ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Nałożywszy rękawice zabrały się do roboty ustawiwszy się szeregiem przed prasą. Była to maszyna składająca się z dwóch słupów połączonych poprzeczną belką przytwierdzoną kołkami; pod tę belkę podkładano snopy kłosami na zewnątrz; opuszczała się ona w dół, w miarę jak objętość snopów zmniejszała się. Dzień rozjaśniał się, a światło zamiast padać od góry, z nieba, przenikało przez bramę stodoły jako odblask śniegu. Dziewczęta wyciągały spod prasy garście kłosów, lecz obecność obcych kobiet opowiadających sobie wzajem plotki nie pozwalała Izie i Mariannie wszcząć rozmowy o dawnych dobrych czasach, jak na to miały ochotę. W pewnej chwili usłyszały stłumiony tupot kopyt końskich i przed wrota stodoły zajechał farmer. Zsiadłszy z konia podszedł do Tessy i z zamyśleniem przyglądał się jej twarzy obróconej do niego profilem. Z początku nie oglądała się, lecz pod jego natarczywym spojrzeniem odwróciła głowę i spostrzegła, że jej pracodawca był tym człowiekiem z Trantridge, przed którym uciekła na gościńcu na skutek jego aluzji do jej dawnych przeżyć. Zaczekał do chwili, gdy zaniosła wyciągnięte już wiązki słomy na stertę leżącą na zewnątrz, i powiedział: – Więc to ty jesteś tą kobietą, która tak źle przyjęła moje grzeczności? Niech mnie powieszą, jeżelim się od razu nie domyślił, skorom tylko usłyszał, żeś się tu zgodziła do pracy! Hę, hę, myślałaś, że jesteś górą za pierwszym razem w oberży, kiedyś to była ze swoim kawalerem, i za drugim razem, kiedyś uciekła ode mnie na gościńcu! No, ale teraz przyszła kryska na Matyska! – zakończył z grubiańskim śmiechem. Tessa, znajdując się niby ptak w potrzasku między amazonkami a farmerem, nie odpowiedziała nic i dalej wyciągała słomę. Znała się dostatecznie na ludziach, by wiedzieć, że tym razem może nie obawiać się umizgów swego pracodawcy; było to z jego strony raczej znęcanie się przez zemstę za upokorzenie, jakiego doznał od Clare'a. Z dwojga złego wolała to ostatnie i czuła się na siłach, by to jakoś ścierpieć. – Myślałaś pewnie, żem się w tobie zakochał, co? Czasem kobiety bywają takie głupie, że każde spojrzenie biorą na serio. Dla takich młodych srok nie ma lepszego lekarstwa, by im to wybić z głowy, jak zimowa praca w polu, a ty podpisałaś umowę, że będziesz pracować do Matki Boskiej Kwietniowej. No, a czy teraz mnie przeprosisz? – Uważam, że to pan powinien mnie przeprosić. – Dobrze, rób, jak chcesz. Ale zobaczymy, kto tu jest panem. Czy te snopy to wszystko, coś dziś zrobiła? – Tak, proszę pana. – Toś się nie popisała. Patrz, ile one już zrobiły! – wskazał na dwie siłaczki. – Tamte dwie także zrobiły więcej niż ty. – One wprawiły się już dawniej do tej roboty. Myślałam zresztą, że panu wszystko jedno, ile zrobimy, bo pracujemy na akord i dostajemy zapłatę tylko za to, cośmy zrobiły. – Właśnie, że nie wszystko jedno. Chcę, żeby stodoła była już uprzątnięta. – Więc będę pracowała przez całe popołudnie, zamiast odejść o drugiej jak tamte. Spojrzał na nią ponuro i oddalił się. Tessa poczuła, że trudno było znaleźć gorsze miejsce, wszystko jednak było lepsze od umizgów. O drugiej godzinie zawodowe wyrobnice łyknęły jednym haustem ostatnią ćwiartkę wódki, pozostałą w butelce, odłożyły noże, powiązały ostatnie snopy i odeszły. Marianna i Iza chciały zrobić to samo, lecz usłyszawszy, że Tessa zamierza zostać o parę godzin dłużej, by nadrobić to, co straciła przez brak wprawy, oświadczyły, że nie zostawią jej samej. Patrząc na śnieg, który nie przestawał padać, Marianna zawołała: – No, nareszcie jesteśmy same. – I zaraz rozmowa przeszła na temat ich wspomnień z mleczarni oraz, rzecz prosta, na temat ich miłości do Angela Clare. – Izo i Marianno – rzekła pani Angelowa Clare ze wzruszającą godnością, gdy wziąć pod uwagę, jak mało miała tytułu do imienia żony. – Teraz już nie mogę przyłączyć się, jak dawniej, do waszych rozmów o panu Clare. Powinnyście to zrozumieć, że nie mogę, gdyż choć odjechał teraz ode mnie, ale zawsze jest przecież moim mężem. Spośród czterech dziewczyn zakochanych w Angelu Iza była z natury najbardziej uszczypliwa i niepohamowana. – Jestem pewna – zawołała – że on potrafi być cudownym kochankiem, ale nie uważam, by był zbyt czułym mężem, skoro tak prędko cię odjechał. – Musiał koniecznie wyjechać, musiał, żeby rozejrzeć się w tamtym kraju! – broniła go Tessa. – Powinien był zabezpieczyć cię na zimę. – Stało się to przypadkiem... na skutek pewnego nieporozumienia... i... nie będziemy już o tym mówiły – odpowiedziała Tessa ze łzami w głosie. – Mogłabym powiedzieć niejedno na jego usprawiedliwienie. On nie wyjechał, jak to robią inni mężowie, bez zawiadomienia mnie o tym i ja zawsze mogę wiedzieć, gdzie się obraca. Po tej rozmowie przez dłuższy czas, zatopione w marzeniach, nie przerywały pracy: chwytały kłosy, wyciągały słomę, łączyły ją snop, brały pod pachę i obcinały kłosy nożem, tak że w stodole słychać było tylko chrzęst słomy i zgrzyt noży. Nagle Tessa zachwiała się i upadła na stos kłosów leżących u jej stóp. – Wiedziałam, że tego nie wytrzymasz! – zawołała Marianna. – Taka robota wymaga więcej siły. W tej chwili do stodoły wszedł farmer. – To ty tak pracujesz, kiedy mnie tu nie ma? – zawołał. – Przecież tylko ja na tym tracę, nie pan – broniła się Tessa. – Chcę, żebyście to już raz skończyły! – burknął i przeszedłszy przez stodołę wyszedł drugimi wrotami. – Nie zwracaj na niego uwagi, on zawsze jest taki – pocieszała ją Marianna. – Już nie od dziś tu pracuję