ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Filip wypowiedział formułę przebaczenia za zabójstwo w Montereau. I wtedy, pod szacownym sklepieniem, rozległy się wiwaty. Lud z całego serca przyłączył się do zabaw, jakie potem wydano. Karol VII skąpił komplementów Regnaultowi de Chartres i innym delegatom. Z pewnością osiągnął swój pierwszy cel. Jego duma jednak ucierpiała z powodu upokorzenia, na jakie zgodzili się jego ambasadorowie. Z trudem dopuszczał ustępstwa terytorialne, w postaci „pięknych i dobrych miast" oraz uznanie faktycznej niezależności księcia Burgundii. Czy Filip zapomniał, że był wasalem króla Francji? Czy chciał zbudować niezależne księstwo? Czy wycofanie się króla nie obudzi apetytu wielkich feudałów? Jednak przemilczał pretensje i stłumił własne lęki. Mówił sobie, że gdy pozbędzie się z królestwa ostatniego Anglika, przyjdzie czas na mitygowanie feudałów, łącznie z Wielkim Księciem Zachodu. Był na tyle subtelnym politykiem, żeby zauważyć, iż Filip partię już przegrał. Wycofując się z sojuszu z Anglią, skazywał się na własne siły, na izolację. Nikt nie podejrzewał jeszcze, jakie snuł refleksje i co kalkulował król, który niekiedy 302 Pokój w Arras sprawiał wrażenie nieobecnego i którego często pomawiano o indolencję. Jego syn, przyszły Ludwik XI, pobierał nauki, choć nie rozumiał swego ojca albo tylko udawał, że go nie rozumie. Miał wtedy dwanaście lat. Karol Zuchwały miał zaledwie dwa lata. To oni w przyszłości mieli rozstrzygnąć spór, który tak długo dzielił ich ojców. Traktat z Arras obudził ogromne nadzieje. Kończył misję Joanny d'Arc. Trzeba tu pamiętać o liście, jaki napisała ona do księcia Burgundii nazajutrz po koronacji Karola! Jej czysta dusza i lojalne serce nie mogły przystać na wynegocjowaną zgodę, na nieszczere targowanie się. Dla niej wasal, nawet najpotężniejszy, był zobowiązany kochać króla i służyć mu. Joanna pochodziła z innej epoki, z innego świata, do którego wróciła, gdy zrobiła swoje. Ale prosty lud i zwyczajni rycerze mieszkający w skromnych domach, lud wieśniaków i mieszczan nie zapomniał o niej. W stolicy wrzało coraz bardziej: „zaprzańcy" francuscy chcieli się zasłużyć, więc wyrzekali się przyjaźni z Anglikami. Normandczycy coraz gorzej znosili wojska okupacyjne. Sygnał do buntu dali mieszkańcy Cauchois. Zbuntowali się pod dowództwem Charles'a de Maretza, szefa bandy łupieżców. 28 października 1436 roku opanowali Dieppe po niebywale zuchwałym ataku. Następnie w Boże Narodzenie opanowali Harfleur. Dowodzili nimi: rycerz Jean de Grouchy, Flocąuet i Le Caruyer. Następnie skierowali się w stronę Caude-bec, ale przez brak zdyscyplinowania dali się zaskoczyć oddziałowi złożonemu z pięciuset Anglików, którzy ich wybili w pień. W styczniu tego samego roku kapitan Bosąuier zebrał kilka tysięcy ochotników w regionie Vire i odważnie ruszył na Cotentin. Byli oni źle uzbrojeni i niedoświad-czeni. Lord Scales wyłapał więc ich wszystkich z łatwością i wymordował. Ci, którzy zdołali przeżyć, zeszli do podziemia i pod rozkazami Louisa de Bienfaita i Borgne'a de Noce'a prowadzili walkę partyzancką, atakując patrole i niewielkie posterunki, po czym znikali w lesie. Mieli jednak oparcie w ludności. Tu i ówdzie Anglicy decydowali się na ostre represje. Odniosły one tylko ten skutek, że podsycały ducha oporu. Ci nikomu nie znani włóczędzy i szlachta z ostatnich szeregów kontynuowali dzieło Joanny d'Arc. Stos z Rouen płonął w ich sercach żywym ogniem. Ich odwaga była wciąż