ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Cecylia była znacznie bledsza i szczuplejsza. Miała jednak delikatne rysy, a jej lśniące, jedwabiste włosy lekko okalały twarz o spokojnych piwnych oczach. W jednym ze swoich listów ciocia Oliwia napisała do naszego taty, że Cecylia podobna jest raczej do rodziny Wardów i tak jak Wardowie zupełnie pozbawiona poczucia humoru. Wiedzieliśmy, że nie jest to komplement, a jednak byliśmy skłonni zaprzyjaźnić się raczej z Cecylią niż z Felicity. Chociaż przyznawaliśmy, że Felicity jest bardzo piękna, jednak z nieomylną u dzieci intuicją wyczuliśmy, że jest próżna i zbytnią wagę przykłada do swoich strojów i urody. — Dziwne, że Baśniowa Dziewczynka nie przybiegła nas powitać — powiedział wuj Alek zdumiony. — A przecież nie mogła się doczekać waszego przyjazdu. — Ciocia Oliwia nie pozwoliła jej wyjść, bo sama nie czuła się zbyt dobrze przez cały dzień — wyjaśniła Cecylia. — Kazała jej położyć się wcześnie. Sara była bardzo zawiedziona. — A kto to jest Baśniowa Dziewczynka? — spytał nieśmiało Feliks. — Ona właściwie nazywa się Sara — Sara Stanley. Ale przychodzi się z nami bawić jeszcze inna Sara — Sara Ray i jest to trochę kłopotliwe, gdy w takiej małej grupie są dwie osoby o tym samym imieniu, prawda? Ona zresztą też woli, kiedy się ją tak nazywa. Przekonacie się niebawem sami, że to do niej pasuje. Rozmowa przy stole znacznie się ożywiła, kiedy Dan trochę nieśmiało powiedział, że Piotrek również chciał wpaść, żeby nas poznać, ale musiał zanieść mąkę swojej mamie. — Piotrek? A któż to taki? Nie słyszeliśmy, żeby tu był jeszcze jeden chłopiec — zdziwiłem się. — To chłopak, który pomaga wujowi Rogerowi w gospodarstwie — odpowiedział za Dana wuj Alek. — Nazywa się Piotr Craig. Jest bystry i zręczny, ale psoci na równi z naszymi dziećmi. — On chce być narzeczonym Felicity — dodał bezlitośnie Dan. — Nie opowiadaj głupstw, kochanie — skarciła go łagodnie ciotka Janet. Felicity żachnęła się, obrzucając brata nieprzychylnym spojrzeniem. — Nie sądzę, żeby chłopiec do posług mógł być moim narzeczonym — powiedziała krótko i złote loki zatańczyły jej wokół głowy. Widać było, że się naprawdę rozgniewała i wcale nie udaje. Najwyraźniej nie była dumna z tego adoratora. Kiedy już zaspokoiliśmy głód po podróży — a ciotka Janet wiedziała, jak nam dogodzić — poczuliśmy się bardzo zmęczeni. I chociaż poprzednio obiecywaliśmy sobie, że zaraz po przyjeździe zwiedzimy cały dom, to teraz perspektywa nocowania w dawnym pokoju naszego taty wydała nam się nader nęcąca. Dan zaprowadził nas po schodach na facjatkę z widokiem na świerkowy zagajnik. Miał z nami spać w swoim łóżku, stojącym pod drugą ścianą. Pościel pachniała lawendą i wkrótce leżeliśmy pod słynną pikowaną kołdrą babci King. Okno było otwarte i ze stawu na łące słychać było rechotanie żab. Słyszeliśmy oczywiście takie wieczorne kumkanie i w Ontario, ale tu nawet żabi rechot wydawał nam się bardziej swojski i dźwięczny. Tak, z pewnością byliśmy pod urokiem tego domu, który niegdyś był domem naszego taty, a teraz miał być naszym. Tak często musieliśmy się z ojcem przeprowadzać do kolejno wynajmowanych mieszkań, że do żadnego z nich nie zdążyliśmy się przywiązać. Tu jednak, na farmie, którą nasz dziadek założył