ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

.. - zatrzymała się, nie mogąc dokończyć zdania. - Dam ci znać, gdybyśmy znaleźli kogokolwiek chociaż trochę przypominającego Connie DeVuono. Jess wyszła na korytarz, zawahała się i ponownie odwróciła do Hilary Waugh. - Przyślę ci kartotekę dentystyczną Connie - dodała, myśląc o kobiecie pobitej w sposób uniemożliwiający identyfikację. - Jeśli ją będziesz miała pod ręką... - odchrząknęła - to może przyspieszyć sprawę. - Na pewno pomoże - zgodziła się Hilary Waugh. - O ile znajdziemy ciało. O ile znajdziemy ciało. Te słowa towarzyszyły Jess w drodze do wyjścia. „O ile znajdziemy ciało." Pchnęła drzwi i zbiegła po schodach na ulicę. Na chodniku przystanęła i kilka razy głęboko odetchnęła świeżym powietrzem, czując, jak słońce ogrzewa jej twarz. O ile znajdziemy ciało, pomyślała. 11 - Czterysta jedenaście dolarów? - wykrzyknęła Jess. - Czyście powariowali? Młody Murzyn po drugiej stronie wysokiej jasnej lady pozostał niewzruszony, najwyraźniej przywykłszy do takich reakcji. - Na rachunku wszystko jest rozpisane. Jeśli zechce pani rzucić okiem... - Już rzuciłam i nadal nie mam pojęcia, co mogło kosztować ponad czterysta dolarów! - Jej głos stawał się coraz ostrzejszy i zaczynał przyciągać uwagę innych klientów warsztatu, w którym przed trzema tygodniami zostawiła samochód do naprawy. - Musieliśmy naprawić wiele rzeczy. - Zostawiłam samochód do naprawy wycieraczki! - Obu wycieraczek, jeśli chodzi o ścisłość - odparł młody człowiek, który według tabliczki identyfikacyjnej na imię miał Robert. - Przypomina sobie pani chyba, że dzwoniliśmy i umówiliśmy się, że trzeba wymienić obie wycieraczki, katalizator i alternator. Pani samochód od dawna nie miał przeglądu. - Bo go nie potrzebował. - Miała pani dużo szczęścia. Problem ze starymi samochodami polega na tym, że potrzebują starannej obsługi... - Przez trzy tygodnie? •- Musieliśmy zamawiać części. Były pewne opóźnienia w dostawie. - A to wszystko? - zapytała Jess, wskazując listę pozycji u dołu rachunku. - Przygotowanie do warunków zimowych, regulacja, wymiana zaworów. Prawdę mówiąc, i tak wszystko razem wyszło bardzo tanio. - Tanio! - wybuchnęła Jess. - Chcę rozmawiać z kierownikiem. Rozejrzała się wokół. Mężczyzna w średnim wieku stojący obok szybko odwrócił wzrok; młoda kobieta zachichotała; starsza pani, czekająca u boku męża, podniosła dłonie w geście solidarności. - Jeszcze go nie ma - odparł Robert, spoglądając na wielki zegar ścienny. - Jest dopiero za pięć ósma. Normalnie Jess byłaby już od dziesięciu minut w swoim biurze, przeglądając terminarz, przygotowując się do kolejnego dnia w sądzie. Tymczasem zamiast pisać mowę na najpoważniejszy w jej karierze proces o morderstwo, traciła czas na gadanie z kimś o imieniu Robert. - Nie mam czasu na dyskusje. Co będzie, jeśli po prostu odmówię zapłaty? - Nie zwrócimy pani samochodu - odparł spokojnie. Opuściła głowę i spojrzała na czarno-białą mozaikę posadzki. - Zdaje pan sobie sprawę, że nigdy więcej nie skorzystam z waszych usług? Robert ledwie zdołał stłumić uśmiech. - Mogę zapłacić czekiem? - Tylko gotówką lub kartą kredytową. - Jasne. - Wyjęła z portfela kartę kredytową myśląc o tym, że liczba zabójstw popełnianych corocznie w Chicago wcale nie jest tak bardzo zdumiewająca; prawdę mówiąc, aż dziw bierze, że nie ma ich więcej. - Panie i panowie przysięgli - zaczęła Jess, spoglądając w oczy każdej z ośmiu kobiet i każdemu z sześciu mężczyzn, którzy tworzyli ławę przysięgłych w procesie nazwanym przez prasę „sprawą morderstwa z kuszy". - Drugiego czerwca tego roku oskarżony Terry Wales zabił swą żonę, przeszywając jej serce strzałą wypuszczoną z kuszy na środku skrzyżowania Grand Avenue i State Street. Jest to jasny i prosty fakt, którego nikt nie podaje w wątpliwość. Obrona będzie się jednak starała wykazać, że nic w tej sprawie nie jest ani jasne, ani proste. Ale fakty, panie i panowie, mówią za siebie: Nina Wales, piękna, inteligentna trzydziestoośmioletnia kobieta, została bezlitośnie, w okrutny i barbarzyński sposób zabita przez swego brutalnego męża po tym, jak w końcu zdobyła się na odwagę, by odejść od niego. Jess cofnęła się nieco, kierując wzrok na oskarżonego. Terry Wales miał czterdzieści lat, wyglądał na człowieka absolutnie niewinnego, nawet nieśmiałego. Był szczupły, żylasty, miał bladą cerę i jasne rzedniejące włosy nijakiego koloru. Obok niego siedział obrońca, Hal Bristol, krzepki ciemnowłosy sześćdziesięciolatek, na którym w naturalny sposób koncentrowała się uwaga zgromadzonych. Terry Wales sprawiał przy nim wrażenie potulnego i wystraszonego, jego twarz wyrażała jedno wielkie zdumienie, jakby nie mieściło mu się w głowie, że te wszystkie okropne słowa, które tu padają, mogą go dotyczyć. Jess spojrzała na Biblię, którą nerwowo obracał w dłoniach. Kryminaliści, podobnie jak dzieci, są zawsze przekonani o swojej nietykalności. Bez względu na rozmiar przestępstwa, bez względu na motywy i ślady, jakie po sobie zostawili, zawsze wierzą, że wymiar sprawiedliwości nie dosięgnie ich i zdołają się wymknąć. Czasami rzeczywiście tak bywało, wystarczał egzemplarz Nowego Testamentu i dobry obrońca. Czy ta ława przysięgłych da się nabrać na takie prymitywne teatralne zagrania? zastanawiała się Jess cynicznie. - Niech was nie zwiedzie, panie i panowie, starannie wypracowany wizerunek niewinności i skruchy, jaki widzicie przed sobą - przestrzegła, odbiegając na chwilę od przygotowanej mowy. - Nie dajcie się nabrać na to, że człowiek trzymający w ręku Biblię rozumie jej zawartość i kieruje się jej zasadami. Gdzie była Biblia Terry'ego Walesa, kiedy regularnie bił żonę przez cały okres ich jedenastoletniego małżeństwa? Albo kiedy groził jej śmiercią, jeśli od niego odejdzie? Czy myślał o Biblii, kupując kuszę w dniu poprzedzającym zabójstwo? Czy miał ją w dłoni, kiedy podniósł broń i strzelił do żony, gdy wysiadała z taksówki w drodze do adwokata? Nie, panie i panowie, wtedy nie miał Biblii. Terry Wales potrzebuje jej tylko teraz i wyłącznie dlatego, że na niego patrzycie. Jess odetchnęła i wróciła do przygotowanej mowy. - Obrona będzie się starała udowodnić, że to zaplanowane z zimną krwią morderstwo było w istocie działaniem w afekcie