poddawana śmiertelnym próbom. Warto byłoby wystawić pomnik tym anonimowym bojownikom. Jednak możemy wymienić tylko kilka nazwisk, kilka faktów, ponieważ brak nam dokumentów. Często zarzuca się Karolowi VJJ., że nie wysłał wówczas wojsk do Normandii. Dowodzi to jednak niezrozumienia jego strategii obliczonej na przeczekiwanie. Podejrzewano nawet jego doradców o zdradę. Słusznie jednak uważał, że jest jeszcze za wcześnie na szeroko zakrojono akcję w Normandii. Wiedział, że Anglicy będą jej bronić za wszelką cenę. Cały jego wysiłek skierowany był na Paryż. ROZDZIAŁ 4 Wyzwolenie Paryża Jeśli bez uprzedzeń i zachowując minimum obiektywizmu przyjrzymy się pragmatyzmowi, z jakim Karol VII zmierzał do całkowitego wyzwolenia swego królestwa, nie pojmujemy, dlaczego jest często tak negatywnie oceniany. Epitet „Bien Servi" (Dobrze Obsłużony), jakim go obdarzono, dowodzi tylko jednego - jeśli był dobrze obsługiwany - że potrafił dobierać sobie służących. I może to jest największa zaleta króla czy przywódcy państwa. Należy jednak zauważyć, że Francuzi mają zgubną skłonność do wystawiania surowych ocen tym, którzy najbardziej przyczyniają się do dobrobytu. Natomiast zbyt często współczują tym, którzy przez nieudolność przysparzają im kłopotów. Michelet nie waha się przypisać metamorfozy, jaka dokonała się w Karolu VII, wpływowi Agnieszki Sorel, czemu zadaje kłam elementarna chronologia. Wolał uciec się do takiego wyjaśnienia niż do faktów. Jest rzeczą znamienną, że przemiana Karola W zbiega się w czasie z usunięciem La Tremouille'a i jego doradców oraz poskromieniem Regnaulta de Chartres. Nowa rada królewska, złożona z fachowców i prawdziwych patriotów oraz z Karola Andegaweńskiego, posiadającego iluzoryczny tytuł faworyta, wspierała działania Karola, a nie realizowała osobiste cele. W głębi duszy król był nieśmiały, a od czasów upokorzeń z lat młodości cierpiał na kompleks niższości. Wydany na łaskę zachłannych i nielojalnych doradców, którzy byli jego pierwszymi współpracownikami, uwierzył w końcu, że jest niezręczny i nie potrafi rządzić. Nieufność, ostrożność, cierpliwość były jego cechami dominującymi. Od dłuższego czasu obserwował i roz- 304 Wyzwolenie Paryża myślał. Porażki wywołały w nim lęk, ale jednocześnie pokazały mu, jakich błędów nie należy popełniać. Cud dokonany przez Joannę d'Arc wydobył go z cienia i pozwolił otrząsnąć się z apatii. Nie mógł zapomnieć o niegodziwo-ści sędziów, którzy chcieli ją zniesławić, a potem zniszczyć, po to, by ugodzić w niego samego, podważyć to, co było dla niego najcenniejsze - że był prawowitym królem. Nie zapomniał też bohaterskiej śmierci Joanny na stosie w Rouen. Nie przychodzi mi łatwo taki osąd, ale przemawiają za nim fakty. Podobnie jak Joanna, chciał rewanżu, ale nie zemsty, gdyż nie lubił rozlewu krwi. Był człowiekiem usposobionym pokojowo, ale potrafił bronić swych praw. Znał słabości królestwa: złą administrację, egoizm feudałów, bałagan w wojsku, samowolę dowódców, nieprzewidywalność, wieczną improwizację. Równie dobrze znał odwagę prostych ludzi, zasługi rosnącego w siłę mieszczaństwa, wojowniczość drobnych posiadaczy, ale również ruinę, nędzę, głód i epidemie nękające królestwo zdeptane przez żołnierzy, łupiestwo okupanta. Był zdecydowany naprawiać szkody wojenne, zdobyć niezbędne środki, a przede wszystkim nie działać zbyt wcześnie. Może zwycięstwo było blisko. Wolał jednak odłożyć je na później, nie zważając na krytykę, a nawet walcząc z niezadowolonymi