ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Zrobił przerwę i przyjrzał mi się z ciekawością. Uniósł brwi i otworzył oczy, a potem zamrugał, co w efekcie przypominało mruganie ptaka. Prawie natychmiast po-czułem się nieswojo i zaczęło mnie mdlić. Było tak, jakby coś faktycznie naciskało mi na żołądek. – Czy rozumiesz, o co mi chodzi? – zapytał don Juan i spuścił wzrok. Powiedziałem, że poczułem mdłości, a on odparł, że wie o tym, ponieważ spróbował dać mi odczuć linie świata swoimi oczami. Nie mogłem tego zaakceptować, tego że przypisuje sobie wywołanie we mnie tego uczucia. Wyraziłem swoje wątpliwości. Nie mieściło mi się w głowie, że to on wywoływał moje mdłości, gdyż w żaden fizyczny sposób na mnie nie oddziaływał. – Nie-działanie jest bardzo proste i bardzo trudne – powiedział. – Nie chodzi tutaj o zrozumienie, ale o opanowanie go. Widzenie jest oczywiście ostatecznym osiągnięciem człowieka wiedzy. Uzyskuje się je tylko po zatrzymaniu świata, dzięki technice nie-działania. Uśmiechnąłem się odruchowo. Nie zrozumiałem tego, co mówił. – Kiedy pracuje się z ludźmi – powiedział – powinno się przedstawiać całą sprawę tylko ich ciałom. Dotąd postępowałem tak z tobą, pozwalając twojemu ciału wiedzieć. Kogo to obchodzi, czy coś rozumiesz, czy nie? – Ale to nie w porządku, don Juanie. Chcę rozumieć wszystko, w przeciwnym przypadku przychodzenie tutaj byłoby tylko stratą mojego czasu. – Stratą twojego czasu! – wykrzyknął, parodiując mój głos. – Ależ ty jesteś zarozumiały. Wstał i powiedział, że wejdziemy na szczyt skały wulkanicznej znajdującej się z prawej strony. Wejście tam stanowiło bolesne doświadczenie. W rzeczywistości była to wysokogórska wspinaczka, z tym wyjątkiem, że nie mieliśmy lin, które by nam pomagały i nas ubezpieczały. Don Juan ciągle powtarzał mi, abym nie patrzył w dół. Kilkakrotnie podciągał mnie do góry, gdy ześlizgiwałem się ze skały. Byłem okropnie zażenowany, kiedy don Juan, będący przecież starym człowiekiem, musiał mi pomagać. Powiedziałem mu, że mam marną kondycję, ponieważ jestem zbyt leniwy, ażeby ćwiczyć. Odparł, że kiedy uzyskuje się pewien poziom osobistej mocy, ćwiczenia czy inny trening nie są potrzebne, ponieważ aby znaleźć się w nieskazitelnej formie, wystarczy nie-działać. Kędy dotarliśmy na szczyt, położyłem się. Chciało mi się wymiotować. Don Juan poturlał mnie stopą w prawo i w lewo, tak jak to już kiedyś zrobił. Powoli ten ruch przywrócił mi równowagę, ale byłem zdenerwowany. Odczuwałem to tak, jakbym oczekiwał na nagłe pojawienie się czegoś. Odruchowo, dwa czy trzy razy, rozglądnąłem się na boki. Don Juan nie powiedział ani słowa, ale również patrzył w tym samym kierunku co ja. – Cienie są szczególne – powiedział niespodziewanie. – Z pewnością zauważyłeś, że jeden podąża za nami. – Nic takiego nie zauważyłem – zaprotestowałem. Don Juan odparł, że moje ciało zauważyło naszego prześladowcę, pomimo mojego upartego zaprzeczania. Przekonywał mnie godnym zaufania tonem, że nie ma w tym nic niezwykłego, że cień idzie za nami. – To tylko moc – powiedział. – Te góry są jej pełne. Jest trochę podobny do tych istot, które przestraszyły cię tamtej nocy. Chciałem dowiedzieć się, czy rzeczywiście sam mógłbym go zobaczyć. Zapewnił mnie, że w ciągu dnia mogę jedynie poczuć jego obecność. Chciałem, aby mi wyjaśnił, dlaczego nazywa to coś cieniem, chociaż wcale nie było podobne do cienia. Odparł, że te istoty i cienie mają takie same linie i dlatego tak je nazywa. Wskazał na długi głaz stojący bezpośrednio przed nami. – Spójrz na cień tego kamienia – powiedział. – Cień jest kamieniem, a jednak nim nie jest. Obserwowanie kamienia w celu poznania tego, czym on jest, to działanie, ale obserwowanie jego cienia, to nie-działanie. Cienie są jak drzwi, drzwi nie-działania. Na przykład człowiek wiedzy może opowiedzieć o najskrytszych uczuciach ludzi, obserwując ich cienie. – Czy jest w nich jakiś ruch? – zapytałem. – Można powiedzieć, że jest w nich ruch, albo też że ukazują się w nich linie świata, albo że pochodzą z nich uczucia. – Ale jak uczucia mogą pochodzić z cieni, don Juanie? – Przekonanie, że cienie są tylko cieniami, jest działaniem – wyjaśnił. – Takie przekonanie jest cokolwiek głupie. Pomyśl w taki sposób: Świat jest o wiele bardziej skomplikowany niż się wydaje, a więc tak samo musi być z cieniami. A poza tym to, co sprawia, że są one cieniami, jest jedynie naszym działaniem. Zapanowała długa cisza. Nie wiedziałem, co mógłbym jeszcze powiedzieć. – Zbliża się koniec dnia – stwierdził don Juan, patrząc na niebo. – Powinieneś wykorzystać to olśniewające światło do wykonania jeszcze jednego ćwiczenia. Zaprowadził mnie w miejsce, gdzie dwie skały wielkości człowieka stały obok siebie w odległości czterech czy pięciu stóp. Don Juan zatrzymał się dziesięć metrów przed nimi i stanął twarzą w kierunku zachodnim. Zaznaczył miejsce, w którym ja miałem stać, i powiedział mi, abym patrzył na cienie skał. Powinienem obserwować je i zezować tak samo, jak zwykle zezuję, gdy omiatam wzrokiem ziemię, szukając miejsca na odpoczynek. Sprecyzował swoje wskazówki, mówiąc, że kiedy poszukuje się miejsca na odpoczynek, nie powinno się koncentrować wzroku w danym punkcie, natomiast obserwując cienie, należy zrobić zeza i równocześnie utrzymywać ostry obraz. Efektem miało być nałożenie jednego cienia na drugi. Wyjaśnił, że dzięki temu można rozróżnić pewne emanujące z nich uczucia