Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Były też raporty mówiące o eksplozjach niektórych czołgów i niektórych samolotów. Przyczyny nieznane. "Pojazdy i samoloty załogowe - pomyślał Jonnie. - Kontakt gazu do oddychania z obszarem napromieniowanym przez wybuch rakiety jądrowej wystrzelonej w stronę obiektu bezzałogowego". Satelita odnotował lądowanie samolotu bezzałogowego w pobliżu Colorado Springs w stanie Kolorado. Lądowanie spowodowało zawalenie się większości budynków w mieście. "Zaprogramowane, zdalnie sterowane urządzenia - skojarzył Jonnie. - Wyłuskiwanie nawet takich miejsc jak minowe zabezpieczenia centralnych ośrodków dowodzenia. Cały teren starannie podzielony na obszary pozostające pod obserwacją rejestratorów obrazów. Twarde, nie kontrolowane lądowanie bezzałogowego samolotu w pobliżu spodziewanej siedziby dowództwa". Również satelita zarejestrował walkę czołgu z grupą kadetów Akademii Sił Powietrznych, noszących na twarzach lotnicze maski tlenowe. Był to raport oficera pełniącego obowiązki dowódcy korpusu kadetów. Potem już nie było łączności. "Ostatnia bitwa..." - zadumał się Jonnie. Są podejmowane wysiłki w Centrum Łączności, by za pośrednictwem znajdujących się o 300 mil na północ anten nawiązać kontakt z kimkolwiek. Anteny zbombardowane przez nieprzyjacielski samolot bojowy. "Samonaprowadzanie radiowe" - pomyślał Jonnie. Nie wykryci przez napastników, lecz odcięci od dopływu świeżego powietrza, prezydent i jego sztab trwali na stanowiskach jeszcze przez dwie godziny, nim zmarli z braku tlenu. Jonnie z namaszczeniem włożył papiery do górniczej torby. Z dziwnym uczuciem, wywołanym zwracaniem się do martwego ciała, powiedział: - Bardzo mi przykro, że żadna pomoc nie nadeszła. Spóźniliśmy się o tysiąc lat z okładem. Poczuł ogromny, obezwładniający smutek, ale oto z umocowanego do pasa radia odezwał się radosny głos Dunneldeena. Jonnie potwierdził odbiór. - Jonnie, chłopie! - wołał Dunneldeen. - Możesz już przestać łamać sobie głowę, jak uzyskać uran z jakiegoś tam świństwa! Mamy cały arsenał nuklearny z kompletem nie tkniętych bomb wszelkich typów! Zaledwie o trzydzieści mil stąd na północ! Znaleźliśmy mapę, a samolot właśnie to sprawdził! 5 Katastrofa nastąpiła trzydziestego drugiego dnia nowego roku. Wstrząs obudził Jonniego krótko po północy. Usiadł w łóżku. Usłyszał, jak meble w jego biurze w hotelu "Elitarny Pałac Londynu" przesuwają się z łoskotem. Wszystko dygotało. Potem nastąpił drugi, słabszy wstrząs i nagle nastała cisza. Nie było to niczym nadzwyczajnym w Górach Skalistych. Stare górnicze miasteczko nie odniosło zapewne żadnej szkody podczas trzęsienia ziemi. Zaniepokojony, lecz daleki od paniki, Jonnie wciągnął na siebie spodnie z jeleniej skóry, włożył mokasyny, narzucił na ramiona futro pumy i pobiegł przez śnieg do budynku "Nieustraszonego Imperium". Światło w dyżurce było włączone. Młody Szkot stukał w klucz brzęczyka, aktywizujący system łączności z kopalnią, nawiązywany za pośrednictwem kierunkowego radia laserowego o ograniczonej, precyzyjnie dobranej szerokości wiązki, nie do wykrycia poza górami. Szkot uniósł wzrok. Twarz miał ściągniętą i bladą. - Nie odpowiadają! - Ponownie zaczął uderzać w klucz. Może w czasie trzęsienia ziemi odkształciła się antena odbiorcza? W ciągu paru minut Jonnie zebrał ludzi z wolnej zmiany. Zgromadzili rezerwowe liny i kołowroty, spakowali koce i leki stymulacyjne, załadowali wszystko do samolotu. Pełne niepokoju oczy usiłowały wypatrzyć kopalnię, która była jeszcze poza zasięgiem wzroku. Martwili się o dyżurną zmianę - Thora, Dwighta, kierownika zmiany i piętnastu ludzi. Noc była czarna i bezgwiezdna