ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- Jeśli nie, wrócę z tobą. Co ty na to? Charles nie rozumiał, co te wyszukane plany miały ułatwić. Znacz­nie prostsze wydawało mu się zachowanie dotychczasowego zwyczaju, że on podwozi chłopców, pozostawiając kombi Cathryn, ale właściwie było mu wszystko jedno. Doszedł nawet do wniosku, że może lepiej będzie, jeśli Chuck będzie miał do dyspozycji samochód na wypadek, gdyby on zabawił dłużej w instytucie. Wówczas Cathryn mogłaby wrócić z synem do domu po południu. - Pasuje mi - powiedział, wpatrując się w Chucka, który spędzał czas przy śniadaniu jak zwykle: wbijał wzrok w pudełko z płatkami owsianymi, jak gdyby to było Pismo Święte. Chłopak miał na sobie to samo ubranie co wczoraj i wyglądał równie fatalnie. Dzwoniono do mnie wczoraj z urzędu płatnika - zwrócił się do syna Charles. 117 - Tak, podałem im numer - rzekł Chuck, nie podnosząc głowy. - Załatwiłem w banku pożyczkę - powiedział Charles. - Dostanę pieniądze jutro lub pojutrze i zapłacę rachunek. - Dobrze - Chuck obrócił pudełko z owsianką i zaczął studiować wydrukowaną na bocznej ściance informację na temat wartości od­żywczych. - To wszystko, co masz do powiedzenia? Dobrze? - Charles posłał Cathryn spojrzenie mówiące: „Dałabyś wiarę?" Chuck udał, że nie dosłyszał pytania. - Chyba powinniśmy już jechać - oświadczyła Cathryn, podnosząc się. Zaczęła wstawiać mleko i masło do lodówki. - Zostaw to wszystko - powiedziała wspaniałomyślnie Gina. -Posprzątam. Charles i Cathryn pierwsi wyszli z domu. Blade zimowe słońce wisiało nisko na południowo-wschodnim niebie. Choć w pinto i tak było zimno, Cathryn była zadowolona, że nie stoi na zacinającym wietrze. - Cholera - powiedział Charles, chuchając w palce. - Zapom­niałem o wodzie ze stawu. Ze względu na żonę uruchomił samochód, co było niełatwym zadaniem, i pobiegł z powrotem do kuchni po słoik z wodą. Ostrożnie wklinował go między siedzenia, by nic się nie wylało, dopiero potem wsiadł i zapiął pasy. Cathryn obserwowała poczynania Charlesa z pewnym niepoko­jem. Po krótkiej rozmowie poprzedniego wieczora miała nadzieję, że cała jego uwaga skupi się na Michelle. Zachowywał się jednak dziwnie od chwili, gdy go obudziła. Zaczęła mieć budzące grozę wrażenie, że jej rodzina rozłazi się w szwach. Patrząc podczas jazdy na profil milczącego Charlesa zastanawiała się nad najrozmaitszymi sposobami zaczęcia rozmowy, ale nie ode­zwała się, w obawie, że cokolwiek powie, może spowodować u męża wybuch złego humoru. Kiedy wjechali z drogi 301 na autostradę międzystanową 93, wreszcie zdecydowała się zapytać: - Jak się dziś czujesz, Charles? - Hę? A, świetnie. Po prostu świetnie. - Jesteś taki spokojny. To do ciebie niepodobne. - Po prostu zamyśliłem się. - O Michelle? - Tak, i o mojej pracy. - Nie myślisz już o przetwórni, prawda? 