ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- Zaciągnięto więcej niż jeden dług, Córko Langrone, gdyż to Noperowi zawdzięczasz wolność... Stwór będący ich przewodnikiem ukazał rząd żółtych kłów w grymasie mogącym uchodzić za uśmiech. - Nieprawda! - rozległ się głos lorda o czerwonych skrzydłach. - Może rzeczywiście przyszła podziemnymi drogami, lecz uwolnił ją ktoś z jej własnego rodu. - Kiwnął głową w kierunku Faree. Młodzieniec zauważył, że skrzydlate plemię unika kontaktu z dziwacznymi stworami ze świty Zwierzęcej Maski. - Dość tego! - Ryk nie był słyszalny, lecz brutalnie wdzierał się do umysłu i Faree był pewny, że nie on jeden odczuł silę tego rozkazu. - Nie czas teraz rozpamiętywać starych waśni między naszymi plemionami. Glasrant uwolnił ją z niewoli. Ostry Nos wysłał tych, którzy przyszli mu z pomocą. Cel osiągnięto wspólnie. Ważniejsze jest, aby Glasrant powiedział nam, czego możemy się spodziewać po załodze drugiego statku... Kim są ci handlarze niewolników, Synu Langrone? I jakie nowe szkody zamierzają tu wyrządzić? Faree gwałtownie potrząsnął głową. - Żadne szkody, przywieźli mnie... - Jako przynętę! - syknął ktoś ze świty Zwierzęcej Maski. - Nie. - Faree pomasował swoją obolałą głowę. Być może mur w jego umyśle został naruszony, miejscami strzaskany, lecz nadal przypominał sobie tylko wyblakłe strzępki i skrawki wydarzeń, jakby patrzył na jakąś kronikę z kolekcji Zorora, na wpół zniszczoną przez wilgoć i nadgryzioną przez robactwo. Wiedział, że należy do zgromadzonego tu skrzydlatego ludu, a oddał go przemytnikom jeden z jego rodaków, żądny władzy, po jaką mógłby sięgnąć dorosły Faree. Żywił instynktowną niechęć do Fragona, wyczuwając odrażający smród bijący z mglistej szaty. Nie miał także zaufania do Selreny i czarnoskrzydłych, tworzących jej eskortę. Jednak nawet teraz przypominał sobie tak niewiele... Selrena musiała śledzić jego myśli. - Co pamiętasz, przypomnij sobie! Faree stwierdził, że nie może sprzeciwić się jej rozkazowi. Rozpoczął od mglistych wspomnień pół-życia, jakie pędził na Obrzeżach. Wspomnienia nabrały wyrazistości dopiero, gdy trzymający go w niewoli kosmiczny wędrowiec zmarł, a on sam uciekł. Kolejne dni były tak jednakowo wypełnione nieustannym zagrożeniem, że zlewały się w jedno pasmo nieszczęścia, a jedyną odrobinę światła wnosiła jego więź z Toggorem. Potem zjawili się Maelen i Vorlund. Jakimś cudem przejęli się jego losem wystarczająco, aby podźwignąć go ze smrodliwego błota Obrzeży i przyjąć do wąskiego kręgu swych przyjaciół. Po tym, jak Gildia próbowała przejąć nad nimi władzę, polecieli na Yiktor i spotkali Thassów. Myśl o Thassach i ludziach Maelen po raz pierwszy wywołała poruszenie wśród słuchających i odczytujących obrazy w jego pamięci. Vestrum przerwał ten nieomal hipnotyczny trans odsłaniający przeszłość Faree. - Ci Thassowie, z jakiej są planety? Skąd pochodzą? Jakie mają zdolności? - Dlaczego sam ich o to nie spytasz? - odparła Selrena. Jej orszak rozstąpił się, aby zrobić przejście dla Maelen. Migotliwe światła kryształów zdawały się skupiać na jej smukłym ciele odzianym w ciemny kosmiczny kombinezon, upodabniając go do stroju osoby równej Selrenie lub nawet godniejszej. U jej boku szedł Vorlund; on również wydawał się spokrewniony z Dardami i na swój sposób równie potężny jak Vestrum. Za nimi podążał Zoror, rozglądając się uważnie w prawo i lewo, jakby chciał zanotować w pamięci każdy najdrobniejszy szczegół otoczenia. Przybyli lekko skinęli dłonią Fragonowi, witając się z nim tak, jak gdyby witali pobratymca, z którym niewiele ich łączyło. Maelen jednak uśmiechnęła się do Selreny i uniosła przed nią obie ręce, wykonując palcami skomplikowane ruchy, jakby zapisywała jakąś wiadomość w powietrzu. Po raz pierwszy Faree dostrzegł na twarzy Dardy dziwny wyraz - ślad konsternacji. Vestrum podszedł do niej i zmierzył kosmiczną przybyszkę bacznym spojrzeniem. Jeden z maleńkich flecistów niespodziewanie wykonał szybki ruch i przykucnął między nim i Maelen. Z jego piszczałki wydobyła się cicha, słodka melodia. Maelen słuchała jej przez kilka chwil. Potem z jej ust popłynęła pieśń bez słów, nuta w nutę taka sama. Na twarzy Vestruma odbiło się zdumienie. Ręce Selreny poruszały się mimowolnie, palce wznosiły się i opadały w takt pieśni bez słów. Skrzydlate istoty tak były wzburzone, tak łopotały skrzydłami, jakby chciały wzlecieć ponad tron Fragona, chociaż nikt tego nie zrobił. Młodzieniec również zareagował - zrobiło mu się tak lekko na sercu, jak jeszcze nigdy, odkąd rozpoczęli tę wyprawę. Poczuł, że ktoś chwyta go za dłoń i wiedział, że to Atra na swój sposób reaguje na moc zaklęcia. Tylko Fragon, istota w masce bestii i jego orszak pokurczy nie drgnęli. Wykrzywione grymasem twarze niektórych dorównywały brzydotą masce ich wodza. - Jesteście... z Rodu! - rzekł Vestrum, kiedy flecista przestał grać i ucichła pieśń Maelen. - Z zaginionego ludu wędrowców! - Jestem Thassą - odpowiedziała Maelen. - Mój lud jest tak stary, że zapomnieliśmy o własnej przeszłości. Dawno temu wyrzekliśmy się wszelkiej własności: stałych domów, ziemi - oprócz tej, po której się jeździ - mienia, wszystkiego, co ciążyło naszym duszom. Zerwaliśmy więzi z przeszłością - pragnąc tylko tego, co dawało nam życie z Maleństwami - wiedzy przynoszącej dobro, a nie wyrządzającej szkody..