ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

W ogóle żadna runa. Przez chwilę stali w milczeniu. W końcu Taran oznajmiła: - Musimy wykorzystać nasz niebieski klejnot! - Mowy nie ma - zaprotestował Dolg. Rafael potrząsał w zamyśleniu głową. - Dolg, czy to nie jest za bardzo ryzykowne nosić oba kamienie po tym zamczysku przenikniętym złem? - Jakie tam zamczysko? - skrzywił się Villemann. - Dotychczas widzieliśmy tylko gładkie górskie ściany i hodowlę dziwnych roślin. - I martwe kobiety Sigiliona, o nich nie powinieneś zapominać - wtrąciła Taran. Dolg zwrócił się do Rafaela. - Zgadzam się z tobą, że to miejsce może być niebezpieczne dla naszych szlachetnych kamieni. Cień powiedział jednak wyraźnie, że powinienem je ze sobą zabrać. Muszę tylko uważać, żeby ich nie wystawiać na działanie zła. A te „drzwi” naprawdę mi się nie podobają. Móri właśnie otworzył usta, by powiedzieć coś niewątpliwie bardzo istotnego, gdy Nero warknął groźnie. - Ukryjcie się, szybko! - syknął Móri. - Właśnie miałem wam zaproponować, byśmy się schowali i poczekali, aż ktoś tu przyjdzie. - Świetnie, Nero - pochwalił Dolg i pies zamachał radośnie swoim długim ogonem, o mało nie strącając stojących na stole roślin. Schronili się wszyscy w jednym miejscu, za długim stołem, który najwyraźniej bywał rzadko używany. Wskazywały na to puste skrzynki po ziemi. Kilkoro ukrywających się mogło przez szpary w blacie stołu obserwować, co się dzieje. Do pomieszczenia weszła jakaś młoda dziewczyna, która chciała coś zabrać. Nie widzieli, co to takiego, ale kobieta odwróciła się szybko, by wyjść. Villemann chciał się rzucić, by ją powstrzymać i zmusić do przeprowadzenia ich na drugą stronę, Móri jednak znowu w ostatnim momencie zdołał mu przeszkodzić. Uriel stal pochylony najbliżej otworu drzwiowego i widział, co dziewczyna zrobiła. Popchnęła mianowicie słupek, który znajdował się tuż przy wyjściu, i natychmiast ciąg powietrza ustal; dziewczyna mogła przejść. W chwilę potem masy powietrza poczęły się znowu kłębić. - Twoja jaszczurka zdaje się być niezwykle uzdolniona - szepnął Móri do Taran, która ze złością prychnęła, że potwór żadną miarą nie jest jej. Wszyscy podnosili się z wolna. Zachowywali się z coraz większą ostrożnością, zbyt wielu spraw bowiem nie rozumieli. Zbliżyli się do otworu drzwiowego. - Odważymy się? - zapytał Rafael niepewnie. - A co, miałeś może zamiar zostać tu na zawsze? - zapytała Taran zdziwiona. Poszczególni członkowie grupy znajdowali się w twierdzy Sigiliona z różnych przyczyn. Móri kierował się poczuciem obowiązku, a także ciekawością. Dolga przywiodło palące pragnienie, by rozwiązać nareszcie tajemnicę swojego ludu. Villemanna ożywiała żądza przygód, którą dzielił z Taran. Uriel przybył z powodu Taran, Danielle zaś ze względu na swoje uczucie dla braci Dolga i Villemanna. Była wprawdzie bardzo niezdecydowana, nie wiedziała, który z nich jest jej bliższy. W najgorszej sytuacji znalazł się jednak z pewnością Rafael, ponieważ jego nadwrażliwość sprawiała, że żal mu było wszystkich ludzi, których jego zdaniem należało żałować. Na widok małych góralek jego oczy napełniły się łzami, on by chyba uznał, że nawet Sigilion zasługuje na współczucie. Samotny potwór, który musi się borykać z losem od tysięcy lat... Nero był z nimi, ponieważ nikt raczej nie umiał sobie wyobrazić, by mogło się stać inaczej. Zawsze gotowy służyć swoim właścicielom. Zdaje się jednak tylko Rafael i Danielle żałowali od czasu do czasu, że znaleźli się tak daleko od bezpiecznego Theresenhof, i tylko oni tęsknili za domem, choć żadne nie odważyłoby się powiedzieć tego głośno. W każdym razie nie w obecności żądnej coraz to nowych wyzwań rodziny czarnoksiężnika. Móri podszedł do niewysokiego słupka. Dotykał go ostrożnie i uważnie oglądał. - Można założyć, że drugi taki sam znajduje się po tamtej stronie przejścia - szepnął. - I że będziemy mogli „zamknąć” za sobą owo przejście tak, jak to zrobiła ta dziewczyna. Możliwe, że za każdym razem, kiedy ktoś porusza słupkiem, otwierając lub zamykając bramę, odzywają się jakieś sygnały. Może też być, że po tamtej stronie znajdują się jakieś istoty. Jesteście gotowi podjąć takie wyzwanie? Mruczeli coś na potwierdzenie, że tak. Móri głęboko odetchnął, po czym popchnął słupek. Szum kłębiącego się powietrza natychmiast zamarł. Teraz mogli zobaczyć, co się znajduje w pomieszczeniu po tamtej stronie. Jakieś stłumione światło, nie wiadomo skąd płynące, tak im się przynajmniej wydawało. Ów blask oświetlał schody w górę. Tego się chyba wszyscy spodziewali. Wiedzieli, że trzeba będzie wejść wyżej. Hall jednak sprawiał wrażenie miejsca nie całkiem opuszczonego, może nawet zamieszkanego. Co prawda nadal widzieli przeważnie skalne ściany, ale jakby bardziej wypolerowane, i prawdziwą, gładką posadzkę. Nigdzie żadnych ozdób. Bez wahania zaczęli wchodzić po schodach, Móri natomiast „zamknął” drzwi powietrzne, naciskając słupek znajdujący się przy wejściu