dziewięćdziesiąt lat temu, były nasze korzenie i nasza rodzina. — Pomyśl tylko, to są te same żaby, których słuchał tata — szepnął Feliks. — No nie, chyba jednak nie mogą być te same — sprzeciwiłem się, chociaż nie miałem pojęcia, jak długo żyje taka żaba. — Przecież tata wyjechał stąd przeszło dwadzieścia lat temu. — Może więc są to potomkowie tamtych żab — zgodził się Feliks — ale miejsce jest to samo. Drzwi naszego pokoju były otwarte, a po przeciwnej stronie korytarza przygotowywały się do snu obie dziewczynki i słychać było wyraźnie ich rozmowę. Zapewne nie rozprawiałyby tak głośno, gdyby wiedziały, że je słyszymy. — Ja ci się podobają chłopcy? — zapytała Cecylia. — Beverly jest całkiem przystojny, ale Feliks stanowczo za gruby — odpowiedziała bez namysłu Felicity. Feliks słysząc to zmiął ze złości kołdrę i jęknął. A ja poczułem, że chyba jednak polubię Felicity. No cóż, jak mogła nie być próżna, skoro nawet lustro, ilekroć w nie spojrzała, potwierdzało jej urodę. — A ja myślę, że obaj są bardzo mili — powiedziała z głębi serca Cecylia. „Kochana dziewczyna!” — wzruszyłem się. — Ciekawe, co o nich powie Baśniowa Dziewczynka — zastanawiała się Felicity, tak jakby dopiero to ostatecznie rozstrzygało sprawę. My obaj też czuliśmy, że jej zdanie będzie decydujące i jeżeli ona nas nie polubi, to właściwie nie ma znaczenia, co sądzą o nas wszyscy inni. — Ciekaw jestem, czy ta wasza Baśniowa Dziewczynka jest ładna… — powiedział głośno Feliks. — Wcale nie — odpowiedział bez namysłu Dan z drugiego końca pokoju. — Ale kiedy będziecie słuchali jej opowiadania, będzie wam się wydawała piękna. Wszyscy ulegają magii jej głosu. Dopiero jak się z nią rozstaniecie, pomyślicie, że właściwie wcale nie jest ładna. Drzwi do pokoju dziewczynek zatrzasnęły się głośno. W domu zapadła cisza, a my poczuliśmy się ociężali i senni. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. ROZDZIAŁ II KRÓLOWA SERC Obudziłem się o świcie. Promienie bladego majowego słońca przenikały do naszego pokoju przez gałęzie świerków, których wierzchołki poruszał chłodny wiatr. — Feliks, obudź się — szepnąłem, potrząsając bratem. — Po co? — spytał niechętnie. — Bo już jest rano i nie mogę się doczekać, kiedy pójdziemy trochę połazić. No chodź, nie budźmy go… Dan spał mocno, z otwartymi ustami. Feliks miał wielką ochotę włożyć mu do ust szklaną kulkę i z trudem udało mi się odwieść go od tego zamiaru. Wiadomo przecież, że Dan zaraz by się obudził i chciałby nam wszystko sam pokazać. A przecież przyjemniej będzie najpierw zwiedzić dom bez niego. Wymknęliśmy się cicho. Kiedy zeszliśmy na dół, wszyscy jeszcze spali. Jedynie w kuchni ktoś już się krzątał, chyba wuj Alek rozpalał ogień w piecu, ale w pokojach panowała jeszcze senna cisza. W holu zatrzymaliśmy się, żeby obejrzeć duży zegar dziadka. Nie chodził już wprawdzie, ale wciąż był bardzo piękny, z trzema wieńczącymi go złoconymi kulami. Miał też ozdobną wskazówkę, która wyznaczała kwadry księżyca, a także wgniecenie, które zrobił kiedyś nasz tata jako mały chłopiec, kiedy wpadł w złość. Wyszliśmy przed drzwi frontowe — oszołomieni i pełni zachwytu. Z południa wiał ciepły wiatr, niosąc z pól nie znane nam zapachy. Cienie świerków kładły się długie i wyraźne. Nad nami jaśniał błękit czystego nieba