ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Musiałem podbiec do strażnika, wyjaśniłem mu, kim jest Freddie i przekonałem go, żeby pozwolił mu zrobić zdjęcia. Freddie zszedł dopiero wtedy, kiedy skończył. Nakarmił karpie koi i powiedział, że ogród go urzekł. W małej wylęgarni ryb, gdzie można kupić pokarm dla karpi, Freddie wpisał dwa autografy do księgi pamiątkowej. Mimo to nie mógł w pełni korzystać z wolnego czasu, bo zawsze ktoś go rozpoznawał. Zdarzało się, że Freddie musiał dosłownie uciekać, ponieważ ktoś go rozpoznał i natychmiast gromadził się wokół niego tłum." Fregonese i Freddie zbliżyli się do siebie podczas pobytu Queen w Argentynie, a w miarę jak trasa koncertowa zbliżała się ku końcowi, obydwaj zaczęli się martwić „ostatnim dniem". „Obydwaj przyznaliśmy, że nie lubimy pożegnań. Nawiązaliśmy naprawdę dobrą znajomość, jedną z tych dziwnych bliskich przyjaźni, które rozkwitają w ciągu dwudziestu dni. Ludzie wierzą, że przyjaźń potrzebuje wielu lat, żeby dojrzeć i stać się wartościowa, ale czasami w ciągu kilku dni z właściwą osobą możesz osiągnąć coś, do czego nigdy nie doszedłbyś z innym człowiekiem nawet przez dwadzieścia lat. Rozmawialiśmy z Freddiem o tym, w jaki sposób się pożegnamy, ale nigdy nie rozwiązaliśmy tego problemu. Dał mi za to parę prezentów: czapkę i swoją fotografię, podpisaną: ŤDla Jorgego, milion podziękowań, Freddie.ť" Tego autografu Freddie'ego Mercury Fregonese nie musiał podpisywać sam. „Kiedy nasz samochód zajechał na lotnisko, wysiadłem, poszedłem prosto do stanowiska odprawy paszportowej linii Aeroli-neas Argentinas i powiadomiłem ich, że przyjechał Freddie Mercury. Potwierdzili rezerwację salonu dla VIP-ów i trzech miejsc w pierwszej klasie. Wróciłem do samochodu, powiedziałem Fre-ddie'emu, że wszystko jest załatwione, zabrałem paszporty do odprawy, a pracownik lotniska odprowadził ich do salonu dla VIP-ów. Kiedy zauważyłem, że Freddie zmierza w stronę salonu, powiedziałem po prostu: ŤDo widzenia. Na razieť i uścisnąłem mu rękę. ŤDo widzenia. Ciaoť, odparł i to był koniec. 215 Kilka miesięcy później nieoczekiwanie dostałem od niego kartkę: ŤJak się masz, Jorge? U mnie wszystko w porządku. Wszystkiego najlepszego, Freddie Mercury.ť Nic więcej. Ale nie żałuję czasu, jaki z nim spędziłem. Czułem, że znajomość z nim wzbogaca mnie. Był jednym z największych gwiazdorów świata, ale zachowywał się jak prosta i najczęściej niewymagająca osoba. Zdobył wszystko, co było do zdobycia, a teraz chciał tylko żyć. Odniosłem wrażenie, że artystyczna strona jego natury zaczęła go męczyć. Znałem artystów, którzy byli gwiazdami warowne na scenie, jak i poza nią; bez przerwy zachowywali się jak wybitne osobistości. Freddie był inny. Na scenie był zdumiewającą elektryczną maszyną, zapierał dech. Ale poza sceną zachowywał się zupełnie inaczej, co zawsze dziwiło ludzi. Freddie był jak dzień i noc. Występ dobiegał końca, ale jeśli o niego chodziło, gwiazda mogła pozostać na scenie. Freddie, który szedł po koncercie do garderoby, był skromnym, zwyczajnym człowiekiem. Zawsze czułem, że jest dobrym, człowiekiem. Używając jego własnej definicji, był dorosłym, który cieszył się życiem, na jakie nie mógł sobie pozwolić w dzieciństwie. Osiągnął etap, na którym mógł mieć wszystko, czego zapragnął. Chcę wszystkiego? Czasami odnosiłem wrażenie, że Freddie zmusza się do pożądania rzeczy, nawet jeśli w