ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Była dla niego wszystkim, chociaż on sam w pełni nie zdawał sobie z tego sprawy. A potem odszedł, zostawiając ją samą z matką i bratem. Paxton dużo się uczyła i cały czas czytała. Pisała też do ojca, tak jakby on wcale nie umarł, ale wyjechał w podróż, a ona mogła wysyłać mu listy. Oczywiście nie robiła tego. Czasami chowała je, a czasami po prostu darła, ale bardzo pomagał jej fakt, że pisała. Był to jakby dalszy ciąg obcowania z ojcem, namiastka rozmowy. Bardzo tego potrzebowała, ponieważ nie mogła rozmawiać z „nimi”. Miała wrażenie, że matkę denerwowało wszystko, co mówiła. Beatrice nigdy nie przyznała Paxxie racji, zawsze miała odmienny pogląd, różną opinię na wiele spraw. Czasami Paxton czuła się, jakby przybyła z innej planety. Nie mogła szukać pomocy u George”a, ponieważ był dokładnie taki sam jak matka. Napominał Paxton, żeby się odpowiednio zachowywała i postarała zrozumieć matkę. Chciał, żeby była rozsądna i pamiętała o tym, kim jest i skąd pochodzi, co tylko pogłębiało zamęt w jej głowie. Kim tak naprawdę była? Córką ojca czy „ich”? Kto miał rację? W głębi serca nie żywiła wątpliwości. Wiedziała doskonale, że to ojciec był dla niej wzorem do naśladowania. Zaakceptowała i przyjęła za swoje jego umiłowanie świata. Gdy George zakończył staż w Grady Memorial, a ona miała już szesnaście lat, uświadomiła sobie, że musi wyrwać się z Południa i dostać do Radcliffe. Matka chciała, żeby Paxton studiowała u Agnes Scott lub Mary Baidwin, czy też w Sweet Briar, gdzie sama swego czasu zdobywała wiedzę. Pomysł, żeby jej córka uczęszczała do Radcliffe, uznała za niepoważny. „Nie musisz jechać do szkoły na Północy. Tu, na miejscu, mamy wszystko, czego potrzebujesz. Popatrz na swego brata. Mógł pojechać wszędzie, ale został tutaj, w Georgii” — zwykła mawiać. Sama myśl o tym, że ona też tu zostanie na zawsze, przyprawiała Paxton o klaustrofobię. Za wszelką cenę chciała uciec od przyjaciółek matki, ich ciasnych prowincjonalnych poglądów, od tego wszystkiego, co słyszała o „okropnościach” integracji. O prawach obywatelskich mogła dyskutować tylko z przyjaciółmi lub z Queenie. Wprawdzie Queenie była konserwatystką i uważała, że czarni powinni tkwić tam, gdzie ich przypisała historia, a nie zajmować miejsc białych. Możliwość wymieszania się tych dwóch ras przerażała ją. Tylko jej dzieci i wnuki podzielały opinię Paxton, która uważała, że istniejący stan rzeczy jest zły i nie bała się o tym mówić lub pisać w szkolnych wypracowaniach. Wiedziała, że ojciec nie tylko poparłby ją, ale jeszcze podtrzymywałby jej zapał. Był to jednak temat, o którym nauczyła się nie rozmawiać z matką ani z bratem. Tej jesieni złożyła podania z prośbą o przyjęcie do sześciu uczelni na Północy i dwóch w Kalifornii. Były to: Vassar, Weflesley, RadclitTe, Smith oraz, na Zachodzie, Stanford i Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley. Tak naprawdę nie miała zamiaru wybierać żeńskiej szkoły, Radcliffe było jedynym miejscem, w którym pragnęła się uczyć. Złożyła podania do dwóch uczelni na Zachodzie, gdyż jej szkolny doradca uważał, że nie powinna niczego zaniedbać. W końcu, zupełnie nie przekonana, czy mądrze postępuje, wysłała podanie do Sweet Briar tylko po to, żeby zrobić przyjemność matce. Przyjaciółki Beatrice powtarzały ciągle, jaka to będzie szczęśliwa w tej szkole, jakby jej pójście do Sweet Briar było już sprawą przesądzoną. Teraz nie mogła nawet o tym myśleć. Nie odrywała wzroku od zegara. Była dopiero druga. Minęło pół godziny od chwili oddania strzałów do prezydenta i dziesięć minut, od momentu gdy zaczęli oglądać telewizję, śledząc bieg wydarzeń. Cały naród modlił się w jego intencji, podczas gdy rodzina Kennedych była świadoma bolesnej prawdy, tak jak Paxton sześć lat temu, gdy zginął jej ojciec. że to już koniec. Minutę po drugiej Walter Cronkite przygnębionym wzrokiem spojrzał w kamerę i oznajmił Amerykanom, że ich prezydent nie żyje. Spośród uczniów zgromadzonych przed telewizorem rozległ się szmer, który po chwili zmienił się w ogólny szloch i nagle niewielką salę wypełniło łkanie. Płakali wszyscy. Uczniowie i nauczyciele obejmowali się, zadając sobie retoryczne pytanie, jak to mogło się stać. Walter Cronkite mówił dalej, przeprowadzano wywiady z dwoma lekarzami, a Paxton poczuła się tak, jakby nagle znalazła się pod wodą. Odgłosy tego, co działo się wokół, docierały do niej zniekształcone, z oddali. Paxton nawet nie zauważyła, że łzy spływają jej po policzkach. Brakowało jej tchu, jakby ktoś wycisnął Z niej całe powietrze, a ona nie mogła go na nowo zaczerpnąć. Odczuwała ból i ogromny smutek, prawie nie do zniesienia. Dobrze znała i pamiętała te odczucia. Wydało się jej, że jeszcze raz traci ojca. W chwili śmierci miał pięćdziesiąt siedem lat, a John Kennedy tylko czterdzieści sześć, ale obaj odeszli w pełni sił, przepełnieni pasją, pomysłami i ekscytacją życiem. Obaj też zostawili rodziny, dzieci, które ich tak bardzo kochały