ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Trwał w jego świadomości, kształtował postawy. Żadne inne wydarzenie nie wywarło tak wielkiego wpływu na bieg wypadków ostatniego półwiecza. Po Powstaniu pozostał bezludny stos wypalonych ruin i zawiedzionych nadziei - ale ocalało poczucie spójni i jedności, jakiego ten naród nigdy przedtem nie osiągnął. Zdrada, jakiej dopuściły się Sowiety, przy pełnym moralnym, politycznym i propagandowym poparciu swoich polskich instrumentów, zohydzanie i prześladowanie żołnierzy AK, przedstawianie bohaterów jako zdrajców - spójnię tę wzmocniło pogłębiając równocześnie przepaść między rządzonymi i rządzącymi. Stała się ta przepaść niewidoczną i ostatnią linią obrony, która przebiegała w sercach i umysłach ludzkich. Wielka zmowa całego narodu, jaką była Polska Podziemna, przetrwała gdzieś na dnie świadomości ludzkiej i stała się cementem jednoczącym w oporze moralnym, stawianym skutecznie totalnym rządom, narzuconym przez obcą przemoc i utrzymywanym przy władzy przez groźbę jej użycia. Powracała ta jedność w chwilach wielkich zrywów, aby odrodzić się w pełni w masowym ruchu, który przybrał imię Solidarność. Bezkrwawe zwycięstwo Solidarności, wyzwolenie Polski jej własnymi siłami tkwiło swymi korzeniami w AK, Powstaniu Warszawskim i w "Burzy". Twoje to było, Panie Generale, za grobem zwycięstwo, Twoje, Twoich żołnierzy i całego narodu. Ty, i Twoi żołnierze pokazaliście, że nie ma posterunku straconego, póki są ludzkie serca, które go bronią. Tak jak nie ma bitwy przegranej, dopóki jej się za przegraną nie uzna. Szukam w myślach tej chwili, w której droga życia generała Bora osiągnęła swój punkt szczytowy. I znajduję ją w pierwszych dniach po klęsce. Niemcy zażądali wówczas od dowódcy AK, który był już ich jeńcem, by wydał swym oddziałom na terenach pozostających pod okupacją niemiecką rozkaz do zaprzestania dalszej walki. Komorowski z miejsca i bez namysłu żądanie to odrzucił. Gdy adiutant Goebbelsa, Wilfred von Oven, meldował o tym swojemu szefowi, ten zaciekły wróg, który szykował Polakom totalną zagładę, wykrzyknął: - "Co za naród! Ta Polska poprzez swoje dzieje nieustannie najeżdżana, okupowana, rozdarta, jej granice zniesione, życie narodowe zdławione, a jednak duch tego narodu przetrwał wieki i jak płomień wciąż bije w górę z popiołów i zgliszcz. Im groźniejsza nawałnica, tym większy żar" (W. von Oven, Mir Goebbels zum Ende, Buenos Aires 1950, s. 155-156). Uosobieniem tego narodu, który w chwilach największych klęsk nigdy się nie poddał, wszystko wytrzymał, wciąż upadał pod swym krzyżem i za każdym razem znajdował w sobie ducha i siłę, by podnieść się i iść dalej - uosobieniem tego ducha stał się generał Tadeusz Bór-Komorowski. Za chwilę nasza wspólna Matka - wolna polska ziemia przytuli do siebie i przygarnie na zawsze jednego ze swych najwierniejszych Synów i Obrońców. Tętno historii Uroczystości 50. rocznicy Powstania różniły się od wszystkich poprzednich obchodów rocznicowych. Nie zamknęły się w granicach naszej polskiej parafii, lecz zyskały rozgłos w skali światowej. Zwracały się nie tylko ku przeszłości, lecz także ku przyszłości. Nie ograniczyły się do oddania hołdu poległym. Rocznica stała się okazją do poczynań służących zabezpieczeniu Polski przed powtórzeniem się nieszczęść. Trudno nie zgodzić się z Adamem Michnikiem, że była to zasługa Prezydenta. Decyzja podniesienia rangi tej rocznicy do rangi wydarzenia międzynarodowego zapadła już rok temu. Zaproszenie na uroczystości szefów państw nie tylko dawnych aliantów, ale i dwóch sprawców klęski Powstania było posunięciem trudnym i ryzykownym, a więc odważnym. Wałęsa nie mógł być pewny, jak to zaproszenie przyjęte będzie przez społeczeństwo, dobrze pamiętające bezmiar doznanych krzywd i cierpień. Dla wszystkich żołnierzy Polski Podziemnej był to spóźniony o 50 lat Dzień Zwycięstwa. Zwycięstwa w obu wojnach, bo były to dwie wojny - jedna z Niemcami, druga z Rosją. W tej pierwszej przegraliśmy bitwę wrześniową, ale stawiając czoło przygniatającej przewadze niemieckiej rozpętaliśmy wokół Polski taniec ogólnoeuropejski, a później ogólnoświatowy, który zakończył się w 1945 r. upadkiem Rzeszy hitlerowskiej, śmiercią Hitlera i zniweczeniem jego zamiarów totalnej zagłady narodu polskiego. W wojnie ze Związkiem Sowieckim byliśmy samotni do chwili wybuchu zimnej wojny. Zakończyła się ona w 1989 r. upadkiem komunistycznej monopartii, rozpadnięciem się Związku Sowieckiego i wyzwoleniem spod jego dominacji narodów ujarzmionych. Udział Polski w tym zwycięstwie był chyba większy jeszcze niż w wojnie z Hitlerem. Nikt, kto nie przeżył eposu 63 dni Powstania, nie pojmie wzruszenia, jakie chwytało nas za gardło w chwili powrotu do Warszawy gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego w godzinie "W" na Cmentarz Powązkowski, a później w czasie wspaniałej uroczystości na placu Piłsudskiego i na placu Krasińskich. Pięćdziesiąt lat temu, gdy meldowałem się generałowi Borowi po powrocie z Londynu, miałem uczucie, że dotykam tętna historii. Gdy 50 lat później słuchałem słów prezydenta demokratycznych Niemiec, proszącego Polskę o wybaczenie, właśnie w tym momencie i w tym miejscu, w sercu Warszawy, poczułem, że znowu dotykam tętna historii. Był to akt pokuty, który tu, w Warszawie, nagrodzony został gorącymi oklaskami tłumów i odbił się potężnym echem w całym świecie, a przede wszystkim w Niemczech. Był to milowy krok na drodze ku obaleniu barier psychologicznych zagradzających Polsce drogę do zachodniej Wspólnoty Europejskiej i Atlantyckiej. A więc drogę do bezpieczeństwa. A równocześnie my, obecni na placu, i cały świat mogliśmy dowiedzieć się, że drugi dawny wróg nie stawił się w Warszawie w osobie swego najwyższego przedstawiciela i nie tylko odmówił przeproszenia, ale nawet przyjęcia współodpowiedzialności za klęskę Powstania, zagładę miasta i śmierć 200 tysięcy ludzi. Wysłannik Jelcyna tłumaczył, że nie pozwoliły na to nastroje panujące dziś w Rosji