istocie wcale mu na nich nie zależało." Podniosły nastrój Queen w związku z argentyńskim triumfem opadł nieco w połowie trasy koncertowej, kiedy nadeszły wieści, że ich ambicja wystąpienia na osławionym, największym na świecie stadionie Maracana w Rio de Janeiro, mogącym pomieścić sto osiemdziesiąt tysięcy osób, została ukrócona przez biurokracje. Trudno było zlekceważyć techniczne, prawne i polityczne trudności, jakie zespół napotkał w Brazylii, ale nawet one nie mogły przerwać trasy. Zespół przystał na stadion Morumbi w Sao Paulo, dalej na południe, gdzie 20 marca 1981 roku zagrali dla stu trzydziestu jeden tysięcy osób, co do dzisiaj stanowi rekordową liczbę widzów, którzy zapłacili za bilety na jeden koncert. Następnego wieczoru kolejne sto dwadzieścia tysięcy osób wzięło udział w magii. Porządku pilnowali policjanci na narowistych koniach, a uzbrojeni tajniacy krążyli wśród oniemiałego tłumu ludzi, z których większość nigdy w życiu nie widziała czegoś podobnego. W mieście, gdzie mało kto mówi po angielsku, widok ponad stu tysięcy osób śpiewających razem z zespołem Love of My Life, hymn Queen w Ameryce Południowej, był szczególnie poruszający. 216 i od niego porządku. cej. Ale nie ność z nim 'ów świata, jąca osoba. : tylko żyć. zaczęła go vno na sce-^bitne oso-elektrycz-t się zupeł-zień i noc. zda mogła o gardero- ego i, na jakie ia którym ? Czasami da rzeczy, triumfem ły wieści, na świe-ieścić sto rokrację. me trud-ie mogły 10 Paulo, stu trzy-vą liczbę stepnego ť1 w ma-bniach, :i, z któ-obnego. •nad stu fy Life, zający. Ogromny sukces trasy po Ameryce Południowej stał się osobistym triumfem menadżera Jima Beacha, który przez pięć miesięcy przekonywał władze obu krajów, że wszyscy odniosą korzyści z pionierskiej rockowej przygody Queen. „Na siedmiu koncertach zespół Queen obejrzało ponad pół miliona ludzi, którzy nigdy wcześniej nie zetknęli się ze zjawiskiem koncertu rockowego", powiedział Beach w Brazylii w 1981 roku. „Koszty koncertowania na tym kontynencie są tak olbrzymie, że zyski zespołu są niewielkie. Ale promocja jest cudowna. W ciągu naszego ostatniego tygodnia w Argentynie wszystkie dziesięć albumów Queen zajęło czołowe dziesięć pozycji na listach przebojów. Przed naszym przyjazdem wszyscy mówili, że żaden zespół nie może koncertować z powodzeniem w Ameryce Południowej, ale my zadaliśmy temu kłam. W Brazylii pięćdziesiąt procent ludności ma poniżej dwudziestu jeden lat, co stanowi wielki potencjał publiczności." „Nie mieliśmy pojęcia, jak na nas zareagują", dodał Briaa. „W Europie i Stanach Zjednoczonych wiemy, czego się spodziewać, ale dla tutejszych fanów byliśmy zupełnie nowym zjawiskiem. Argentyńczycy są trochę bardziej wyrafinowani, mieli pewne pojęcie o tym, czego się spodziewać, ale dla brytyjskich fanów wszystko było całkowicie nowe. Przeżyłem jeden z najbardziej podniecających momentów w życiu, kiedy wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że czeka na nas sto trzydzieści tysięcy osób." Wielu krytyków Queen stawiało prowokacyjne pytania, czy zespół ma moralny obowiązek unikania występów w takich krajach jak Argentyna i Brazylia. Pojawiły się głosy, że Queen może zostać oskarżony o popieranie tamtejszych reżimów. Jim Beach nie okazał jednak skruchy: „Gdybyśmy przyjęli takie stanowisko, byłoby bardzo mało krajów poza Europą Zachodnią i Ameryką Północną, w których moglibyśmy występować