ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Doktor Zibellus spoglądał w zamyśleniu na odległe szczyty Alp i cień smutku zgasił blask jego oczu. Fantom, patrząc na niego, starał się odgadnąć bieg jego mysi. - .1: /.aden nerw nie drgnął na twarzy wielkiego rewitologa. W pewnej chwili Zibellus oderwał mieruchomiały wzrok od górskiego krajobrazu i zagadnął: — Drodzy przyjaciele! Obawiam się, że świat w nowej epoce, która uchwałą Najwyższego Kolegium narodziła się dziś, straci wiele ze swego kolorytu i piękna, które leży w kontrastach i półcieniach. O, na przykład szczyty, osnute welonem fioletu i błękitu na tle ostro odcinającej się bieli śnieżnej. Gdy słońce stopi wieczne śniegi, i woda opadnie w doliny, góry staną się szare i nieciekawe, jak zamarłe w swojej surowej nagości... — Myli się pan, przyjacielu — zaoponował Rajmund Parten. — Ro- mantyczna wizja nie zastąpi nigdy ogromnych korzyści w postaci nowego źródła energii i dobroczynnego promieniowania nowego światła i ciepła. — O tym zadecyduje ostatecznie Parlament Świata dzisiaj wieczorem. Uważam, że w takiej chwili, gdy chodzi o los naszej planety i całej ludz- kości, nie wystarczy decyzja Najwyższego Kolegium... — Byłoby niepowetowanym szaleństwem, szanowny kolego — zarepli- kował Parten gwałtownie, prawie szorstko — gdyby deputowani Parlamentu Świata sprzeciwili się naszej uchwale. Chyba nie zechcą światli przedsta- wiciele rządów federacyjnych zasłużyć na miano grabarzy kultury i cywilizacji? — A jednak są sprawy wielkiej wagi, których biegu rozum ludzki nie zdoła przewidzieć — zauważył chłodno Marek Fantom. — Nie rozumiem, co szanowny kolega ma na myśli? — zapytał nie bez zdziwienia Rajmund Parten. — Dowiecie się, moi panowie, z drugiej części mego przemówienia, które wygłoszę po przerwie. Czas wracać na salę obrad. Złożył ukłon w stronę skonsternowanego tym doświadczeniem prezesa Najwyższej Rady. Doktor Zibellus, zapatrzony w słoneczny krajobraz górski, zdawał się nie słyszeć ostatnich słów Fantoma. Gdy wrócili na salę, większość delegatów była już na swoich miejscach. Za pięć minut miały się rozpocząć dalsze obrady. Marek Fantom był pierw- szym wpisanym na listę mówców. To przemówienie postanowił wygłosić osobiście przed areopagiem mędrców, gdyż przewidywał momenty bardzo burzliwe, które mogłyby wymagać bezpośrednich wyjaśnień. Gdy przewodniczący zagaił drugą część obrad, Fantom stanął na podium i objął wzrokiem zgromadzonych. Powitał go grzmot oklasków i okrzyki: — Niech żyje Marek Fantom, budowniczy Nowego Świata!... — Sława i cześć wielkiemu badaczowi!... Fantom czuł wzbierającą w sobie falę wzruszenia. Coś chwyciło go za gardło. Chciał przemówić, podziękować w serdecznych słowach, ale żadne- go dźwięku nie mógł wydobyć ze ściśniętej krtani. Zresztą w tej chwili nikt by go nie usłyszał. Stał, opierając obie ręce o gładką krawędź stolika, i kłaniał się, pochylając tors to w jedną, to w drugą stronę. Ponieważ owacja przeciągała się, przewodniczący kazał włączyć stację „poławiaczy dźwię- ków" i w jednej chwili zapanowała niczym nie zmącona cisza. Poławiacze dźwięków był to aparat pozwalający na wyławianie fal głoso- wych, zakłócających spokój. Gdy nastała cisza, Fantom zaczął mówić: — Dostojni koledzy i obywatele świata! Jestem głęboko wzruszony waszą życzliwością i uznaniem dla wyników mojej skromnej pracy. Mogę