118 Charles spojrzał na nią, po czym ponownie skupił się na drodze przed sobą. - Trochę. Wciąż uważam, że ta fabryka jest groźna, jeśli o to ci chodzi. - Charles, chyba niczego przede mną nie ukrywasz? ; • - Nie - odparł nieco za szybko. - Dlaczego pytasz? - Nie wiem - przyznała się Cathryn. - Wydajesz się jakiś... odległy od chwili, gdy dowiedzieliśmy się, że Michelle jest chora. I ciągle zmieniają ci się nastroje. - Rzuciła ukradkowe spojrzenie, by spraw­dzić, jak Charles na to zareaguje. Ale on.po prostu prowadził dalej i zdawał się zachowywać niezmącony spokój. - Mam mnóstwo na głowie - powiedział. - Będziesz się ze mną tym dzielił, prawda? Nie na darmo zostałam twoją żoną. Dlatego właśnie chciałam adoptować dzieci. Chcę, żebyś się wszystkim ze mną dzielił, Charles. - Wyciągnęła dłoń i położyła ją na udzie męża. Nadal nie spuszczał oczu z drogi. Cathryn mówiła właśnie to, o czym do wczoraj sam był przekonany. Teraz uświadomił sobie jednak, że nie może dzielić z nią wszystkiego. Medyczne wykształcenie dawało mu wiedzę o sprawach, o których ona nie mogła mieć pojęcia. Załamałaby się, gdyby jej powiedział, jak będzie przebiegać choroba Michelle. Zdjął dłoń z kierownicy i przykrył nią rękę Cathryn. - Dzieciaki nawet nie wiedzą, ile mają szczęścia - powiedział. Przez chwilę jechali w milczeniu. Rozmowa nie rozwiała lęków Cathryn, nie wiedziała jednak, jak poprowadzić ją dalej. Daleko przed nimi zaczął się wyłaniać budynek Prudentialu. Ruch był tu większy i musieli zwolnić do czterdziestu mil na godzinę. - Nic nie wiem o ustalaniu zgodności tkankowej i tym wszystkim -przerwała w końcu milczenie. - Ale chyba nie powinniśmy zmuszać Chucka do czegoś, na co nie ma ochoty. Charles zdjął rękę z dłoni Cathryn i zacisnął ją na kierownicy. - Jestem pewna, że się opamięta - ciągnęła widząc, że nie ma co liczyć na odpowiedź. - Musi jednak zgodzić się z własnej woli. Charles na chwilę przeniósł spojrzenie na żonę. Sama wzmianka o Chucku podziałała jak rozdmuchanie tlącego się ognia. Niemniej trudno było zaprzeczyć, że Cathryn ma rację. - Nie można zmusić kogoś do altruizmu - mówiła dalej. - Zwłasz­cza Chucka. Jeszcze trudniej będzie mu odnaleźć samego siebie. - Tylko to potrafi - powiedział Charles. - Babrać się we własnym „ja". O Michelle nie wspomniał ani słowem. 119 Ale martwi się o nią - rzekła Cathryn. - Tylko trudno mu wyrażać uczucia. Charles roześmiał się cynicznie. - Chciałbym w to uwierzyć. Jest po prostu cholernym egoistą. Zauważyłaś, z jakim głębokim zrozumieniem przyjął wiadomość, że zapożyczyłem się na jego czesne? - A czego chciałbyś? Żeby rzucił ci się do nóg? - odparowała Cathryn. - Czesne powinno być zapłacone już kilka miesięcy temu. Charles zacisnął zęby. - Świetnie... - powiedział sobie. - Stajesz po stronie tego drania... doskonale! Cathryn natychmiast pożałowała swoich słów, mimo że miała przecież rację. Położyła mężowi dłoń na ramieniu. Chciała, by się otworzył, a nie zamykał w sobie. - Przepraszam, że to powiedziałam, ale musisz zrozumieć, że on nie ma twojej osobowości. Brak mu pewności siebie i nie jest też najprzystojniejszy. W gruncie rzeczy to jednak dobry chłopak. Tylko bardzo trudno mu wyrastać w twoim cieniu. Mąż spojrzał na nią z ukosa. - Może o tym nie wiesz, ale bardzo trudno ci dorównać. Wiedzie ci się we wszystkim, czego się tkniesz. Charles nie podzielał tej opinii. Mógłby jednym tchem wyrecyto­wać dziesiątki sytuacji, w których poniósł całkowite fiasko. Nie o tym jednak rozmawiali - chodziło o Chucka. - Uważam, że szczeniak jest samolubny i leniwy, i mam tego dość