ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Mac był wysokim, szczupłym mężczyzną, mniej więcej mojego wzrostu i zaledwie jakieś dwanaście lat starszym ode mnie; według moich obecnych kryteriów był młodym księdzem. Miał rzadkie, jasne włosy i duży nos, który nadawał mu wyglądu wyniosłego orła. (Wciąż jeszcze jest księdzem, umiarkowanie dobrym proboszczem. I wciąż go nie lubię.) - Jesteś bardzo dumnym młodzieńcem, Brennan, bardzo dumnym - powiedział wreszcie, wyciągając w moim kierunku palec wskazujący. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że przegrałem. W tej strasznej chwili bałem się nawet, iż usuną mnie z seminarium; byłby to jedyny, w moim pojęciu, sposób pozwalający im usprawiedliwić to, co zamierzali zrobić. Wiele lat później dowiedziałem się, że Yandy i kilku innych jezuitów miało właśnie taki zamiar, ale Mac ich przed tym powstrzymał. - Sądzę, że muszę jeszcze dużo nad sobą popracować - powiedziałem bez przekonania. - Powinieneś pojechać do Rzymu, powinieneś... Nie możemy jednak posłać tam kogoś tak dumnego jak ty. Pat Donahue nie jest ani tak inteligentny jak ty, ani nie ma takiego wpływu na innych, ale ty jesteś zimny i arogancki. Głupio postępujesz z ludźmi... - Dlaczego mam więc na nich taki wpływ? - wtrąciłem, pragnąc zdobyć choć jeden punkt, zanim zostanę stąd wyrzucony. Mac pochylił się ku mnie w swoim krześle, obserwując mnie wyniośle. - Jeśli masz zamiar ze mną się kłócić, możemy zakończyć rozmowę już w tej chwili - powiedział. - Nie, nie, ojcze - powstrzymałem się. - Oczywiście, nie zamierzam się kłócić. Próbuję tylko zrozumieć. Niespodziewanie złagodniał. - Twój problem polega na tym, że uważasz się za lepszego od innych, a to dlatego, iż twoja rodzina jest bardzo bogata. - Nie wiodło się nam dobrze, gdy mój ojciec walczył przeciwko hitlerowcom - powiedziałem, przekonany, że ten patriotyczny wstęp przysporzy mi plusów. - Niestety, ta lekcja niczego cię nie nauczyła. Będziesz więc miał jeszcze cztery lata nauki w tym seminarium, żeby zrozumieć, iż pieniądze z nikogo nie robią lepszego od innych. - Tak, ojcze - przytaknąłem posłusznie. - Spróbuję. Chciałem wykrzyczeć mu w twarz swoją pogardę, tak głośno, aby słyszało mnie całe seminarium. - Rzym to nie wszystko - kontynuował. - Powinieneś spojrzeć na najbliższe cztery lata jako okres pokuty, czas opamiętania się, czas refleksji nad tym, jak mało znaczącą rzeczą są pieniądze. - Tak, ojcze - powiedziałem. Nie mogłem się jednak powstrzymać, żeby nie dorzucić: - Jednak lubię to seminarium i pobytu tutaj przenigdy nie będę uważał za pokutę. - Jesteś bardzo inteligentnym młodym człowiekiem, Brennan - rzucił Mac z namysłem, niepewnie. - Wcale nie jestem pewien, czy ukrywając swoje rozczarowanie, nie drwisz ze mnie. - Nie, ojcze - rzekłem hardo. - Może to niewiarygodne, ale wcale nie jestem rozczarowany. Pat czekał za drzwiami. Jego twarz, wyrażająca skrajny niepokój, była niemal szara. Potrząsnąłem jego ręką. - Gratuluję - powiedziałem. - Sprzedam ci słownik angielsko-włoski. Przez jego twarz przebiegł grymas bólu, a nie radości. - Nie pojadę tam, Kevin - wyszeptał. - To ciebie powinni tam posłać. Powiem im to. Moja rodzina potrzebuje ode mnie pomocy tutaj, w kraju. Mówił