ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- Jeno dojrzałam strażników, zaraz mnie cosik niedobrego tknęło... - Przeciek z wójtem już od rana naradzały się w karczmie. - Nachlały się gorzałki i dalejże chodzić po chałupach, a ludzi pędzić do roboty... - Wójt dobrze wie, powinien był w urzędzie przełożyć, jak jest w Lipcach - ozwał się Rocho, próżno chcąc przekrzyczeć wzburzone głosy. - Hale, dobrze on z nimi trzyma! - I pierwszy na wszystko naprowadza. - A o to jeno stoi, z czego ma profit - zakrzyczały znowu. - Namawiał, aby dać tamtym po mendlu jajek z chałupy albo po kurze, tu poniechają i drugie wsie do szarwarku wygonią. - Tych kamieni bym dała! - Kijaszkiem przyłożyła! - Cichocie, kobiety, by was nie skarali za ubliżenie urzędowi! - Niech karzą, niech wezmą do kozy, do oczu stanę choćby największemu urzędowi i wypowiem wszystko, w jakim to ukrzywdzeniu żyjemy!... - Wójta bym się bojała!... Figura zapowietrzona!... Tyle mi znaczy, co ta kukła do strachania wróbli!... Nie pamięta o tym, że chłopy go wybrały, to i one mogą z tego urzędu zesadzić... - wrzeszczała Płoszkowa. - Karać by jeszcze mieli!... A nie płacim to podatków, nie dajem chłopaków w rekruty, nie robim, co ino każą!.. Mało im jeszcze, że nam chłopów pobrali!... - A niech się zjawią, wnet jakaś bieda pada na kogoś. - Psa mi ano we żniwa w polu ustrzelili!... - Mnie zaś do sądu podali, że się sadze zapaliły!... - A mnie to nie, żem to łoni len suszyła za stodołą? - A jak to sprały Gulbasiaka, że kamieniem na nich puścił!... Krzyczały spólnie, ciżbiąc się do Rocha, aż uszy zatykał od wrzasku. - A dyć przyciszcie się! Gadaniem nic nie poredzi! Cichocie!... - wołał. - To idźcie do wójta i przedstawcie, albo wszystkie tam pociągniem z mietłami!... - darła się zawzięcie Kobusowa. - Pójdę, ino już się rozejdźcie!... Przecież tyle roboty ma każda w chałupie... już ja przedstawię dobrze!... - prosił gorąco bojąc się powrotu strażników. Że zaś w tę porę przedzwonili południe na kościele, tu się zaczęły z wolna rozchodzić rajcując głośno i przystając przed chałupami. Rocho zaś prędko wszedł do sołtysowego domu, gdzie był teraz mieszkał, nauczał bowiem dzieci w pustej izbie Sikorów, na drugim końcu wsi, za karczmą. Sołtysa nie było doma, podatki powiózł do powiatu. Opowiedziała mu zaraz Sochowa spokojnie, po porządku, jak to było. - Bych jeno z tych wrzasków nie wyszło co złego!...- zauważyła w końcu. - Wójtowa wina. Strażniki robią, co im przykazali, on zaś wie, jako we wsi ostały same prawie kobiety, że w polu nie ma kto robić, a nie dopiero na szarwarki jeździć. Pójdę do niego, niech załagodzi sprawę, by sztrafów nie kazali płacić!... - To wszystko patrzy, jakby się na Lipcach mściły za las!... - powiedziała. - Któż by?... - dziedzic?!... Moiściewy! a cóż on ma do urzędów? - Zawżdy pan z panem łacniej się zmówi, w przyjacielstwie żyją, a mścić się na Lipcach zapowiadał!... - Boże! że to i dnia spokojnego nie ma!... Cięgiem coś nowego!... - Bych ino gorsze już nie przyszło!... - westchnęła składając ręce jak do pacierza. - Zleciały się kiej sroki, a pyskowały, że niech Bóg broni!... - Jakże, ten się drapie, kogo swędzi!... - Wrzaskiem nie poradzi, jeno nową biedę można sprowadzić!... Rozdrażniony był i zestrachany, by znowu na wieś co złego nie padło. - Wracacie to do dzieci? Podniósł się był z ławy. - Rozpuściłem swoją szkołę: święta; a po drugie, że muszą w chałupach pomagać, tyle wszędzie roboty!... - Byłam rano za najemnikami na Woli, po trzy złote obiecywałam od orki, jeść bym dała i ni jednego nie namówiłam. Każden swoje przódzi obrabia: gdzie mu to dbać o kogo! Obiecują przyjść za niedzielę abo i dwie!... - Jezu! że to człowiek ma ino te dwie, i słabe, ręce!... westchnął ciężko. - Pomagacie wy i talk narodowi, pomagacie!... Kiejby nie wasz rozum i to serce dobre, to już nie wiada, co by się z nami wszystkimi stało!... - Bym to mógł, co chcę, nie byłoby biedy na świecie nie! Rozwiódł ręce w onej niemocy ciężkiej i wyszedł śpiesznie do wójta. Jeno że tam nierychło doszedł wstępując po chałupach: Wieś się już uspokoiła nieco; jeszcze tam kajś w poniektórych opłotkach pyskowały co najzawziętsze, ale większość rozeszła się szykować warzę obiednią, a po drogach jeno wiater hulał jak przódzi i drzewinami miotał. Ale wnetki po przypołudniu, mimo wichury uprzykrzonej, zaroiło się wszędy od ludzi, że w obejściach, po ogrodach, przed chałupami, w sieniach i izbach zawrzało kiej w ulach od roboty i nieustających jazgotów babich - boć to przeciech ino same kobiety się zwijały a dziewczyniska, zaś trafił się chłopak, to jeszcze taki z koszulą w zębach, a najwyżej do pasionki przydatny, gdyż co starsze wraz z ojcami siedziały