Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Proszę, niech pan się tak nie przejmuje, panie Wicks. - Dobrze, że przynajmniej nie ma tu teraz lorda, bo chociaż nasz Pan tam, w górze, pewnie nadal uważa mnie za wiernego sługę, to ten tutaj chyba niekoniecznie. - To nie ma znaczenia, panie Wicks. Zrobił pan to, co uważał za słuszne. Proszę się nie obwiniać. * Wstała i wygładziła spódnice. - No cóż - powiedziała bardziej do siebie niż do pana Wicksa - życie nakłada na nasze talerze najdziwniejsze potrawy. - Odwróciła się do niego i wyciągnęła rękę: - Pojadę z panem, panie Wicks. Razem stawimy czoło straszliwym Amerykanom. Ciekawe, czy Marcus uznałby imię Wilhelmina za równie brzydkie jak Josephina. Marcus Wyndham, VIII lord Chase, przybył do rezydencji Wyndhamów przy placu Berkeley dwudziestego szóstego czerwca. Nettles odebrał od niego płaszcz i kapelusz. - Milordzie - oznajmił ze zdecydowanie większym szacunkiem, niż okazywał mu poprzednio, jako że teraz za tytułem lorda stały także pieniądze. - Jej lordowska mość wyjechała wraz z panem Wicksem do Chase Park wczoraj rano. Towarzyszy im Badger i ta rudowłosa pokojówka, Maggie. - Rozumiem - powiedział Marcus. - Spears - zwrócił się do swego lokaja, który właśnie z uwagą przyglądał się eleganckiemu gzymsowi - zajmij się naszymi rzeczami. Wątpię, czy jest tu ktoś, kto mógłby przygotowywać nam posiłki, skoro Badger wyjechał z moją... z Duchessa. - Poleciłem pani Hurley, by wzięła na siebie ten obowiązek, milordzie. Jej lordowska mość kazała mi się tym szybko zająć, ponieważ spodziewała się pańskiego przyjazdu. Jeśli wolno mi zauważyć, milordzie, jej lordowska mość wspaniale radzi sobie z prowadzeniem domu. - To doskonale, Nettles, doskonale. Ośmielony kamerdyner mówił dalej: - To bardzo powściągliwa pani, milordzie, nie pozwala na żadne poufałości, choć, oczywiście, i tak nikt by tego nie próbował. Czy miałby pan ochotę na kieliszek porto w bibliotece? Marcus wziął porto i zamiast do biblioteki udał się do głównej sypialni, która znajdowała się na drugim piętrze, w końcu korytarza. Był to olbrzymi pokój, obwieszony ciemnymi draperiami, z jeszcze ciemniejszym dywanem na podłodze i bardzo starymi meblami, wywoskowanymi do połysku. Ciekawe, czy to zręczne dłonie mojej żony wcierały ten cytrynowy wosk, pomyślał. - Zastanawia mnie to zgranie w czasie - powiedział do Spearsa, który układał właśnie krawaty w szufladzie komody. - Zbieg okoliczności to rzecz nieprzewidziana, milordzie, przynajmniej ja tak uważam. - Ciekawe, dlaczego pojechała do Chase Park akurat z panem Wicksem. - Ach, milordzie, mam dla pana list. Dał mi go pan Nettles, a jemu dała go Duchessa, z myślą, by dał go mnie, a ja żebym przekazał go panu. Czy pan zrozumiał? - Oczywiście, Spears. Gdzie ten list, którego nie można było dać bezpośrednio mnie, lecz musiał przejść przez ręce Nettlesa, a potem twoje? - Jest tutaj, milordzie. - Taki okrężny sposób załatwiania spraw zawsze budzi podejrzenia - stwierdził Marcus, otwierając kopertę. Przeczytał list, zaklął, a potem roześmiał się. - A to ci dopiero! Wygląda na to, że amerykańscy Wyndhamowie zjechali do Chase Park, ponieważ pan Wicks, wykonując swoje obowiązki, napisał do Baltimore i zawiadomił o szczęśliwej odmianie losu, która nastąpi szesnastego czerwca. Wyruszyli do Anglii i są teraz w Chase Park, dokąd przybyli dokładnie szesnastego. Duchessa i pan Wicks pojechali tam za nimi. No tak, ona znowu się wtrąca. - Ona jest pańską żoną, milordzie. A czyż nie jest obowiązkiem żony dbać o interesy męża, kiedy on sam nie może ich dopilnować? Marcus tylko chrząknął, a potem zaczął się rozbierać. - Chciałbym się wykąpać. - Tak, milordzie. - Zastanawiam się, po co pojechali do Chase Park - powiedział Marcus, z jedną nogą w nogawce spodni. - Nie sądzę, aby pan Wicks poinformował ich, że posiadłość należy do tego hipotetycznego spadku. - To rzeczywiście zagadka, milordzie. - Powinni raczej zatrzymać się najpierw w Londynie i porozmawiać z panem Wicksem, a on pewnie skierowałby ich do Essex House, bardzo przyjemnej posiadłości, którą oglądałem kilka lat temu z Markiem i Charliem. Posiadłości, oczywiście, nieprzypisanej do tytułu