ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Na automatycznej sekretarce nie została nagrana żadna wiadomość. Wszystko wskazywało na to, że nikt nie korzystał z tego mieszkania od dłuższego czasu. A zatem zniknięcie Silvy pozostawało tajemnicą. Nie mogła zostać dłużej, podejrzewała bowiem, że prześladowcy Danilo mogą w każdej chwili się tu zjawić. Wiedziała dokładnie, co powinna zrobić, ale w duchu nakazywała sobie, żeby zachować spokój. W mieszkaniu były tylko trzy pokoje, toteż przeszukanie ich nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Dokumenty, których szukała, znajdowały się w biurku stojącym w gabinecie. Wyciągnęła trzy ciężkie szuflady, wyjęła papiery i ułożyła je starannie w eleganckim skórzanym neseserze, trzymanym na taką okazję w szafie. Głównie przechowywali tu sprawozdania finansowe, choć jak na tak pokaźną fortunę było ich stosunkowo niewiele. Starali się ograniczać dokumentację do niezbędnego minimum. Silva raz w miesiącu przyjeżdżał do Kurytyby z bieżącą korespondencją i z taką samą częstotliwością przeglądał wcześniejsze papiery. Obecnie zaś nie mógł się nawet domyślać, gdzie jest ta cała dokumentacja. Przed wyjściem Eva włączyła ponownie system alarmowy. Chyba nikt z mieszkańców nie zauważył jej krótkiej wizyty. Następnie wynajęła pokój w skromnym hoteliku w centrum miasta, niedaleko Muzeum Sztuki Współczesnej. Banki wschodniej Azji były już otwarte, a w Zurychu dopiero dochodziła czwarta nad ranem. Wypakowała przenośny telefaks i podłączyła go do gniazdka telefonicznego. Wkrótce cały tapczan jednoosobowego pokoiku został zasłany wstęgami wydruków, pisemnych zleceń przelewów oraz bankowych potwierdzeń operacji. Odczuwała narastające zmęczenie, lecz nie mogła sobie pozwolić na luksus choćby krótkiej drzemki. Danilo powtarzał, że agenci z pewnością zaczną jej szukać. Nie miała więc po co wracać do domu. Zresztą jej głowę zaprzątały nie pieniądze, lecz myśli o Silvie. Czy jeszcze żył? A jeśli tak, to czy bardzo cierpiał? Ile im do tej pory powiedział i jak wiele go to kosztowało? Przetarła zaczerwienione oczy i zaczęła porządkować papiery. Nie miała nawet czasu na łzy. Tortury przynoszą najlepsze rezultaty trzeciego dnia bezustannych cierpień. Nawet najtwardsze charaktery wówczas powoli topnieją. Udręka bez reszty wypełnia sen oraz jawę, oczekiwanie na kolejną porcję bólu przeradza się w majaczenie. Trzy dni tortur niszczą wszelkie psychiczne bariery człowieka. Ale Guy chciał uzyskać efekty wcześniej. Jego więzień nie był wrogiem schwytanym podczas działań wojennych, lecz obywatelem amerykańskim poszukiwanym przez FBI. Tuż przed północą zostawił Patricka na kilka minut samego, aby mógł się zastanowić nad swoim dalszym postępowaniem. Tamten był cały zlany potem, skóra wokół elektrod poczerwieniała mu silnie od oparzeń. Spod samoprzylepnej taśmy na piersiach pociekła strużka krwi, gdyż w tym miejscu zaciski krokodylkowe założono zbyt mocno i ich ząbki powbijały się w ciało. Lanigan spazmatycznie łapał ustami powietrze i oblizywał spierzchnięte, popękane wargi. Nylonowa linka krępująca mu ręce w nadgarstkach i nogi w kostkach poprzecierała skórę do żywego. Po powrocie Guy usiadł na stołku obok prowizorycznego miejsca tortur. Przez chwilę trwał w milczeniu, w pokoju rozlegał się tylko chrapliwy oddech więźnia, który usiłował nad sobą zapanować. Z całej siły zaciskał powieki. - Jesteś bardzo uparty - odezwał się w końcu agent. Lanigan nie odpowiedział. Pierwsze dwie godziny kaźni nie przyniosły rezultatów. Każde pytanie dotyczyło pieniędzy i na każde padała powtarzana setki razy odpowiedź: "nie wiem". - Nie mam żadnych pieniędzy - twierdził stanowczo Patrick. - Więc co się z nimi stało? - Nie wiem. Guy nie miał specjalnego doświadczenia w wydobywaniu zeznań siłą. Wcześniej przeprowadził długą rozmowę z fachowcem, pewnym szaleńcem, który uwielbiał zadawać ból innym. Przeczytał też dość obrzydliwy podręcznik z tego zakresu. Niemniej prowadzenie tortur wcale nie przychodziło mu z łatwością. Postanowił jednak zastosować się do rad i teraz, kiedy więzień już dobrze wiedział, co go czeka, przeznaczyć trochę czasu na luźniejszą rozmowę. - Gdzie byłeś w czasie własnego sfingowanego pogrzebu? - spytał. Patrick wyraźnie się rozluźnił. Po raz pierwszy od dłuższego czasu padło pytanie nie związane z pieniędzmi. Zawahał się jednak, rozmyślając gorączkowo. O co mu chodzi? Ostatecznie został schwytany, tak czy inaczej cała prawda musiała wyjść na jaw. Może więc okazać trochę pokory i zaoszczędzić sobie cierpień? - W Biloxi - odpowiedział. - Ukrywałeś się? - Tak, oczywiście. - Ale obserwowałeś przebieg pogrzebu? - Tak. - Skąd? - Siedziałem na drzewie, z lornetką. Nadal jednak zaciskał powieki i kurczowo zwierał palce dłoni. - Dokąd później wyjechałeś? - Do Mobile. - Miałeś przygotowaną kryjówkę? - Tak. Jedną z kilku. - Jak długo tam przebywałeś? - Parę miesięcy... Z przerwami. - To dość długo, no nie? A gdzie dokładnie mieszkałeś w Mobile? - Wynajmowałem pokoje w tanich hotelach. Przenosiłem się z miejsca na miejsce, krążyłem po całym wybrzeżu zatoki. Destin, Panama City Beach, znów Mobile... - I pewnie odmieniłeś swój wygląd? - Owszem