to szczerze, szczere było każde jego słowo. Ale wiedział też, co mu odpowiem. - Nie jesteś tu ani odrobinę bardziej użyteczny dla rodziny niż w Rzymie. A mnie i tak tam nie wyślą, nie mam żadnych szans. Po co więc zostawiać to miejsce komuś innemu? Musisz pojechać, bez dwóch zdań. Mógł nalegać, upierać się. Zapewne w końcu wysłaliby mnie. Wiedział o tym i ja doskonale wiedziałem. Tego dnia, wówczas, w tym seminaryjnym ciemnym korytarzu, nasze ścieżki zaczęły się rozchodzić. R1955 Nie mogłem zapomnieć tych kłujących iskierek, jakie pojawiły się w oczach Pata Donahue. Czy były tam również przedtem, zanim w ogóle zaświtała mu myśl, że pojedzie do Rzymu? Skąd wziął się dziwny strach w spojrzeniu miłego, dojrzałego rzymianina, jakim Pat stał się przez te dwa lata? Dlaczego był taki nerwowy, kiedy rozmawiał ze mną? Nie stracił nic ze swego wdzięku i uroku osobistego, widocznych zwłaszcza wtedy, gdy opowiadał zabawne, ośmieszające Watykan historie. A jednak jego śmiech i radość zdawały się wymuszone. Co się z nim stało w tym Rzymie? Nasz rozklekotany furgon, pożyczony z willi Clearwater Lakę, gdzie wypoczywałem razem z Nickiem McAuliffem, trząsł się głośno podczas całej drogi do "letniego domu" Tanseyów. Z całą mocą nakazałem sobie wyrzucić Pata z myśli w chwili, gdy samochód wjechał na podjazd. Na ławce przed domem siedziały cztery kobiety. W skupieniu czytały książki, sprawiając wrażenie, jakby były mieszkankami dużego i drogiego domu starców. W gruncie rzeczy posiadłość Tanseyów przywodziła na myśl taki przybytek. Moja matka marszczyła czoło nad The Quiet American. Mary Tansey z krzywym uśmiechem na twarzy wpatrywała się w kartki Andersonville. Jej mała, ostra twarz wydawała się jeszcze bardziej ściągnięta niż zwykle. A "zwykle" oznaczało grymas niechęci wobec wszelkich wysiłków, jakie należy wkładać w życie. Maureen, wprost uderzająco śliczna, leniwie przewracała karty The Mań in the Gray Flannel Suit, a Georgina Carrey, ciemnowłosa, dobrze zbudowana kobieta, siedem albo osiem lat starsza od Maureen, nudziła się nad tygodnikiem z Eagle River. Wszystkie ubrane były dość skąpo; wyglądały, jakby miały iść na plażę albo do łóżka. Jeśli chodzi o panią Carrey, to chyba znajdowała szczególne upodobanie w noszeniu strojów tak skąpych, jak to tylko możliwe. Na stojącym przy ławce stoliku walały się pozostałości po śniadaniu: okruchy po grzankach, puste szklanki po soku pomarańczowym i dwie do połowy tylko pełne filiżanki z kawą. Obszerny i doskonale utrzymany trawnik opadał nieskazitelną zielenią do samego brzegu jeziora. Błękitne wody Lakę Minocąua lśniły zwodniczo, nie zdradzając, iż są o wiele zimniejsze niż wody naszego małego jeziorka na drugim końcu stanu. - Za późno, Kevin - zakomunikowała Maureen, całując mnie na powitanie z takim zapałem, że zrobiło mi się nieznośnie gorąco. - Golfiarze wyszli już na pole. Miała fryzurkę a la Audrey Hepburn z Rzymskich wakacji. Matka powitała mnie bardziej macierzyńskim pocałunkiem. Mary Tansey ledwie zauważyła moje przybycie, a Georgina Carrey obdarzyła uważnym, taksującym spojrzeniem, po czym powróciła do swojego tygodnika. Przedstawiłem im Nicka. Nick przyjął zaoferowaną mu kawę. Ja zdecydowałem się na herbatę