Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Wszyscy podziwiali moje umiejętności pływackie. Pływałem w zatoce wśród lodów, często z gromadą morsów, kładłem się na dnie, wpadałem w jakiś stan parabiozy, prąd powoli wlókł po dnie bezwładne ciało, po czym wyskakiwałem z głębiny dokładnie pod wieżą strażniczą. Nawiasem mówiąc, zastępcę komendanta szkoły do spraw politycznych niepokoiły te właściwości człowieka-amfibii. Nie należy lekceważyć przeciw- 127 nika, pouczał mnie. Przedmiot naszego zainteresowania, czyli amerykański imperializm, który się zainstalował na japońskich wyspach, może ciebie kiedyś zwabić w swoje sieci. Tak więc miałem podstawy, by się spodziewać, że po ukończeniu szkolenia, które trwało dwa lata, zostanę skierowany jako nielegalnik" za granicę albo w ostateczności będę super-tajnym konsultantem w sztabie generalnym. I nagle, mój kochany, wszystko wzięło w łeb. Wcześniej wydarzyła się pewna romantyczna historia, którą teraz pominę. Po prostu nie opowiem teraz. Może kiedyś, ale nie teraz, ponieważ nie chcę tego opowiadać. Wiem, że pan najbardziej na świecie pragnie słuchać opowieści o romantycznych historiach i rewanżować się opowieścią o swoich romantycznych historiach, jako że jest pan zdobywcą, szczęśliwym kochankiem Wiery Gordy, może dlatego nic panu teraz nie powiem o mojej romantycznej historii. Ale nie, wcale nie dlatego. Przyczyna jest istotniejsza, po prostu chcę spędzić czas z panem, jeżeli natomiast opowiem panu dość straszną, romantyczną w cudzysłowie historię, będę musiał natychmiast pana opuścić. Kiedy przywołuję w pamięci ową romantyczną historię", kilka dni nie mogę nikogo widzieć. Zaintrygowałem pana, o niczym innym nie chce pan słyszeć. A jeżeli jednak pan chce, proszę zamówić jeszcze dwa razy po sto pięćdziesiąt i dwie porcje pieczonego schabu z ogórkiem. Krótko mówiąc, popsułem szyki pewnemu draniowi z trzema gwiazdkami i dwoma paskami, i zapłaciłem za to. Zamiast do hoteli na Karaibach trafiłem na wyspę Iturup w taki głuchy kąt, gdzie zdechły koń, wyrzucony przez fale na brzeg, budził sensację jako wydarzenie na skalę całego Oceanu Spokojnego. Była tam stacja zajmująca się obserwacją samolotów amerykańskich, a ja musiałem po dwanaście godzin dziennie pracować na podsłuchu radiowym, podsłuchiwać rozmowy lotników z bazami na ziemi i między sobą. Jak pan rozumie, by wykonywać taką pracę, nie trzeba było przez dwa lata wertować oksfordzkich słowników, czytać Szekspira i współczesnych pisarzy amerykańskich. Słownik kokpitu zawiera najwyżej trzysta entries, łącznie ze wszystkimi najwysziikańszymi przekleństwami. Podziwianie fal toczących siew kierunku wyspy po trzech miesiącach staje się męczarnią. Wściekasz się na kolegów, z ich alkoholem i grą w domino, wyć się chce z powodu sławetnej tajności... - A propos, Saszka - przerwał mu w tym miejscu Borys. -Pan, rzecz jasna, zdaje sobie sprawę z tego, że opowiadając 128 o tym wszystkim w Jesienince, narusza podstawowe nakazy tej pańskiej sławetnej tajności? - Do diabła z nią! - zirytował się Szeremietiew. - Z powodu tej sekretności wszyscy w końcu zapadamy na paranoję! - Czy coś jeszcze podać, panowie? - spytał kierownik sali, tocząc się obok nich ze swoim wielkim brzuchem. Z tytułu pracy w tym miejscu, tak bliskim do kwatery głównej zbrojnego ramienia partii", do jego obowiązków służbowych należało