzać”, to czasowniki znaczeniowe bliskie słowo „atakować”. Powiada Przybo¶ – serce atakuje mię prędzej. Czyli prędzej bije, pracuje. Ale nie tylko. „Serce” i „atak” kojarz± się natychmiast z wyrażeniem frazeologicznym „atak serca” i jednocze¶nie z wyrażeniem „ruszyć do ataku”, które pojawia się w zakończeniu poprzedniego zdania: mówi o czołgu w natarciu. Tak oto praca serca, rytm życia, przeistacza się w ból, w atak agresji. (Dla czytelników zorientowanych w biografii autora słowa „serce atakuje mię prędzej” maj± szczególny walor zwierzenia osobistego – Przybo¶ miał wrodzon± wadę serca.) Wreszcie gramatyka czasów. Jak wiadomo, poczucie czasu wydarzeń przedstawionych w dziele literackim jest uwarunkowane nie tylko przez formy gramatyczne. Gdy w Równaniu serca pojawia się czas przeszły – rozumiemy, iż to, co się stało w przeszło¶ci, stało się tuż przed chwil±, więc niemal t e r a z lub dokładnie t e r a z żebra poległych „zjeżyły”, powietrze „uduszono”, lampy „zapalono”. Gramatyczna przeszło¶ć staje się poetyck± teraĽniejszo¶ci±. A gramatyczne formy czasu teraĽniejszego? Jest ich najwięcej: „podkładaj±”, „przebiera”, „płonie”, „atakuje”, „pęka”, „mija”, „idę”, „spełnia”, „opada”, nadto dwukrotnie „jestem”. Lecz teraĽniejszo¶ć tutaj także nie jest sob±, ucieka w przyszło¶ć, wytęża się ku przyszło¶ci. Czasowniki „płonie”, „idę” formalnie mieszcz± się w gramatyce czasu teraĽniejszego. Jednakże w zdaniach: Dom już dzi¶ płonie we mnie jutrzejszym pożarem. [. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ] Żywy idę miastem będ±cym, a już tylko byłym. staj± się znakami dwuczasowymi, sytuuj± się na granicy nie tyle dziel±cej, ile ł±cz±cej teraĽniejszo¶ć z przyszło¶ci±. W rezultacie zmaganie czasów kończy się wygran± trybu warunkowego („abym już nigdy nie ucichł:”, „obróciłbym”), który logicznie zwraca się w stronę przyszło¶ci. Przyszło¶ć tedy jest najważniejsza. Najważniejsze jest to, co zbliża się nieuchronnie: wojna. Dot±d wszystko wydaje się jasne. Wiersz Przybosia należy do liryki profetycznej, wieszcz±cej zniszczenie ¶wiata. Na dwa lata przed klęsk± wrze¶niow±, w drugim roku wojny domowej w Hiszpanii, gdzie przegrywała republika i wygrywał faszyzm, przepowiednie katastroficzne nie były niczym niezwykłym. O zbliżaj±cej się wielkiej wojnie narodów mówiło się wszędzie – także w poezji. Katastrofizm to zbiór teorii i wizji profetycznych, głosz±cych nieuchronno¶ć kryzysu kultury w XX stuleciu; katastrofi¶ci XX w. w rozmaity sposób pojmowali sens (lub bezsens) wojny. Jedni liczyli się z całkowit± ruin± tych warto¶ci, które okre¶laj± najgłębsz± tre¶ć człowieczeństwa, ale już wkrótce zostan± sponiewierane przez instynkty barbarzyńskie, „ostatecznie zbydlęcone” (Witkacy). Inni w nadci±gaj±cej wojnie widzieli głównie tragiczny los Polski, która znów znajdzie się na skrzyżowaniu dróg frontowych Wschodu i Zachodu, znowu będzie musiała ponie¶ć najcięższe ofiary. Pisał Władysław Sebyła: „I znów? Czy znów? Kołowrót dziejów/ w płon±cy kr±g porywa nas,/ skończyły się sny kołodziejów,/ stalowy szumi groĽny las”41. A Przybo¶ w Równaniu serca? Zdawałoby się: mówi to samo, co i inni katastrofi¶ci, choć mówi o wojnie bez lęku. Rzecz w tym jednak, że mówi nie tylko o wojnie. Gdy wszystko w Równaniu serca wydaje się wyja¶nione, okazuje się – tuż przed końcem monologu lirycznego 41 Z wiersza I znów tupot nóg sołdackich; W. Sebyła, Poezje zebrane. Wstęp i opracowanie A. Z. Makowiecki, Warszawa 1981, s. 175. 40 – iż na dobr± sprawę nic nie jest jasne i proste! Przybo¶ pamięta o estetyce wielopointowo¶ci. Jednej konkluzji sumuj±cej cało¶ć wiersza nie chce, pragnie nadto umkn±ć diagnozom oczywistym oraz wnioskom łatwo przewidywalnym. Gwałtownie więc potęguje skomplikowanie my¶li, wraca do rytmu „point”, zagadek, zaskoczeń