ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Jeden kłopot mniej, jak przeważnie mówiono. Cefwyn zwołał naradę wojenną, mającą się odbyć w południc w jego apartamencie. Tristen był w rozterce, lecz Idrys powiedział, że powinien przyjść, więc przyszedł. Wśród obecnych nie zabrakło także Efanora, Ninevrise, lorda kapitana Kerdina i lorda komendanta Gwywyna. Nie pokazał się jednak żaden z amefińskich lordów (wszyscy pilnowali zbiorów) oraz ludzi Sovraga, którzy, stacjonując nad rzeką, jak powiedział Cefwyn na wstępie, przysyłali wiadomości z kilku punktów dzienną pocztą kurierską; król rozesłał gońców do wiosek i amefińskich lordów. Na stole obiadowym piętrzyła się sterta mapek; przybyły tej nocy, jak oświadczył Idrys, a naniesiono na nie każdą większą skałę, każdy pagórek - wszystko, co ludzie Ninevrise wypatrzyli w okolicy Równiny Leweńskiej, na północ i zachód od ruin w Emwy. Za pośrednictwem gueleńskich kurierów lord Tasien zasyłał Ninevrise wiadomość: spotkał się z nadrzeczanami od lorda Sovraga, którzy spławiali rzeką zaopatrzenie i donosili o bezpiecznym brzegu. To samo mówiły wiadomości od Sovraga. W swym liście do Ninevrise lord Tasien meldował również, że z pomocą amefińskich wieśniaków, dostarczających im wozów, udało się zbudować mur i okopać obóz. Tasien zawiadamiał, że jego ludzie śpią już pod namiotami, kopią fortyfikacje i oczekują na wieści z głębi Elwynoru; wspominał też o braku śladów jakichkolwiek wrogich sił po tej stronie rzeki. Efanor nieznacznie kiwał głową, być może zdumiony, że otrzymują ten raport właśnie od earla Cassissanu - nie cieszącego się sławą wielkiego dobroczyńcy - wątpiąc osobiście, by można było polegać na słowie lorda Tasiena. Efanor nic jednak nie mówił, dopiero później nadmienił, wielce (jak na niego) potulnie, że to rzecz dziwna, nader dziwna, by w naradzie wojennej uczestniczyła kobieta, aczkolwiek Elwynimi to utalentowani ludzie i mają dużo doświadczenia - co kazało Tristenowi zadać sobie w duchu pytanie, gdzie Elwynimi do tej pory walczyli; zatrzymał wszak to pytanie dla siebie. Ogólnie rzecz biorąc, zachowanie Efanora było bardzo poprawne. Gwywyn nie wychylał się z żadną aluzją na temat wydarzeń z nocy zakłóconej pożarem. Zrazu wydawał się skrępowany, lecz w miarę trwania obrad wyraźnie się odprężał, gdyż jego rady roztrząsano z równą wnikliwością, jak rady innych. — Niejednego wstyd tu zżera - Uwen zauważył później, po skończonej naradzie. - Z tego, com słyszał, tamtej nocy, kiedy się to wszystko zaczęło, u quinaltynów odbyło się zebranie, modły i tym podobne, a medyk w napadzie histerii wykrzykiwał, że Jego Królewska Mość umiera. Ja myślę, że książę spodziewał się śmierci króla, skoro odesłano medyka. Nie wątpię, że medyk sporo nabroił w tym względzie. Prócz tego kapłani tłumaczyli służbie, jakoby ktoś urok na króla rzucił. Czym bym się nie przejmował, panie, acz nie podoba mi się robota tego kapłana. - Potem Uwen przytoczył kolejną przyczynę swych zmartwień: - Jestem Gueleńczykiem, nawykłym co nieco do tych ąuinaltyńskich kapłanów i ich polityki. Nie ma nic wspólnego z modlitwami. A czarodziejów to oni nie lubią. — Dlaczego? - zapytał Tristen. — A to z tej racji, że w ich przekonaniu bogowie porządkują świat w zgodzie z własnym planem, a czarodzieje w paradę im wchodzą. Nie cierpią ich i niejednego ubili. Na twoim miejscu, panie, miałbym się na baczności i trzymał od nich z daleka. Wydawało się Tristenowi, że Idrys ostrzegał go w podobnych słowach, więc powtórzył mu wieczorem na osobności domniemania Uwena. Idrys kiwnął głową i powiedział: - Gwardia Jego Królewskiej Mości ma baczenie na tego kapłana, lordzie strażniku, możesz mi wierzyć. - Potem, co nie leżało w jego zwyczaju, przytrzymał Tristena, by z nim jeszcze pomówić. - Dzielnie się spisałeś, lordzie Ynefel, tamtej nocy. — Dlatego, że złapałem Orien, panie? — Między innymi. Muszę ci powiedzieć, że skłonny byłem podejrzewać któregoś ze stronników lorda Heryna. Czarodziejskie ingerencje nieczęsto uważam za racjonalne powody. — Wątpię, czy ktoś posłużył się magią, by skrzywdzić mistrza Emuina, panie. Sądzę, że nie chcieli zostać przez niego zobaczeni. — Zobaczeni? — No właśnie. Czary mogą sprawić, że ktoś upadnie na schodach, ale Orien nie byłaby chyba w stanie tego zrobić. A już z pewnością magia nie rozbije nikomu głowy. — Z pewnością - powtórzył Idrys, a na jego pociągłej, zarośniętej i poważnej twarzy odbił się frasunek. - Magia rodzi we mnie, obawiam się, znacznie więcej wątpliwości niż pewności, lordzie strażniku. Jak wysokie jest prawdopodobieństwo, że Emuin stanie na nogi przed pełnią księżyca? — Boję się, że jest bardzo małe, panie. Emuin chyba pomaga przede wszystkim Cefwynowi. — Nikomu tego nie mów. — Tak, panie