ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Kiedy już tam dotarł, postawił swoją walizkę na stole i wyciągnął z niej potrzebne mu instrumenty. 276 277 J.D. ROBB Sprawdził laser - jeden szybki strzał w sufit - i uśmiechnął się z zadowoleniem. Klamry i kajdanki były lekkie jak piórko, wykonane z materiału atestowanego przez NASA. Nadajnik był cięższy, wypo sażony w dodatkowy komplet baterii i przenośny bloker. Odszukał najbliższe gniazdko i szybko przygotował swoją jednostkę komuni kacyjną. Nucąc cicho, zwolnił odpływ wody z basenu. Pomyślał z uśmiechem, że przypomina to wzmocniony wielokrotnie szum wody spuszczanej z przytkanej muszli klozetowej. Potem podszedł do Pata i kopnął go mocno w żebra. Ten leżał jednak nieruchomo jak manekin, nawet nie jęknął. Mężczyzna w płaszczu westchnął cicho i pochylił się nad swą ofiarą, by sprawdzić oznaki życia. Dopiero teraz zrozumiał, że Patrick jest kompletnie pijany i że w związku z tym zaaplikował mu za dużą dawkę środków odurzających. Zirytowany tą pomyłką, wyciągnął z kieszeni strzykawkę ciśnieniową z amfetaminą i przycisnął ją do ramienia Pata. Piegowaty Irlandczyk drgnął i jęknął cichutko. Gniew ogarniał go błyskawicznie, niczym ogień. - Obudź się, ty bękarcie. Pochylił się nad Patem i bił go po twarzy, wierzchem dłoni, potem wnętrzem, raz za razem. Kiedy to nie odniosło skutku, zaczął uderzać pięściami, bił dopóty, dopóki jego rękawice nie pokryły się krwią. Pat tylko jęknął. Mężczyzna dyszał ciężko, oczy zachodziły mu łzami. Miał tylko dwie godziny, na litość boską. Przecież nie potrafi czynić cudów, nie może przewidzieć wszystkiego. Czyżby Bóg w końcu go opuścił? Czyżby chciał ukarać go za wszystkie słabości? Gdyby nie Dallas, skończyłby już dzisiaj z tym wieprzem Brianem, a Pat poczekałby jeszcze dzień lub dwa. Gdyby miał jeszcze ten dzień lub dwa, poznałby lepiej jego zwyczaje i nie musiałby się tak spieszyć. Usłyszał głośny trzask i zamrugał powiekami, zaskoczony. Nagle zdał sobie sprawę, że rzucił krzesłem w lustro za barem i rozbił je na drobne kawałki. No i co z tego? To był tylko plugawy klub w plugawym mieście. Chętnie zniszczyłby go całkiem, rozbił wszystkie szkła, podpalił i przyglądał się z satysfakcją jego zgliszczom. ANIOŁ ZEMSTY Przecież sam Chrystus przegonił handlarzy ze świątyni. W słusznym gniewie wyrzucił stamtąd kupców, lichwiarzy i oszustów. Ale on nie miał teraz czasu. To nie była jego misja. Tej nocy jego misją był Pat Murray. Zrezygnowany, wziął do ręki laser. Będzie musiał usunąć mu oko teraz, kiedy jest nieprzytomny. Później nie będzie miał na to czasu. Uznał jednak, że właściwie nie ma to większego znaczenia, i zabrał się do pracy. I tak będzie miał potem jeszcze mnóstwo zabawy. Pracował przez chwilę w skupieniu, a potem z ogromnym zado woleniem przyjrzał się swojemu dziełu. Wyciął oko sprawnie i do kładnie. Jak chirurg. Za pierwszym razem był trochę niezdarny, mógł to teraz przyznać. Drżały mu ręce, nie panował nad rozedrganymi nerwami. A jednak zrobił to, co miał zrobić, skończył to, co zaczął. I wierzył, że skończy wszystko. Skończy z nimi wszystkimi. Odwrócił się na moment od swej ofiary, by wsunąć oko do małej buteleczki z czystym płynem. Oczywiście, będzie to musiał tutaj zostawić. Z tym też się już pogodził. Jeśli chciał kontynuować swój plan, nie mógł dołączyć oka Pata Murraya do swojej kolekcji. Wystarczy, że mu je zabrał. Oko za oko. Pat zaczął głośno jęczeć, kiedy ciągnął go do basenu. - A, budzisz się wreszcie, ty pijany grzeszniku. Wziął głęboki oddech, na jednym ramieniu powiesił sobie łańcuchy i klamry, przez drugie przerzucił ciało Pata i wszedł na drabinę. Był dumny z tego, że potrafi tego dokonać, że może schodzić po drabinie z ciałem dorosłego mężczyzny na plecach. Nie zawsze był taki sprawny. W dzieciństwie często chorował, był słaby i strachliwy. Miał jednak motywację, by zmienić ten stan rzeczy. Robił to, co mu kazano, co było konieczne. Ćwiczył ciało i umysł do chwili, gdy był już gotowy. Gdy był już doskonały. Kiedy nadszedł właściwy czas. Położył ciało Pata na dnie pustego basenu i wyciągnął z kieszeni małą wiertarkę diamentową