ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Występowanie obok siebie przejawów bogactwa i skrajnej nędzy było jedną z charakterystycznych cech tego miasta. Trudno byłoby dziś dociec, w jakim stopniu bieda wypływała z istotnych trudności, a w jakim z lenistwa, abnegacji, braku inicjatywy i niedbalstwa. Faktem jest, że niechlujstwo, nędza i zaniedbanie ocierały się w Kijowie o bogactwo, przepych i rozrzutność, o jakiej dziś nie mamy pojęcia* (Włodzimierz Bartoszewicz: Tamten dawny Kijów. Tekst nagrodzony I nagrodą w konkursie na opis Kijowa, bez daty, AHR-9.). A miasto było piękne. Zawdzięczało swą urodę położeniu na wysokim, stromym zboczu dnieprowym, nad szeroko rozlaną rzeką. Budynki kryły się w gęstwie bujnej zieloności, znad której strzelał las białych wież i złoconych kopuł cerkiewnych. Wśród nich wyróżniały się wysmukłością linii Andriejewska cerkiew, dzieło włoskiego architekta Rastrellego i błyszcząca z dala złoceniami Ławra Peczerska. Nie dorównywał jej pochodzący z początku Xi w. Sofijski Sobór. Z dawnej architektury po wielokrotnych oblężeniach niewiele pozostało. Złota brama, przez którą wjeżdżał triumfalnie Bolesław Chrobry, przedstawiała smutny widok: ściągnięty klamrami blok muru z czerwonej cegły, przykryty na zielono pomalowaną blachą. Urok miasta tkwił w jego malowniczym usytuowaniu. "Gdy myślę o Kijowie, pisze Helena Bohosiewicz* (Helena Bohosiewicz: Ank. Masz. 1975, AHR-8.), widzę miasto prześwietlone słońcem i błękitem - pomimo koszmarnych chwil, któreśmy tam przeżyli". W początku Xx w. miasto zaczęło się modernizować. Na ulicach szwedzka kostka zastępowała stopniowo dawne "kocie łby", usunięto też głębokie rynsztoki i drewniane mostki, które miały przechodniom umożliwić przechodzenie suchą nogą przez jezdnię po ulewie. Elektryczne oświetlenie, efektowne witryny sklepów, nowe kamienice przypominały miasta zachodnioeuropejskie. Na ulicach różnorodność pojazdów i typów ludzkich tchnęła nadal egzotyką. Obok eleganckich karet, sprowadzanych z Warszawy lub Petersburga, spotykało się dorożki konne, ciągnione przez wychudzone, źle utrzymane szkapy. Niekiedy jednak jezdnią mknął "lichacz", jednokonny pojazd, typowo rosyjski, zaprzężony w kłusaka, orłowskiego "rysaka" pędzącego na złamanie karku z szybkością konia wyścigowego. Była to wspaniała, choć bardzo kosztowna jazda, nie należała jednak do najlepszego tonu. Pozwalali sobie na nią gwardyjscy oficerowie i szastająca pieniędzmi złota młodzież. Po jezdni, którą bezszelestnie sunęły karety i lichacze, ciągnęły też rzędy brodatych pielgrzymów, w brunatnych siermięgach ściągniętych powrozem. W początku Xx w. żywe jeszcze były ślady pierwszej placówki chrześcijańskiej na tych ziemiach. Pielgrzymi zmierzali do Sofijskiego Soboru, by tam w głębi mrocznej cerkwi, przesyconej dymem kadzideł, bić pokłony przed ikonami. Oficerowie gwardyjscy, idąc ulicą, zadawali szyku swymi wysokimi, lakierowanymi butami i dzwoniąc ostrogami. Lekceważąco odsalutowywali oficerom innych formacji. Barwnością stroju wyróżniali się oficerowie czerkiescy - we włochatych burkach na ramionach, z pąsowymi żupanami spiętymi pasem, przy którym wisiała srebrem zdobiona szabla. Panie ubierały się wówczas w suknie do samej ziemi i okrywały drogimi futrami, nosiły też kapelusze z szerokim rondem przyozdobione strusimi piórami. Obok tego eleganckiego świata widać było przybyłych z prowincji hreczkosiejów o opalonych twarzach, w szamerowanych bekieszach polskiego kroju. Jak gość z innego świata wyglądał przybysz z "Przywiślańskiego Kraju", czyli z Królestwa, w czarnym płaszczu, z aksamitnym wyłogiem przy kołnierzu i meloniku na głowie. Demonstrował swym strojem modę z Paryża lub Londynu. Największą różnorodność typów ludzkich można było zaobserwować podczas karnawału, w czasie odbywających się wtedy tradycyjnie targów zwanych kontraktami kijowskimi. Na ten cel przeznaczono całą dzielnicę, tzw. Padół, gdzie ciągnęły się wielkie hale i gdzie ustawiano niezliczone stragany. Kijów w tym czasie upodabniał się do wielkich metropolii Wschodu, z ich rozgwarem i bogactwem. Na kontrakty ściągali kupcy z dalekich stron, przywożąc specjalności swej ojczyzny. Tak więc Persowie wystawiali barwne dywany, Chińczycy jedwabie, Turcy wschodnie bakalie, Grecy chałwę. Nie brakowało naturalnie kupców moskiewskich w futrzanych kołpakach na głowie, zachwalających wielkie ryby słodkowodne lub kawior astrachański, który czerpali z olbrzymich kadzi