ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Aron, grający w karty, wysłał go po skrzynkę rumu. Grzdyl wolnym krokiem poszedł w kierunku "Poteen". Nagle ciszę przerwał krótki krzyk. Był to głos Barneya. Pierwszy wyskoczył z baraku Bob. Głos dobiegał od strony "Poteen". Bob puścił się sprintem. W blasku księżyca ujrzał dwa kotłujące się cienie. Jeden z nich wyciągnął sztylet. Bob błyskawicznie odbił go ramieniem. Barney zręcznie wywinął się spod napastnika. W tym momencie nadbiegła reszta załogi. Obezwładnili Japończyka. Przyduszony Barney ciężko łapał powietrze: - Pierdoleni strażnicy. Obiecywali, że mysz się nie prześliźnie. I proszę - wysapał wściekle. Wyraźnie był zszokowany. - Gdyby nie Bob... Dwa potężne wybuchy przerwały jego słowa. To kapral Eizaburo Sasuki i szeregowiec Yuichi Shimada spełnili swój ostatni obowiązek wobec cesarza. Pierwszy oprzytomniał Stan, który klęczał nad leżącym Japończykiem: - Jezus Maria! Ich jest tu więcej - wykrzyknął. Teraz ożył cały obóz. Rozległo się wycie syren wozów przeciwpożarowych. Nadjechał jeep, z którego wyskoczyło czterech żandarmów. Oświetlili ich latarkami. - Co tu się stało? - zapytał dowódca patrolu? - Mysz prześliznęła się przez druty - ryknął na niego Barney, wskazując leżącego Japończyka. Starszy żandarm odpiął kaburę pistoletu: - To ten żółtek - wycedził przez zęby. Porucznik Takai był gotów na śmierć. Żałował tylko, że tak tanio sprzedaje swoje życie. Rick skoczył w kierunku żandarma: - To jeniec! Zgodnie z Konwencją Genewską... - Mam w dupie pańską konwencję - przerwał mu dowódca patrolu. - Przeklęty zezol dwa samoloty wysadził w powietrze - ponownie podniósł pistolet. - Pójdziesz pod sąd wojenny! - Rick stanął między żandarmem a jeńcem. - Dosyć trupów w tej wojnie... Jego determinacja i fakt, że wokół zgromadziło się sporo świadków, odebrały pewność sierżantowi. Niechętnie schował pistolet do kabury: - On by się z panem tak nie cackał - dodał, by wyjść na swoje. Pchnął ostro jeńca w kierunku samochodu. Saburo Takai nic nie rozumiał z tej rozmowy, wiedział jednak, że temu obcemu oficerowi zawdzięcza życie. W tej chwili pojął, że pomimo kodeksu Bushido chce żyć. Przyjrzał się Amerykaninowi. Rick tymczasem upewniwszy się, że jeńcowi nic nie grozi, wrócił do kolegów. - Na jeden dzień wystarczy - ciągnął Barney, wciąż wstrząśnięty tym, co się stało. Gdyby nie Bob... - Daj spokój. Zrobiłbyś to samo - zlekceważył to Fulton. - Aleś zasuwał, odsadziłeś się nieźle - pochwalił go Rick. W baraku Aron stwierdził filozoficznie: - Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - jak mówiła ciocia Ryfka. Po rum sam będę chodził. Czasy takie, że nikomu ufać nie można... To rozładowało nieco sytuację. Nazajutrz mieli wyznaczony pierwszy lot operacyjny nad Japonię. Ich zadaniem było dokładne sfotografowanie dolotu i punktu docelowego - Niigaty, jednego z czterech miast wybranych do zrzucenia tej ich specjalnej bomby. XIII Napięcie ustąpiło. Zrozumieli, że cudem wyszli z tej katastrofy i nic im nie grozi. Są na ziemi sojuszników. Rosjanie otoczyli ich zwartym kołem