Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
A ja muszę jeszcze wypróbować na niej kilka rzeczy...- uśmiechnął się pogardliwie patrząc na Taoni. -Dobra, ale ja się tą dziwką nie będę zajmował- powiedział twardo Vic i odszedł od Taoni, chowając jednocześnie sztylet za pas. -Cholernie zimno- wyrzekł Reeven, zakładając na ramiona ocieplany płaszcz z kapturem- Posadźcie ją na karego- ruchem głowy wskazał na konia Taoni- I przywiążcie ją, żeby nie spadła- dodał. Gdy dziewczynę usadzono na koniu zaczął wiać przeszywająco mroźny wiatr. Początkowo półelfka trzęsła się z zimna, lecz po pewnym czasie przestała zwracać już uwagę na wszystko. Reeven co jakiś czas ukradkiem spoglądał na nią i trudno mu było powstrzymać się przed podjechaniem do niej i okryciem jej swoim płaszczem. * Początkowo Taoni liczyła dni, które przyszło jej spędzać wśród rozbójników. Jednak, gdy minęło już pięć wschodów słońca wiedziała, że jej szansa zdawania egzaminu na Akademię minęła. Przestała więc liczyć dni, tak podobne do siebie pod względem bólu i cierpienia. Było jej już obojętne czy trzęsie się z zimna, czy też ma pianę w ustach z powodu gorąca. Prawie codziennie gwałcono ją, a jadła i piła, dopiero wtedy, kiedy nikt nie widział. Nie wiedziała dlaczego jej po prostu nie zabiją. Sama by to zrobiła, lecz nie miała już sił. Żałowała, że w ogóle wyruszyła ze swojej rodzinnej wsi. Tam przynajmniej mogła się jeszcze łudzić, że uda jej się coś osiągnąć. Tutaj marzyła tylko o jednym: by śmierć dosięgła ją jak najszybciej. * Reeven wiedział, że powinien zabić elfkę już pierwszego dnia, lecz z jakiegoś powodu było mu żal tej dziewczyny. Czuł, że gdyby spotkali się w innych okolicznościach, ich "znajomość" potoczyłaby się inaczej. On jednak był zabójcą, który nie ma skrupułów ani uczuć. Nie mógł teraz okazać słabości i tym samym darować życia tej dziewczynie. Gdyby to zrobił straciłby to, na co pracował sobie przez całe zbójeckie życie- szacunek. Teraz był niepokonany i wszyscy się z nim liczyli. Im bardziej było mu żal elfki, tym bardziej ją poniżał, myśląc, iż w ten sposób nikt nie zauważy tego, co tak naprawdę do niej czuje. Nie mógł jej zabić, bo nie czuł do niej nienawiści lub choćby niechęci. Lecz nie mógł także darować jej życia, gdyż wtedy już nigdy nie byłby tym, kim jest teraz. Nie zniósłby, gdyby jego towarzysze odwrócili się od niego. Byłby naznaczony i już nie miałby czego szukać wśród zbójeckiej społeczności. Rozbójnikowi nigdy nie wolno okazać słabości. Pozostałoby mu wieść zwyczajne i nudne życie, bez przygód i podniecenia. Bez robienia tego, na co ma się ochotę. Nie mógł utracić wszystkiego dla ratowania jednej nic nie wartej elfki. Czasami za to, że przez nią zaczyna się wahać, pragnął patrzeć jak dziewczyna umiera w męczarniach. * Na nocnym postoju nikt nie miał ochoty kochać się z Taoni. Dziewczyny nie przywiązywano już, gdyż była tak wycieńczona, że nie miała nawet siły ustać. Vic, jak zwykle, patrzył na nią spode łba, namyślając się jak można by zwiększyć jej męczarnie. Gdy tylko rozpalono ognisko zapomniał o niej na chwilę. Wyciągnął swój sztylet i zaczął czyścić go brudną szmatą, obserwując jak płomienie tańczą na jego ostrzu. Wtedy w jego głowie zrodził się pomysł nowej tortury. Podniósł wzrok na Taoni. Wstał szybko i podszedł do dziewczyny, która skulona próbowała choć trochę ogrzać się, mimo że ogień był za daleko. Vic podniósł ją i odwracając się w stronę swoich towarzyszy dostrzegł niepewny wzrok Reevena. -Ja chyba też mogę się z tą dziwką zabawić?