ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Nie wytrzymam w tej kiecce, ona ma rękawy! Krótkie wprawdzie, ale jednak… — Trzeba było włożyć coś bez rękawów. Nie masz czegoś takiego pod ręką? — Mam plażowy szlafrok. Jest na samym wierzchu w czarnej walizce. W bagażniku. — Odjedziemy kawałek i przebierzesz się w jakimś pustym miejscu. Na razie musisz jakoś wytrzymać! Pani Krystyna pomamrotała coś pod nosem i westchnęła. Świat dookoła jaśniał słońcem. Pan Roman nieco przyśpieszył. — Zastanawiam się, czy nie pojechać przez Wąwóz Małp — rzekł niepewnie i jego dzieci z tyłu skamieniały. — To jest wprawdzie dłuższa droga, ale trochę mniej kręci. Przez sawanny i potem wprost do Tiaretu przez Mahdię… — Tak!!! — wrzasnęli ogłuszająco i równocześnie Janeczka i Pawełek, zanim pani Krystyna zdążyła otworzyć usta. — Mnie interesuje miejsce, w którym można się przebrać — powiedziała sucho. — Nie dostrzegam uroków przyrody. Czy tam będzie takie miejsce? — Tysiąc pięćset miejsc. Ale z drugiej strony nie wiem… Będziecie chcieli karmić małpy, a nie mam dla nich nic do jedzenia. Zmarnowana przyjemność. — A tam rzeczywiście są małpy? — No pewnie, mnóstwo. Przychodzą do samochodów i żebrzą. — Mamy przecież owoce…? — Ale to są owoce ludzkie, wypłukane w nadmanganianie. Nie będę przecież oddawał ich małpom! Chyba że kupimy coś po drodze… Janeczka i Pawełek już się zdążyli porozumieć bez słów. Wąwóz Małp i Mahdia, miejsca wymienione w tajemniczym liście! Mieli szansę zobaczyć je od razu Haneczka już poświęciła Algier, Pawełek z lekkim bólem serca gotów był poświęcić ową niezwykłą drogę przez góry. Z płomiennym zapałem i straszliwą energią uczepili się niepewnej propozycji ojca. Koniecznie chcą przez Wąwóz Małp! — Ale właściwie w Medei i tak musimy być — zdołał wreszcie odezwać się pan Roman. — Więc jeździlibyśmy tam dwa razy… Dla Janeczki i Pawełka była to konieczność po prostu wymarzona. — My możemy tam jechać nawet dwadzieścia razy — zapewnił Pawełek ogniście. — Chyba że moje stare ubrania masz gdzieś na wierzchu — kontynuował pan Roman, zwracając się do pani Krystyny. — Mam nadzieję, że je przywiozłaś? — Co mają małpy do twoich starych ubrań? — zdziwiła się pani Krystyna. — Będziesz je w nie ubierał? Przywiozłam, ale nie rozumiem związku! — To nie małpy, to Medea. W Medei jest handlarz, który kupuje używane ciuchy i całkiem nieźle płaci. Dziecinne rzeczy też. Przywiozłaś dziecinne rzeczy? Pani Krystyna zdumiała się wręcz niebotycznie. Prawie przestała odczuwać upał. — Wielki Boże, a cóż ci się stało?! Zajmujesz się handlem?! Cóż to za odmiana jakaś niezwykła?! Może to w ogóle nie ty…?! Dzieci, czy jesteście pewne, że tu siedzi wasz ojciec?! — Chaber go poznał — przypomniała Janeczka. — Podróże kształcą — mruknął równocześnie zakłopotany nieco pan Roman. — Do tego stopnia tu byłem bez pieniędzy, że musiałem pożyczać, ten Polservis rzeczywiście wystarcza na miesiąc. Mam długi. Sprzedałem jeden namiot, ale to ciągle mało. Nie wyobrażasz sobie, jak to potwornie głupio znaleźć się w obcym kraju bez pieniędzy. Teraz już mam pieniądze, bo pensja wreszcie do mnie dotarła, ale długi wolałbym oddać za pomocą łachów, żeby nie musieć tak okropnie skąpić w czasie waszego pobytu. Trudno, moja droga, oba kraje, i nasz, i ten tutejszy, mają swoją specyfikę i trzeba się przystosować. Chyba mnie za to nie potępisz? — Potępić! Ależ ja jestem zachwycona! Nie mam za męża półgłówka, co za szczęście! Proszę bardzo, jeżeli oni tutaj są spragnieni starych szmat, możemy ich nimi obdarzyć dowolnie! Doskonały pomysł! — Oni tu nie mają żadnej własnej produkcji przemysłowej, z wyjątkiem makaronu. Wszystko import albo przemyt, okropnie drogie. Chętnie kupują używane, bo wypada im taniej, a to nie jest kraj, w którym się chodzi na co dzień w wytwornych strojach. Więc jeżełi masz to na wierzchu… — Przeciwnie, mam to poutykane wszędzie. Przeważnie twoje ubrania służyły do okręcania i zabezpieczania delikatnych rzeczy. Mowy nie ma o wyjęciu ich na poczekaniu! — To nie wiem… Czujnie słuchający rozmowy rodziców Janeczka i Pawełek znów się wtrącili. Przypomnieli, że przecież muszą tu jeszcze raz przyjechać, bo nie mogą nie obejrzeć Algieru, i mogą znów jechać przez tę jakąś Medeę. Wtedy się przehandluje ojca ciuchy. Wyjadą wcześnie, będzie więcej czasu… Zaciekawiona małpami pani Krystyna poparła dzieci i pan Roman przestał się wahać. — Dobrze, w takim razie w Blidzie kupimy jakieś owoce i zaraz za Blidą skręcamy na Medeę. Niech będzie ten Wąwóz… * * * Wąwóz Małp okazał się gigantyczny