Część z nich nosiła ślady po wybuchach, był*y P°" strzelane, wagony-lodownie pełne słomy i nieczystości Obo*k nas stal niemiecki pociąg pancerny z platformami zapełnionymi c^ołga"
46
4-7
mi. Na pohpczu torów zwalony drobny sprzęt wojskowy, pilnowany przez uzfc>rojonych wartowników. Ze zdumieniem zauważyliśmy leżące na poboczach sterty niczym nie przykrytego ziarna zbóż.
Na tym rjworcu pozostawaliśmy przez 10 dni, gdyż, jak się okalało, ani i\f^vVVD ani władze lokalne nie wiedziały, gdzie mają nas skierować" Ten przymusowy postój wykorzystywaliśmy na wypady do miasta. które było właściwie pustynią pełną gruzów. Nieliczne, ocaloi)t? budynki we wnękach okiennych miały ściany ze słoików zaml3st szyb. Na wolnych placach kwitł handel, sprzedawano Żywność ()P horrendalnych cenach: l kg chleba kosztował 30 rubli. Były wincuirona, arbuzy, pomidory, słonecznikowe siemieczki80, Ziarna dyf\ 1 duże ilości wina i samogonu86.
My nadgl koczowaliśmy w wagonach, gotując sobie strawę na ogniskach Ponieważ jednak ziemia była naszpikowana różnego rodzaju p^iskami - kilkakrotnie doszło do niekontrolowanych wybuchów, miasta.
Po lO-c^J dniach wreszcie oznajmiono nam, że pojedziemy do pracy w s0vvchozie we wsi Stiepanowka, położonej 7O km od Odessy, a 40 Kri1 ocl Kiszyniowa i Tyraspola. Pod wieczór nasze wagony podczepiono do pociągu i potoczyliśmy się w nieznanym kierunku. Po julku godzinach jazdy, już w nocy, zostaliśmy odczepia ni na boojiym torze, wśród drewnianych skrzyń i pak. Teraz szybko rozpaliliśmy ogniska, aby przygotować jedzenie, a następnie posnęliśmy / naszych wagonach. Rano z przerażeniem spostrzegliśmy, że s^>imy w składzie amunicji! Z wisielczym humore m stwierdziliśmy, ft P° przeżyciu Syberii mogliśmy się wykończyć naszymi ognis^/ni. Była to stacja Kuczurgan, gdzie dowiedzieliśmy się,
Ki (ros.) - suszone ziarno słonecznikowe m Samowi (ros.) - bimber 87 Wo gel\(i> sic-' (nicm.) - dokąd Państwo idziecie?
że musimy pomaszerować parę kilometrów do wsi Stiepanowka. Sowchoz da nam zaprzęgi i wozy, którymi mamy przewieźć nasz dobytek.
Stiepanowka
Grupą poszliśmy pieszo szukając sow/chozu. Po dotarciu na miejsce dano nam wozy i zaprzęgi wołów; Te po całodziennej pracy wcale nie miały ochoty odbyć dodatkowej jazdy. Z dużymi trudnościami przyciągnęliśmy je na stację, załadowali skromny dobytek i ruszyli na nowe osiedlenie. Już w ciemnościach zajęliśmy parę pustych domów i pokotem rozłożyliśmy Się na nocleg. Rano wyruszyliśmy na poszukiwanie indywidualnych kwater.
Wieś była rozległa (106 domów) ale Wyludniona. Jedynie w 6-ciu domach mieszkali ludzie. Reszta domów była zdewastowana w bardzo różnym stopniu i należało sobie wybrać jakiś mniej zniszczony. Nam udało się w 5 osób zakwaterować w domu zamieszkałym przez jedną Ukrainkę. Dom składał się z dwóch izb, małej kuchenki, komórki i zniszczonej stajenki, w jednej z izb zorganizowaliśmy 3 żelazne łóżka, na których przygotowaliśmy swoje barłogi. Powstał problem gotowania, gdyż gospodyni nie pozwoliła korzystać z kuchni. Wobec tego wymurowałem z cegieł prymitywny piec kuchenny. Za płytę miał część zniszczonego pojazdu, a drzwiczki wyrwałem z pieca w innym, pustym domu. izbę miał ogrzewać piec, wspólny z pomieszczeniem zajmowanym przez gospodynię. Były dwa pojedyncze okna, a podłogę stanowiła gliniana polepa.
Wszystkie domy w Stiepanowce były zbudowane bardzo solidnie z glinianych samanów88, dachy kryte dachówką lub kamy-szem89. Studnie były co kilka domów. Prawie każdy dom miał na podwórzu solidną piwnicę. Jak się okazało wieś była zamieszkana przez Niemców tzw. saratowskich, a pobliskie miejscowości miały w ZSRR oficjalne nazwy: Selcy, Baden, Mannheim, Strassburg i stanowiły niemiecką enklawę na radzieckiej Ukrainie. Z powodu wyludnienia te wsie były rozszabrowywane przez tubylczą ludność ukraińską. Na polach naszego sowchozu pozostały nie zebrane winogrona, na których jeszcze w styczniu pasły się krowy. Do sowchozu należały sady wiśniowe, morelowe, ogromne pola kukury-
m Saman (ros.) - gliniana, wysuszona na słońcu ccj||u Kamysz (ros.) - bagienna trzcina, o wysokości ok. 3 ,
48
49
dzy i słoneczników i winnice. Ponadto znajdowało się doświadczalne pole ze 14O gatunkami winogron, od amerykańskich, prawie czarnych, poprzez fioletowe, czerwone, niebieskawe, zielone, aż do damskich paluszków", podłużnych, kremowo-zielonkawych o specyficznym smaku. Na polach rosły dziko pomidory, karczochy, a w dalszych, ukraińskich wsiach znajdowały się basztany90, pola arbuzów i melonów. Na bazarze można było kupić wszystko, łącznie z mięsem, masłem, olejem słonecznikowym, wino gronowe i samogon. Nie było także problemów z odzieżą, gdyż sprzedawano różne sorty mundurowe, niemieckie - ceny jednak były wysokie.
Teraz należało się rozglądnąć za pracą. Okazało się, że w tutejszym szpitalu kierownikiem jest Polak, Anton pawłowicz Mrozek, od lat 30-tych zamieszkały w tej wiosce. Mama zgłosiła się jako sanitariuszka i została przyjęta jako chinonosiec"91, tzn. miała codziennie obchodzić wszystkich mieszkańców i każdego zmusić do połknięcia chininy jako że miejscowość była malaryczna. Ja zostałem przyjęty jako woźnica w szpitalu. Do tego szpitala zaangażował się też dr Krenicer i został zastępcą dr. Mrożka. Inni Polacy zostali przydzieleni do pracy przy uprawie winorośli oraz zbioru owoców. Rodzina dr Krenicera podjęła pracę w biurze sowchozu.
Warunki życia były zupełnie inne od dotąd znanych. Za pracę otrzymywaliśmy 8 kg mąki miesięcznie, nie było przydziału chleba oraz żadnych innych produktów. Można je było kupować na conie-dzielnych bazarach i z żywnością nie było żadnych kłopotów