Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
- Tak, towarzyszu pułkowniku? - Skończcie, majorze, jak najprędzej waszą robotę, weźcie stu ludzi i obsadźcie szczyt góry. Obawiam się, że napastnicy mogą podzielić się na dwie grupy i gdy jedna uda się do centrum schronu zniszczyć komory, druga pójdzie w górę uszkodzić naszą broń laserową. Nie możemy do tego dopuścić! Ja osobiście zajmę się ochroną laboratorium. Rewnik zasalutował. - Tak jest, towarzyszu pułkowniku! Żołnierze wyprowadzili z garażu nie uszkodzonego pięciobiegowego Pontiaca, rozwijającego szybkość do stu pięćdziesięciu mil na godzinę! Jaką szansę ucieczki mogą mieć Amerykanie i zbuntowani Rosjanie? Rożdiestwieński uśmiechnął się ironicznie i siadł za kierownicą. Otworzył skrytkę pod siedzeniem i wyciągnął z niej naoliwionego Uzi oraz cztery pełne magazynki. Następnie włączył mikrofon połączony z megafonem umieszczonym na dachu samochodu. - Tu mówi pułkownik Rożdiestwieński. Pięćdziesiąt metrów przede mną ma jechać dwanaście motocykli, a po obu stronach mojego auta po dwa wozy bojowe. Musimy dotrzeć do laboratorium przed dywersantami, którzy nas zaatakowali, otoczyć ich i zniszczyć! Tiemierownę i Rourke'a należy pojmać żywcem, o ile będzie to możliwe. Amerykanin zapewne będzie jechał na moim motocyklu, uwielbia takie maszyny. Jeżeli zajdzie potrzeba, można zniszczyć mój motor, do nikogo nie będę miał o to pretensji. Ruszamy za sześćdziesiąt sekund! Utrzymujcie ze mną stałą łączność radiową. Dwunastu potężnych gwardzistów zasiadło na siodełkach jednośladów, wspaniałych złotoskrzydłych Hond. - Przy najbliższym skrzyżowaniu skręcamy w lewo, później jedziemy szerokim pasażem transportowym. Szybkość - sześćdziesiąt mil. Naprzód! - Przez megafon znów popłynął głos Rożdiestwieńskiego. Kiedy włączyli motory, z głośnika popłynęła nostalgiczna pieśń czerwonoarmistów z czasów Rewolucji Październikowej. ROZDZIAŁ XLVIII Dotarli do węzła komunikacyjnego. Dwa wąskie tunele prowadziły w górę, jeden w dół, a w prawo odchodził szeroki pasaż transportowy. Zatrzymali się na chwilę, aby się naradzić. Przeżyło dziewięciu ludzi Reeda i jedenastu Rosjan. - Nie sądzę, aby laboratorium łączyło się w jakiś sposób z centrum ogniowym. Uważam, że skoro broń znajduje się na szczycie góry, to i tam musi być to cholerne centrum. Tracimy tylko czas, idąc razem. Rożdiestwieński mógłby zablokować czy wysadzić jedyną drogę wiodącą na szczyt i bylibyśmy odcięci. Pójdę z moimi ludźmi na górę. Rozwalę ten cholerny laser - powiedział pułkownik. - Musimy podzielić się zadaniami, bo możemy nie mieć dość czasu, aby wspólnie zniszczyć oba cele. - Więc moim zadaniem będzie zniszczenie komór kriogenicznych - skomentował Władow. - Masz rację, Reed - przytaknął Rourke. - My z Natalią dołączymy do kapitana, może uda nam się wykraść z laboratorium kilka komór i trochę gazu narkotycznego... Aby moja rodzina miała szansę przeżycia... Podam ci położenie Schronu, jak uporacie się z laserem, to możecie... - Daj spokój, John - przerwał Reed ze smutnym uśmiechem. - Dołączyłem do ciebie, godząc się już z utratą życia. Chcę zginąć godnie, po bohatersku! Im więcej zabiję tych dupków z KGB, tym weselszy będę schodził z tego świata. - Ja czuję podobnie, pułkowniku - stwierdził Władow. - Nie powinieneś tak mówić, możesz przecież wyleźć z tego cały... - powiedział doktor zakłopotany. - To w takim razie pojadę do Teksasu. Zapewne toczy się tam teraz bitwa między KGB a naszymi chłopakami. Pomógłbym im... - Jeżeli uda nam się wykonać główne zadanie - dodał kapitan - ja i moi ludzie zostaniemy tutaj. Trzeba przecież doszczętnie zniszczyć to miejsce, aby nie można go już było wykorzystać w żadnym celu! Rourke podał dłoń pułkownikowi. - Nie skłamię i nie powiem, że smuci mnie twoje postanowienie. Niech Bóg ma was w opiece! Życzę szczęścia i dużo, dużo powodzenia! Radziecki oficer także wyciągnął rękę do Amerykanina. - Myślę, że staliśmy się w końcu niezłymi sprzymierzeńcami. - Kapitanie, mam dla was wielkie uznanie za poświęcenie i walkę. Dla was wszystkich! Niech was Bóg błogosławi! - Ciebie także, pułkowniku! - Władow zasalutował i odszedł do ciężarówki. Reed zwrócił się do Natalii: - Nie znałem cię, madame