was zapewnić, że będę pracował niezmordowanie nad doskonaleniem osiągniętych już rezultatów moich dociekań w dziedzinie budowy jądra atomu oraz natury poszczególnych jego elementów składowych. Również wykonam ściśle zalecenia Najwyższej Rady w sprawie uchwalonego dzisiaj projektu przesunięcia orbity Ziemi po jego zatwierdzeniu przez Parlament Świata. Pozwolę sobie jednak postawić jeden wniosek, będący jednocześnie apelem i prośbą do was, dostojni mężowie. Chodzi mi o waszą zgodę na zaprzestanie produkcji ludzi U S w naszych instytutach elektrobiochemii stosowanej... Umilkł i powiódł wzrokiem dokoła. Na sali zapanowało poruszenie i... cisza. Dopiero po chwili dały się słyszeć urywane rozmowy i wykrzyk- niki. Potem ktoś poprosił o głos. Przewodniczący uczynił ręką zapraszający gest. Na podium wszedł Mr Cezary Charles, delegat amerykańskiej Ligi Postępu i oświadczył: — Mimo wielkiego uznania dla niepospolitych zasług Marka Fantoma w dziele postępu cywilizacji naszej Ery Atomowej, jak również osobistej sympatii dla genialnego fizyka — (tu złożył pełen estymy ukłon w stronę stojącego obok Fantoma), — jestem przeciwny wstrzymaniu produkcji lu- dzi U S, ponieważ powzięcie takiej decyzji przez Radę znaczyłoby nie tyl- ko zahamowanie i unicestwienie wszelkiej naukowej i odkrywczej myśli, ale co gorsze, równałoby się cofnięciu naszej wspaniałej cywilizacji i kul- tury do epoki totalnych wojen. Nie po to nauka i wiedza ludzka wszystkich czasów zdobywa w takim trudzie doświadczenia, które dźwigają ludz- kość na wyższy szczebel kulturalnego rozwoju, by samobójczą ręką nisz- czyć to wszystko i cofać się... Liczne oklaski przerwały na chwilę jego przemówienie. Ale poławiacze dźwięków poszły w ruch. — ...Wnioskowi Marka Fantoma przeciwstawiam się — kończył Mr Ce- żary Charles — i proszę szanownego wnioskodawcę o podanie przyczyn, które skłoniły go do wysunięcia tego żądania. Zakręcił się w miejscu i oddawszy ukłon przewodniczącemu, zniknął gdzieś w dalszych rzędach. Marek Fantom powstał i nawiązując do słów Mr Charlesa, powiedział: — Z największą ochotą wyjaśnię wam, dostojni koledzy, jakie powody skłoniły mnie do zajęcia takiego stanowiska. Istoty ludzkie, o których mowa, są, jak wiemy, owocem wielkiego eksperymentu naukowego w dzie- dzinie elektrobiochemii i z małymi wyjątkami są oni głęboko nieszczęśliwi, gdyż eksperyment ten to poroniony płód nauki... Na sali dał się słyszeć szum, przechodzący chwilami w głośny pomruk. Ale Fantom, nie zrażony tym, mówił dalej: — Dlatego poroniony, że przedwczesny, że niedoskonały. Gdy inżynier wybuduje precyzyjną maszynę i ta nie spełni swego zadania, do jakiego została przeznaczona, mówią, że konstruktor popełnił jakiś błąd. Ale gdy nasze instytuty elektrobiochemii stosowanej tworzą nowe życie w milio- nach retort i życie to, gdy otrzymuje ludzki kształt i ludzki sposób odczu- wania świata, jest wyrazem melancholii, depresji i cierpienia — to cóż mamy powiedzieć o tych, co powołują ich do życia ze świata obojętnej i bez- bolesnej materii? Pijani triumfem wiedzy, owładnięci szałem tworzenia życia w sposób dotychczas nie znany, a olśniewający swoją nowością, zapomnieli o naczelnym przykazaniu moralnym: nie wolno zadawać cier- pienia! Fantom wstrzymał oddech, jakby czekał na echo własnych słów. Z głębi dały się słyszeć pojedyncze głosy, potęgujące hałas