ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Wnuczka znajomej miała wówczas powiedzieć: "Babciu, mama nie pozwoliła mi cię o to zapytać, ale czy ten gaz to będzie ten sam, co tam?" Żydzi uczą, że dziękować trzeba za wszystko. Odmawiają błogosławieństwa z okazji zobaczenia tęczy, spotkania króla albo usłyszenia dobrej wiadomości. Wiem, że Izrael na biblijnej ziemi nie może być Izraelem biblijnym. Wiem, że gdyby jego biblijnej przeszłości nie było, nie mógłby być Izraelem w ogóle. W Muzeum Izraela w Jerozolimie jest jedna sala pełna bagaży. I od niej należałoby zacząć. Walizki, tobołki, paczki, węzełki, zawiniątka, kufry. Ze skóry, dykty, wikliny, płótna, drzewa, papieru. Tutaj wszyscy byli najpierw obcy. To kraj przybyszów. Pionierów, syjonistów, wygnańców, uciekinierów. W Hagadzie czytam: "W każdym pokoleniu człowiek musi widzieć siebie samego, jak gdyby wyszedł z Egiptu". Bagaży ciągle przybywa. 39 Kilka portretów z Polską w tle * Na początku będą obrazy. Obrazy wywodzące się z "wypływającego z głębi krwi wspomnienia". - Ojciec. On był pan z brodą, w czarnych okularach. Taki duży był, że jak umarł, Izaak Meir Korman, to na radiu powiedzieli. Pisał książki na Breslaw. Na pomniku - Kochanowski - poeta. Mace duże, okrągłe w piekarni. One nie mogły dotykać chleba, więc wisiały podwiązane pod sufitem. - Pamiętam dziadka, ale on był nietypowy, bo uprawiał rolę. Pamiętam kozę, która rozwaliła stół sederowy, bo wpuściliśmy jaz bratem jako proroka Eliasza. To działo się na Ukrainie. Mama mówiła z nami, dziećmi, po żydowsku, ale i po polsku, i po rosyjsku. Ojciec był komunistą, mama bardzo pobożna. Ojciec odprowadzał w sobotę mamę do bóżnicy, a w Sądny Dzień brał nas do Krakowa na ciastka. Ojciec raczej siedział w więzieniach. Mama pościła, prosiła Boga o zlitowanie, ale nic z tego nie wyszło. W czasie wojny zginęli oboje, ojciec pobity na ulicy, matka w getcie. - W domu ja byłem jedynym synem, co ja chciałem, to ja otrzymałem. Ja pamiętam, że ja chciałem wiewiórkę. Ale u nas były wiewiórki rude, a ja chciałem wiewiórkę czarną. W naszej okolicy, w Zamojskiem, ich nie było. Więc ojciec pojechał do * Tekst ten by} opublikowany w "Tygodniku Powszechnym", nr 13/1992 r. 40 Krakowa, a potem do Wiednia i przywiózł mi w klatce czarną wiewiórkę. Mieliśmy las i staw za lasem. I ta wiewiórka uciekła mi w lesie. Płakałem. Kupili mi kucyka. Na pocieszenie. - Dwaj dziadkowie. Obaj mieli długie pejsy, nosili kapoty i takie typowe czapeczki Żydów warszawskich, czarne z małym daszkiem. Jeden mieszkał na Pradze i kiedy przyjeżdżał do nas, pił tylko herbatę w szklance, bo podejrzewał, co było zresztą prawdą, że jedliśmy świninę. Drugi dziadek, Szajek, miał restaurację za Żelazną Bramą naprzeciwko Hal Targowych. Też był Żydem pobożnym. Ale ten prosty Żyd wiedział, że dzieci trzeba kształcić. Pokolenie mojej matki już kończyło gimnazja, a następne pokolenie to już byli akademicy. Ale wówczas odchodzili od tradycyjnego żydostwa. To były wielkie tragedie. Przychodziłem do restauracji dziadka. Pamiętam bardzo dobry słony groch z pieprzem, na ciepło, do piwa. To był taki trik. Groch był bardzo słony, chciało się po nim jeszcze więcej pić. Przychodzili