Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
- Powiedziałem im, żeby przyszli jutro. - Jesteś na mnie zły, panie? - Nie. Przecież sam prosiłem, byś postarała się coś zrobić. Po prostu nie spodziewałem się... - Roześmiał się smutno i potrząsnął głową. Wstał i spojrzał na nią. - Muszę lepiej cię pilnować albo wykradniesz mi sprzed nosa wszystkich pacjentów. Szturchnął ją lekko, żartobliwie. Weszli do środka. Aleksander zaciągnął zasłonę i wziął pudełko z półki. - Aha, właściwie dlaczego odszedł ten Betus? Czyżbyś uzdrowiła go, kiedy czekał? Hadassa uznała, że powinna odpowiedzieć poważnie na jego żartobliwe pytanie. - Zdaje mi się, że przyczyną jego dolegliwości był strach. Aleksander spojrzał na nią z zaciekawieniem. - Strach? Jakże to? - Troska, panie. Nie ma pracy, a musi wyżywić rodzinę i zapewnić jej dach nad głową. Powiedział, że kłopoty z żołądkiem zaczęły się kilka tygodni temu - kiedy stracił pracę w porcie. A bóle głowy ma od kilku dni, odkąd właściciel domu oznajmił mu, że wyrzuci całą rodzinę na bruk, jeśli nie dostanie czynszu. - Niemały kłopot i dość pospolity. Zaradziłaś jakoś? - Nie, panie. - Odszedł więc, choć nie pozbył się dolegliwości? - Aleksander westchnął. - Pewnie znużył się czekaniem. - Wziął z pudełka kilka monet i zatrzasnął wieczko. - Wcale nie mam mu tego za złe - dodał, wsuwając pudełko do przegródki. - Gdybym umiał pracować szybciej, przyjmowałbym więcej pacjentów... - Powiedział, że ból głowy ustąpił. Zaskoczony Aleksander spojrzał bacznie na Hadassę. Wyprostował się i zmarszczył brwi, bo zrobiło mu się nieswojo. Nie po raz pierwszy tak się poczuł w jej obecności. Kiedy jej ropiejące rany zagoiły się bez żadnej przyczyny, bał się prawie ją dotknąć. Z pewnością była to sprawa Boga, a takiego potężnego Boga lepiej nie lekceważyć. - Czy wzywałaś imienia swojego Jezusa? - Czy wzywałam? - spytała i trochę zesztywniała. - Jeśli pytasz, czy wypowiadałam jakieś zaklęcia, odpowiem, że nie. - Błagałaś więc swojego Boga, by uczynił to, czego pragniesz? - Nie. We wszystkim spełnia się wola Pana. - Coś jednak zrobiłaś! Co takiego? - Wysłuchałam Betusa. - I to wszystko? - Modliłam się, a potem powiedziałam Betusowi o Jezusie. I Bóg poruszył serce Seweryny, by dała mi dwa kwadransy dla Betusa. Aleksander potrząsnął głową, całkowicie zbity z tropu tym wyjaśnieniem. - To nie ma żadnego sensu, Hadasso. Po pierwsze, Seweryna dała ci pieniądze, bo byłaś dla niej miła. Po drugie, nie miała pojęcia o kłopotach gnębiących Betusa. - Ale Bóg o nich wiedział. Aleksander poczuł jakiś niepokój. - Zbyt swobodnie mówisz, Hadasso, o swoim Bogu i Jego mocy. Myślałem, że właśnie ty, która tak wiele przecierpiałaś, powinnaś wiedzieć, że świat jest jak niegodziwy król z twojej opowieści. Nie znasz ludzi, którzy tu przychodzą, ale mówisz im bez wahania o Jezusie. Uświadomiła sobie, że Aleksander siedział tuż przy zasłonie i słyszał każde słowo, które kierowała do Eficharys i Heleny. - Bez względu na to, co możemy sobie myśleć, świat należy do Pana, Aleksandrze. Czegóż miałabym się lękać? - Śmierci. Potrząsnęła głową. - Jezus dał mi wieczne życie w Sobie. Niechaj odbiorą mi życie tutaj, skoro Bóg trzyma mnie na swojej dłoni i nikt nie może mnie od Niego zabrać. - Rozłożyła ręce. - Czyż nie widzisz tego, Aleksandrze? Betus nie potrzebował mojej ostrożności. Ani Seweryna, ani Eficharys, ani Helena. Potrzebują czegoś innego, wiedzy, że Bóg kocha ich tak samo jak mnie. I ciebie. Aleksander obracał monety w dłoni. Jej wiara budziła czasem lęk. Hadassa dowiodła już, jak jest głęboka; tak głęboka, że można oddać za nią życie. Zastanawiał się, czy przyjdzie taki dzień, że ta wiara mu ją zabierze... Szybko odepchnął tę myśl, nie próbując zastanowić się, dlaczego przeszył go taki strach. Nie chciał nawet myśleć o tym, że mógłby ją stracić... Jeszcze bardziej się bał siły, którą w niej wyczuwał. Czy z niej samej się bierze, czy też od Boga, który może ją w każdej chwili zabrać? Bez względu na to, jaka była odpowiedź, zdarzało się, że Hadassa mówiła rzeczy, od których dostawał gęsiej skóry. - Muszę pomyśleć - powiedział i wyminął ją. Pozwalając się unosić ludzkiemu prądowi wypływającemu z łaźni, Aleksander rozważał swą wiedzę medyczną i zastanawiał się nad tym, co powiedziała Hadassa - że przyczyną choroby może być lęk. Im więcej o tym myślał, tym bardziej był ciekaw, czy można to sprawdzić, prowadząc odpowiednie zapiski. Kupił wino i chleb i wrócił do sklepiku, chcąc jak najszybciej z nią o tym porozmawiać. Zasunął kulisę, zamykając sklepik na noc. Wyjął tobołek spod stołu i usiadł na nim. Urwał kawał chleba i podał Hadassie, która usiadła naprzeciwko. Przechylił bukłak i nalał jej i sobie wina