Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
- Wobec tego weźmiemy pod uwagę nie tylko war- tości odżywcze, ale postaramy się zadowolić twój zmysł smaku - rzekł Server i oddalił się, sunąc nad podłogą. Dane obserwował go z rosnącym zachwytem. Zastanawiał się nad automatem, który potrafił dorównać Aratakowi w filozoficznej wymianie grzecznościowych zdań. Jaszczur był najwyraźniej zakłopotany. - Muszę pomedytować - stwierdził - nad istotą takich inteligentnych stworzeń i ich miejscem w Rozumnym Wszechświecie, które są raczej tworem sztucznym, niż organizmem powstałym na drodze ewolucji dzięki Modlitwie Boskiego Jaja... Teraz, wybaczcie mi, zabiorę rytualne szaty i udam się do kąpieli. Zregeneruję siły w sadzawce z ciepłym mułem... - rzekł zadumany i poszedł w kierunku drzwi, które wskazał Server. - Gorąca kąpiel... to brzmi jak poemat! - stwierdziła Rianna, patrząc na Dallith. - Może warto się za nią rozejrzeć? - zachęcała. Lecz dziewczyna wyczekująco wpatrywała się w Danea. - Nie możemy zostać razem? - zapytała, lecz Dane odparł zdecydowanie: - Myślę, że tu jesteśmy bezpieczni. Idź z Rianna. Przyda się wam gorąca kąpiel przed kolacją. Szczerze mówiąc, nie wiedział, czy wspólne kąpiele są przyjętym zwyczajem na planetach jego przyjaciółek i na razie wcale się nad tym nie zastanawiał. Został sam w towarzystwie Mekhara. - A jaką kąpiel ty wybierasz? - zagadnął i dodał - nie mogę nazywać cię po prostu ty. Jak masz na imię? - Nazywam się Cliff Climber, zgadzam się abyś mówił do mnie Cliff, przez wzgląd na twoje udowodnione męstwo - oświadczył wielkodusznie człowiek-lew i dodał - lubię chłodną, spokojną wodę w przestronnym basenie, w którym mógłbym popływać. Świetnie! - pomyślał Dane - woda to żywioł, który jednoczy cały świat. Nawet nie przypuszczałem, że znajdę godnego towarzysza w osobie wielkiego, przemądrzałego kocura... - I ja uwielbiam pływać - rzekł głośno. - Wyjdźmy stąd i poszukajmy czegoś odpowiedniego. ROZDZIAŁ SIÓDMY Na zewnątrz panował dotkliwy chłód. Olbrzymi, czerwony księżyc, przesłaniający większą część nieba, oblewał krajobraz świata Łowców szkarłatną poświatą. Blask był tylko z pozoru ciepły, Dane błogosławił wełnianą tunikę, podczas gdy uparty Cliff Climber dygotał z zimna, zanim uszli pierwsze sto metrów od budynku. Koty uwielbiają upał - pomyślał Dane. - W końcu ich przodkowie byli mieszkańcami tropikalnego buszu. We wnętrzu kosmicznego statku Mekharów klimatyzacja zapewniała wysoką temperaturę, co potwierdza, że upodobania kotokształtnych nie uległy zmianie. Ścieżka, którą podążali, kluczyła między zielonymi klombami i rzędami drzew. Najwyraźniej ta roślinna enklawa tworzyła przestronny park, ogród lub rozległy rezerwat. Zanim jeszcze na dobre oddalili się od Przybytku Świętych Ofiar, natrafili na wypełnioną żółtawym szlamem sadzawkę, spowitą oparami siarkowodoru. Na powierzchni pękały nieustannie maleńkie pęcherzyki gazu, a całe muliste jeziorko bulgotało, wskazując na bardziej aktywne w tym miejscu działanie sił wulkanicznych. Ciężkie kłęby cuchnącej pary wyraźnie nie przy- padły do gustu ani Mekharowi, ani Ziemianinowi. Nagle z błotnistej topieli wynurzył się znajomy, gadzi pysk, łypiąc uważnie parą bystrych oczu. Dane rozpoznał Arataka, który na ich widok wynurzył się z kąpieli. - Cudowne uczucie! - zagrzmiał z radością. - Może chcecie do mnie dołączyć? Dane zatkał nos, dając najlepszy wyraz swojej opinii. - Jeśli to ma być ta twoja cudowna kąpiel to życzę dobrej zabawy. Poszukam czegoś o lepszym aromacie... - wysapał. - Cóż, zdaj się na własny gust - rzekł nieco zawiedziony Aratak, sadowiąc się z powrotem w śmierdzącym szlamie. Wyciągnął się w nim z rozkoszą, zanurzony po szyję. - Nie mieści mi się w głowie, że ta delikatna woń może drażnić twoje nozdrza - dodał. - Jeśli znajdziesz coś lepszego, będę się radował wraz z tobą, Marsh, w imię nieskończonej różnorodności upodobań inteligentnych istot, powołanych do życia w Wielkim Akcie Stworzenia. Dane zachęcająco skinął na Mekhara i rzekł: - Nie krępuj się. Idź w jego ślady, jeśli chcesz... Cliff Climber tylko zmarszczył nos i skrzywił się, zdegustowany. Ruszyli więc w dalszą drogę. Ominęli z daleka wartki strumień, którego woda była tak lodowata, że Dane aż się cały wstrząsnął, gdy zanurzył w nim palec u nogi. Zmierzali prosto do miejsca, gdzie nurt gorącego źródła, sztucznie ukierunkowany, wpadał do wielkiego basenu, wokół którego były małe, koliste jeziorka, przeznaczone do indywidualnego użytku. W jednym z nich, otoczonym - podobnie jak inne - kamiennym murkiem, wylegiwała się Rianna, całkiem naga. Kędziory jej płomiennych włosów, lśniące od wilgoci, otulały ciało skręcając się w pierścienie na powierzchni wody. Na widok Danea uniosła rękę na powitanie, nie okazując najmniejszego skrępowania. Jest przepiękna! Co tu dużo gadać... - przyznał w duchu Ziemianin. - I pomyśleć, że do tej pory tego nie zauważyłem... Cóż, miałem na głowie inne sprawy. Co za kobieta..