tam kupcy i woźnice z hal. Mówiono po żydowsku... - Ciocia Olga nosiła sznurowane buciki i opowiadała, że pszenica albo buraki obrodziły. Nic nie wiedziały o Żydach, ona i jej córka Rita. Używały arcypolskiej terminologii - stryjna, świekra, ale to było na początku XIX wieku i wszyscy mieli żydowskie imiona. Zelda Dworab wyszła za stryja mojego dziadka Szmula Zajdą. Babka była jeszcze troszkę tradycyjna. Jadła na przykład tylko na oddzielnych talerzykach. Ale mój kuzynek Rysio nie chciał jeść nic innego, tylko szynkę. Babka była bardzo elegancka i inteligentna, ale bawiła się z chłopskimi dziećmi, więc mówiła "łosiem" i "zjijść". Mały stoliczek nazywał się u nich w Kaliszu ryczka. A na przydrożny krzyż mówiono Boża męka. Urodziłam się i wychowałam na Nalewkach 23. Pamiętam nasze podwórko, przekupniów i domokrążców, którzy swoje zachwalanie towarów ubierali w piosenki. Alte brajt, alte zeml, stary chleb, stare bułeczki, alte sztihen brajt, stare kawałki chleba. To takie melodie dzieciństwa. Pamiętam sprzedawcę arbuzów. Stał koło wózka i krzyczał: ,,/ł hlap far a drajerl!" 41 (Chlapnąć za trzy grosze). Moja rodzina nie była religijna, choć utrzymywała koszerną kuchnię. Ojciec jadał szynkę razem ze mną, nie pościł, był syjonistą. Matka była tradycyjna, w sobotę jeździła tramwajem, ale wysiadała dwa przystanki wcześniej, żeby ludzie nie widzieli. Malowała usta i malowała włosy, choć pochodziła z rabinackiej rodziny Merenlenderów. Brat mojej matki miał fabrykę krochmalu. Tam w Polsce stale im mówili: "Jesteście obcy", a czuli się u siebie. Tutaj mówią: "Jesteście u siebie", a nierzadko czują się obcy. W przypadkowo spotkanym towarzystwie w Hajfie, Tel Awiwie czy Jerozolimie zawsze znajdzie się ktoś z Lublina, Białegostoku lub Warszawy. Wnuk rabina z Przysuchy albo krewny karczmarza z Lubartowa. Syn przyjaciela Nowotki albo córka krawca z biłgorajskiego rynku. W każdej grupie jest ktoś z Pawiej lub Dzikiej, ktoś z Krochmalnej lub Marszałkowskiej. Na ulicy, na przyjęciu, w niemal pustym wagonie kolejowym pod Nazaretem, w okolicach Cwatu lub Beer Szewy, gdy zawiodą wszystkie języki, zawsze jeszcze można liczyć na polszczyznę, mniej lub bardziej pordzewiałą. Jest ich kilkaset tysięcy - Żydów pochodzących z Polski. Wyjeżdżali, bo "za dużo pamięci było". Wyjeżdżali, bo "nie chcieli wszystkiemu być winni". Wyjeżdżali, bo ich wyrzucano. Wyjeżdżali z goryczą. Tutaj często śnią pejzaże z wierzbą płaczącą i pierogi z jagodami. Wspominają, jak pachną polskie słowa, bo tylko one mają zapach, żadne inne. Polska ciągle ich boli. Uważa, że jedynym miejscem, gdzie Żydzi żyją w Polsce, jest cmentarz na Gęsiej. Pochodzi z miasteczka Sokołów Podlaski, półtorej godziny jazdy od Warszawy. Czytał w jidysz wszystkich polskich klasyków. Wnuk nabożnego Żyda płakał czytając Sienkiewicza. Od piętnastego roku życia wychowywał się w Warszawie, na ulicy Dzielnej, ale jego domu już nie ma. Uczył się u rabina Soko-łowskiego. To był wielki rabin. Jego pejzaż był polskim pejzażem. Tam czuł zapach ziemi, tutaj nie czuje. 42 - Strata Polski to dla mnie więcej niż strata matki. Bo jak się traci matkę, wiadomo, ja też pójdę tam za nią. A ta strata jest bezpowrotna