- zapytał się z głupkowatym uśmiechem na ustach. -Jasne- bez cienia emocji odrzekł Reeven. -Huno!- krzyknął do osiłka- Rozgrzej swój nóż! Vic ścisnął usta dziewczyny, która nie miała już sił się bronić, cały czas drżąc z zimna i przerażenia. Wyciągnął jej zesztywniały język i pewnym ruchem przeciągnął po nim sztyletem, odcinając go. Taoni poczuła palący ból. Zaczęła krzyczeć, dławiąc się własną, obficie płynącą krwią. Vic odrzucił sztylet wyciągając prawą rękę po rozgrzany niemalże do czerwoności nóż Huna. Nakazał osiłkowi przytrzymać wijącą się jak piskorz dziewczynę, a sam przytknął rozgrzane żelazo to zakrwawionego kikuta, który kiedyś był językiem Taoni. Dziewczyna wiła się cały czas w bólach. Krew zabarwiła jej zęby i podbródek na czerwono, a z jej ust wydostawał się tłumiony krzyk. Vic nie mogąc znieść odgłosu, jaki wydawała, wyrwał ją z rąk Huna i pchnął z obrzydzeniem na głaz, który leżał obok. Krzyk ustał, gdyż Taoni uderzając głową o skałę, straciła przytomność. Reeven zerwał się instynktownie. -Zabiłeś ją?- zapytał się z wyczuwalną nutką strachu w głosie. Vic pochylił się nad dziewczyną i sprawdził jej puls. Spojrzał na Reevena. -Nie. Żyje- powiedział zimno. -Zostaw ją- obojętnie odparł Reeven siadając. Do końca wieczoru nikt nie podszedł do nieprzytomnej dziewczyny. Co jakiś czas tylko Reeven rzucał w jej kierunku ukradkowe spojrzenia. * Taoni obudziła się z bólem głowy rozsadzającym jej czaszkę. Z trudem otworzyła oczy, lecz w ciemności nic nie mogła dostrzec. Podpierając się spróbowała usiąść, jednak ręce zbyt się jej trzęsły i bezwładnie opadła na ziemię. Reeven, który siedział niedaleko niej przebudził się z drzemki. Całą noc starał się zachować przytomność. Nie chcąc, by jego towarzysze myśleli, że zależy mu na tym, by elfka przeżyła, upił ich, dodając ukradkiem do wina ziół usypiających o niewielkiej sile. Przez całą noc podtrzymywał ogień i przykrył dziewczynę szorstką derką, by nie zmarzła. Księżyc był w pełni, więc mógł dokładnie obejrzeć jej posiniaczone ciało i zakrwawione ubranie oraz twarz. Widząc, ze otwiera oczy odezwał się do niej cicho: -Nic ci nie jest? Wydała ze swoich ust nieokreślony dźwięk, początkowo zdziwiona, że nie może mówić. Zaraz jednak przypomniała sobie, co się wydarzyło wieczorem. Z trudem i wysiłkiem uniosła prawą rękę próbując dotknąć tego, który do niej mówił. Ktoś chwycił ja za przegub i odłożył jej dłoń. -Widzisz mnie?- zapytał się, pochylając się nad jej rozbieganymi oczyma. Przecząco pokręciła głową. -Cholera- przeklął mężczyzna- Oślepił cię- dodał spokojniejszym głosem. W oczach Taoni pojawiły się łzy. Oślepił? Więc nie dość, że jestem niema to jeszcze ślepa... Teraz to już wszystko przepadło... -Opanuj się- powiedział Reeven, gdy zobaczył łzy w jej złotych oczach- Za parę godzin będzie świt