Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Każda prognoza pogody może okazać się błędna. Jest to jedynie prognoza statystyczna. Czerwonego zachodu słońca nie traktujemy jako wyłącznej determinanty ładnej pogody następnego dnia i w taki sam sposób powinniśmy przyjmować twierdzenie, że geny cokolwiek nieodwołalnie determinują. Nie ma powodu, by skutki działania genów nie mogły być z łatwością odwrócone przez inne czynniki. Zachęcam do przeczytania drugiego rozdziału książki The Extended Phenotype i mojego artykułu Sociobiology: The New Storm in a Teacup (Socjobiologia: kolejna burza w szklance wody), gdzie przeprowadzam wyczerpującą dyskusję na temat determinizmu genetycznego i źródeł powstawania wokół niego nieporozumień. Posądzano mnie nawet o twierdzenie, jakoby wszyscy ludzie bez wyjątku byli z gruntu chicagowskimi gangsterami! Tymczasem istotą mojej analogii gangstera z Chicago (str. 19) było to, że: ...wiedza o tym, wjakim środowisku dany człowiek dobrze sobie radzi, mówi ci co nieco o tym człowieku. Nie miało to nic wspólnego z konkretnymi cechami gangsterów z Chicago. Mógłbym równie dobrze użyć analogii do człowieka, którego wyniesiono do godności głowy Kościoła anglikańskiego lub powołano do szacownego gremium naukowego czy twórczego. Lecz niezależnie od wszystkiego, moją analogię zastosowałem do genów, a nie do ludzi.(...) Kwestię tę, jak i inne nieporozumienia wynikające ze zbyt dosłownego odczytywania moich słów, przedyskutowałem w artykule In defence of selfish genes (W obronie samolubnych genów), z którego zaczerpnąłem powyższy fragment. Muszę dodać, że wtrącone przeze mnie tu i ówdzie do komentowanego rozdziału dygresje polityczne sprawiły, że czytając go ponownie w 1989 roku odczuwałem pewien niesmak. Zdanie: Ile razy w ostatnich latach powtarzano te słowa [o potrzebie powstrzymania się od samolubnej zachłanności dla zapobieżenia destrukcji całej grupy] ludziom pracy w Wielkiej Brytanii? (str. 26) - brzmi jak wypowiedź torysa! W 1975 roku, kiedy to zdanie napisałem, socjalistyczny rząd, który poparłem w wyborach, prowadził desperacką walkę z 23-procentową inflacją i był oczywiście zatroskany żądaniami podwyżek płac. Moja uwaga mogłaby pochodzić z przemówienia któregokolwiek z laburzystowskich ministrów z tamtych czasów. Dziś, gdy w Wielkiej Brytanii mamy rządy nowej prawicy, która do statusu ideologii podniosła nikczemność i egoizm, moje słowa wywołują nieprzyjemne skojarzenia, nad czym ubolewam. Nie znaczy to, że cofam to, co powiedziałem. Samolubna krótkowzroczność ma wciąż, tak jak i przedtem, wspominane przeze mnie niepożądane konsekwencje. Gdyby jednak dziś szukał ktoś w Wielkiej Brytanii przykładów samolubnej krótkowzroczności, to nie na ludzi pracy spojrzałby najpierw. Zapewne najlepszym wyjściem jest całkowite powstrzymanie się od wtrącania do dzieła naukowego politycznych dygresji, zadziwiające jest bowiem, jak szybko tracą one na aktualności. Pisma zaangażowanych politycznie naukowców lat trzydziestych - na przykład J. B. S. Haldanea i Lancelota Hogbena - rażą dziś anachronizmami. Str. 23 Możliwe nawet, że odgryzając samcowi głowę samica poprawia jego sprawność seksualną... Z tym przedziwnym faktem zapoznałem się po raz pierwszy podczas wykładu wygłoszonego przez mojego kolegę, a poświęconego chruścikom. Powiedział on w pewnym momencie, że żałuje, iż nie udało mu się uzyskać potomstwa chruścików w niewoli, ale choć próbował różnych sposobów, nie zdołał namówić ich do kopulacji. Na to odburknął z pierwszego rzędu pewien profesor entomologli, mówiąc takim tonem, jakby przeoczono coś najoczywistszego: A czy próbował pan odciąć im głowy? Str. 30 ...podstawową jednostką podlegającą doborowi i tym samym jednostką, która może odnieść egoistyczną korzyść, nie jest gatunek ani grupa, ani nawet nie sam osobnik. Jest nią gen... Od czasu napisania mojego manifestu na temat doboru genowego nieraz powracała do mnie myśl, czy nie jest możliwe, by w długich dziejach ewolucji działała od czasu do czasu jakaś forma doboru wyższego rzędu. Zastrzegam od razu, że mówiąc wyższy poziom nie mam na myśli niczego, co przypominałoby dobór grupowy. Mam na myśli coś bardziej finezyjnego, a przy tym o wiele bardziej interesującego. Coraz bardziej skłaniam się ku poglądowi, że tak jak niektóre organizmy są bieglejsze od innych w sztuce przetrwania, tak całe klasy organizmów sprawniej od innych ewoluują. Naturalnie, jest to wciąż ta sama, znana nam dobrze ewolucja, zachodząca na drodze doboru genów. Wpływ, jaki mają mutacje na przetrwanie i sukces rozrodczy osobników, jest w dalszym ciągu kryterium stanowiącym o preferowaniu tych a nie innych mutacji. Ale pojawienie się jakiejś kluczowej, nowej mutacji modyfikującej podstawy planów rozwoju zarodkowego może zadziałać jak zwolnienie śluzy i zapoczątkować falę nowej radiacji ewolucyjnej, która utrzyma się przez następne miliony lat