Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Sen był dalszym ciągiem tego, co mnie dręczyło na jawie, przerywany i gorączkowy. Zerwałem się z niego, sądząc, że mnie na śmierć już prowadzić mają, gdy ujrzałem starego Małachowskiego, który mnie targnął za rękaw, żeby mnie obudzić. Generale ratuj! wykrzyknąłem, rzucając się ku niemu. Szalonego nikt uratować nie może, kiedy sam głową w przepaść leci surowo odezwał się Małachowski. Byłem u króla, musiałem mu powiedzieć wszystko, wydać imię twoje, odkryć pokrewieństwo, rozczulić go młodym wiekiem i nieświadomością prawa Prosiłem i błagałem, ale Fryderyk jest surowy. I cóż? Nie daje się zmiękczyć. Jedź waćpan ze mną! Sam staniesz przed nim i będziesz się tłumaczył Trochę ducha wstąpiło we mnie. Szarzeć poczynało, gdyśmy stanęli przed domkiem dosyć lichym, który Fryderyk zajmował; dotąd widywałem go tylko z daleka na paradzie, z laską i tabakierką dziwnie do bohatera niepodobnym; teraz miałem się zbliżyć w chwili stanowczej, która los mój miała rozstrzygnąć. W domu tym nic nie znamionowało króla, nawet naczelnego wodza. Była to kurdygarda7 dymu pełna, piwem trącąca i brudna. Ogromne draby trzymali wartę w sieniach. Cisza panowała, surowo zachowywana. Weszliśmy z generałem do izby, w której dwie świece w prostych lichtarzach paliły się na nie pomalowanych, stołach. Czekał w niej jakiś starszy wojskowy z raportem i parę mniej znaczących figur. Mnie postawiono u drzwi. Drzwi od gabinetu królewskiego były zamknięte, milczenie przerywane tylko szczękiem broni w sieniach. Czekaliśmy chwilę wiekuiście długą; na ostatku wezwano generała do króla i drzwi znowu zamknięto. W oczach mi się ćmiło, gdy usłyszałem nazwisko moje i jakiś wojskowy wepchnął mnie raczej, niż wprowadził, do gabinetu. Był to pokój niewielki, wcale nie przybrany, w środku stół kawałkiem sukna przykryty, na nim zegar stary leżący, papierów kupa, mapy i fletrowers8. Generał stał u boku, a przeciw sobie ujrzałem króla, w wyszarzanym i połatanym mundurze, w kapeluszu na głowie, przypatrującego mi się z miną surową. Twarz jego czysto niemiecka miała w sobie coś dziwnie poważnie śmiesznego, długa, wyciągniona i nastrojona surowo, a jednak nie budząca poszanowania strach jakiś raczej. Rysy były zwiędłe, zmarszczki głębokie, oczy wpadłe, ale przenikliwe wzrokiem. Prosty żołnierz wykwintniej od niego był ubrany, tak jakoś brudno wyglądał! Najprzód w milczeniu obejrzał mnie od stóp do głowy okiem znawcy, który ocenia człowieka jako żołnierza, i znać postawa moja, wzrost, mina, musiały go korzystnie uderzyć. Zaraz złagodniała twarz i lekki niedostrzeżony uśmiech przeleciał po ustach bladych i wąskich. Waćpan jesteś ten foedifragus9? spytał po francusku. Wiesz, co cię czeka? Żem o tym dobrze wiedział, szubienica obiecana dodała mi odwagi i słów mi w gębie nie zabrakło. Co możesz powiedzieć na usprawiedliwienie swoje? podchwycił, krok odstępując. Najjaśniejszy Panie odezwałem się unikając prywatnej Bielińskiego zemsty, uciekłem do obozu waszej królewskiej mości, ciesząc się, że w tym miejscu zbierać będę laury rosnące obficie pod okiem Fryderyka. Pałałem żądzą wsławienia się jakimkolwiek czynem, lecz generał Małachowski bronił mi i zagradzał wszelką odznaczenia się drogę. Gdym go wreszcie uprosił, że mi dozwolił wynijść z patrolem, chciałem tę pierwszą chwilę czynnej usługi Waszej Królewskiej Mości uświetnić jakim czynem godnym pamięci; rozumiałem, że w osiemdziesiąt koni zabierając trzechset Austriaków, zasłużę sobie i rodakom moim na pochwałę, a tu los przeciwny śmiercią mi haniebną za to zagraża, com mniemał godnym nagrody. Ta mowa moja widocznie się podobała. Zażył tabaki, uśmiechnął się nieznacznie i począł coś na stoliku machinalnie przezierać, poglądając na mnie w milczeniu z ukosa. Jakże waćpan chcesz, bym na to poradził odezwał się po chwili namysłu Fryderyk, oddając mi życie, które w piersi wstępowało. Cóż byś zrobił, gdybyś był na moim miejscu? Stawił mnie na dziwnej próbie, zadając to pytanie, z którego wypadało wyjść bez upodlenia i przytomnie; szczęściem jużem czuł, że szubienica była daleko, i żywo odparłem: Najjaśniejszy Panie, gdyby to ode mnie zależeć miało, kazałbym dla uspokojenia Laudona, powiesić na szubienicy portret oficera Sławińskiego, a Józef Gozdzki, wdzięczen za ocalone życie, wiernie by służył monarsze, największemu w Europie wodzowi. Uśmiechnął się Fryderyk, spozierając na Małachowskiego. Sprawa była wygraną widocznie. Zgadłeś, właśnie, żem tak chciał uczynić odezwał się po chwili. Idź waćpan i nie grzesz więcej rzekł kończąc żartem. Mam nadzieję, że mi z twoim męstwem przydasz się na polu bitwy. Skłonił głową, a ja niski oddawszy pokłon, co najprędzej się wyniosłem, oczekując w przedpokoju na Małachowskiego. Alem już głowę podniósł, ożył i pilno mi było wyjść, aby odetchnąć powietrzem na nowo z tą nadzieją przyszłości, której przed chwilą byłem pozbawiony, a która mi teraz nektarem smakowała, jakbym się na świat narodził. Fryderyk Wielki wydawał mi się teraz największym i najmędrszym z monarchów świata całego i gotówem był za niego do ostatecznej kropli krwi przelać. Tegoż samego dnia nastąpiła egzekucja Sławińskiego, którego imię i wizerunek powieszono na szubienicy pośród obozu Laudona; osoba bowiem się nie znalazła, a Józef Gabriel Gozdzki pod własnym imieniem wstąpił w aktualną służbę króla pruskiego, w regimencie Małachowskiego, jako podoficer. Otóż, jak się ta sprawa, która szubienicą pachła, szczęśliwie skończyła, a Wołkowski łzy otarł przy kieliszku. 1859. PROFESOR MILCZEK (Historyjka) Mało komu znana postać. Mój Boże! Nawet nie bardzo stare rzeczy tak się łatwo zapominają; półroczny grób to już często zagadka, a z wielu żyjących po pięćdziesięciu leciech garstka popiołu i czcze nazwisko, jeżeli i ono zostanie. Tak się to pono stało z tym poczciwym profesorem Milczkiem. Nie było to jego właściwe nazwisko, ochrzcili go nim studenci