ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Ale pozwól, że cię o coś zapytam. Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego zrezygnowałaś z dalszej infiltracji i rzuciłaś wszystko na jedną szalę? - Wierz mi, że nie miałam wyboru. - Miałaś. - Nie, nie w tych okolicznościach. Zawaliłam, popełniłam głupi błąd: ostrzegłam cię przed tamtymi, zapominając, że w bibliotece są kamery. - Skąd wiesz, że cię obserwowali? - Bo kiedy tylko zaczęła się strzelanina, oderwano mnie od zajęć i wezwano do Boghosiana. Boghosian to ostatni bandzior. Jest... był szefem ochroniarzy Calacanisa. Kiedy dowiedziałam się, że chce mnie widzieć, od razu wyczułam, czym to pachnie. Musiałam uciekać, no i uciekłam. - Tak, ale dlaczego mnie ostrzegłaś? Pokręciła głową. - Nie widziałam powodu, żebyś miał zginąć. Ani ty, ani ktokolwiek inny, zwłaszcza że głównym celem mojej misji było powstrzymanie dalszego rozlewu krwi, wyeliminowanie z gry terrorystów i fanatyków. Poza tym nie przypuszczałam, że mnie zdekonspirują. Najwyraźniej ich nie doceniłam. - Osłoniwszy latarkę dłonią, wróciła do studiowania mapy. - Jak ci na imię? - spytał łagodnie, poruszony jej szczerością. Posłała mu lekki uśmiech. - Layla. A ty na pewno nie nazywasz się Coleridge. - Nie. Mam na imię Jonas. Jonas Barrett. Nie zdradził jej, po co go przysłano, pozostawił to pytanie bez odpowiedzi. Niech trochę pogłówkuje, myślał. Kiedy -jeśli w ogóle - pozwoli na to czas, na pewno wymienią się informacjami. Kłamstwa, łgarstwa, fałszywe nazwiska, fikcyjne dane - wszystko to przychodziło mu z niebywałą łatwością, tak jak kiedyś, przed laty. Boże, kim ja właściwie jestem? - dumał. Melodramatyczne pytanie dorastającego nastolatka, które odżyło w zwichrowanej świadomości byłego i bardzo, ale to bardzo zagubionego agenta. Na brzegu łamały się z hukiem fale. Z latarni morskiej na skraju odległego urwiska, ze słynnej latarni na Cabo Finisterre, dochodziło żałobne porykiwanie rogu mgłowego. - Chyba nie - szepnął z uznaniem. - Dobrze wiedziałaś, co robisz. Uśmiechnęła się smutno i zgasiła latarkę. - Muszę wynająć śmigłowiec, mały samolot, cokolwiek, czym mogłabym... moglibyśmy stąd uciec. - Najbliżej mamy do Santiago de Compostela, to sześćdziesiąt parę kilometrów na wschód stąd. Duży ośrodek turystyczny, święte miasto, cel licznych pielgrzymek. O ile wiem, jest tam małe lotnisko, które obsługuje kilka międzynarodowych linii lotniczych. Może tam? W każdym razie warto spróbować. Zmrużyła oczy. - Znasz teren. - Tylko z mapy. Wtem oddalony o kilkanaście metrów brzeg zalało jaskrawe światło. Wiedzeni wyostrzonym w boju instynktem natychmiast padli na ziemię: on zastygł bez ruchu za wielkim głazem, ona pod niską, skalną półką dwa kroki dalej. Przywarłszy policzkiem do mokrego, zimnego piasku, usłyszał jej spokojny, regularny oddech. W swej piętnastoletniej karierze pracował tylko z kilkoma kobietami i był głęboko przekonany - choć rzadko wypowiadał ten pogląd na głos - że te, które pokonały wszystkie przeszkody stawiane im przez zwierzchników, rzecz jasna, mężczyzn, muszą być absolutnie wyjątkowe. O tajemniczej Libance nie wiedział dosłownie nic poza tym, że do nich należy, że jest świetnie wyszkolona i nieprawdopodobnie opanowana. Smuga światła omiotła brzeg, zatrzymując się na chwilę tuż nad miejscem, gdzie ukryli łódź; czujny i doświadczony obserwator na pewno zauważyłby niewielkie zmiany w naturalnym ułożeniu kamieni, piasku i wodorostów, którymi j ą zamaskowali. Bryson ostrożnie wyjrzał zza głazu. Wzdłuż wybrzeża płynął kuter. Dwa potężne szperacze na jego pokładzie nieustannie omiatały wystrzępione podnóże urwiska i łachę piasku, na której niedawno wylądowali. W użyciu była też bez wątpienia silna lornetka, gdyż przez noktowizor nic by z tej odległości nie zobaczyli. Nocne stwory smyrgaj ą spod kamieni dopiero wtedy, gdy zapada ciemność - zgaszenie reflektorów często bywa jedynie wstępem do właściwych poszukiwań. Dlatego kiedy szperacze zgasły, odczekał jeszcze cztery, pięć minut, zanim się poruszył. Z uznaniem stwierdził, że Layla zareagowała tak samo, chociaż nie ostrzegł jej nawet najcichszym szeptem