zwracać uwagę na przypadki rozgłaszania tajemnic państwowych. - Dziękuję. Niech pan tylko pomyśli, Adrianyczu - rzekł oburzony Szeremietiew- przysłali mi niedawno do tłumaczenia na angielski katalog naszych kopalin naturalnych, a tam połowa tekstu zamalowana czarnym tuszem. Pytam, przed kim ten sekret? Kierownik sali oparł brzucho o stół, posłuchał, pokiwał głową. - Zaraz przyniosę ci czanach, Saszka, trzeba pojeść - powiedział i poszedł sobie. - Wygląda na to, że jest pan tutaj swoim człowiekiem-zaśmiał się Borys. - Wie pan, mnie ta mordownia przypomina jakiś londyński pub w okolicach Chelsea - rzekł poważnie Aleksander. Borys rozweselił się całkiem. - Więc jednak gdzieś pan bywał prócz wyspy Iturup? Gdzieś w okolicach Chelsea, czyż nie, Aleksandrze? Szeremietiew zachmurzył się, czarna grzywka opadła mu na czoło. - Nigdzie nie byłem i nigdzie nigdy nie będę, a na Ituru-pie zakończyło się samobójstwem. - Katalog kopalin to jedno, Saszka - rzekł Borys - a stacja nasłuchu radiowego to co innego. Należy ten temat traktować poważnie... Szeremietiew rozpiął marynarkę, podciągnął do góry ta-niutki sweter. Z lewej strony pod sercem widniało głębokie niebieskie wgłębienie. Adrianycz postawił na stole dwie miseczki z gęstą baranią zupą. - Jedzcie, chłopaki, jedzcie, sucze dzieci, bo kiepsko z wami będzie! Po kilku łyżkach palącej od pieprzu zupy Borys powiedział: 129 - No, dalej, sukinsynu, niech pan kontynuuje opowieść o samobójstwie. Szeremietiew podjął przerwany wątek. - Nasza baza na Iturupie, podobnie jak dziewięćdziesiąt procent innych, była tajemnicą poliszynela. Czy pan myśli, że jankesi, przelatując nad nami na latających fortecach naszpikowanych aparaturą, nie wiedzieli, że na dole ktoś ich obmacuje swoimi falami? Z pewnością obfotografowali wszystko do ostatniej puszki konserw. Kilkakrotnie widzieliśmy, że nas fotografują. Zjawia się nagle w koszącym locie zwariowana maszyna bez świateł rozpoznawczych, z pewnością fotografuje w podczerwieni. To wydarzenia poważniejsze niż zdechły koń, ale nie wolno było o nich mówić, musieliśmy udawać, że nas nikt nie fotografuje. Zrozumiałem, że się muszę pożegnać z siłami zbrojnymi i z całą przeszłością, ze wszystkimi naszymi, proszę mi wybaczyć, Bab - powiedział Bab, a nie Bob -chłopięcymi czynami". Złożyłem raport z prośbą o przeniesienie do rezerwy w związku z pogorszeniem stanu skróconej o połowę prawej dolnej kończyny, a także z zamiarem podjęcia studiów wyższych. Po miesiącu otrzymałem odpowiedź. Uznano, że brak podstaw do uwzględnienia prośby. Natychmiast wysłałem drugi raport, znowu po miesiącu przyszła decyzja odmowna. Tak ciągnęło się to z miesiąca na miesiąc. Mówi pan, że podobnie było w Poznaniu, jednak w Poznaniu można było przynajmniej wybrać się na kurwy, a na Iturupie jedyną partnerką mogła być sympatyczna sunia rasy owczarków obronnych. Tubylcy odrzucali wszelkie myśli o erotyce. Potrafili tylko pić. Wszystkie żyroskopy osuszyli, chociaż nasza sucza zwierzchność nie krzywdziła nas pod względem zaopatrzenia w wódkę, jakby radziła: spijajcie się, chłopaki, do woli i zapomnijcie o wyższych studiach. Najokropniejsze, Boria, polegało na tym, że czuliśmy się całkiem zagubieni, pozostawieni sami sobie, niepotrzebni nikomu. Prócz odpowiedzi na raporty nie otrzymywałem żadnej korespondencji, ani od matki, ani od... no romantycznej historii"..