Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
ludzi. Mimo porażki Austrii wojna 1809 r., a zwłaszcza jej zmienne losy, wywołały na ziemiach niemieckich pierwszy dreszcz oporu przeciwko rządom napoleońskim. Choć przejawy jego były sporadyczne, w każdym razie była to zmiana w stosunku do poprzednich lat. Najostrzejsza walka rozgorzała w Tyrolu, gdzie zresztą bezpośrednio kierowała się ona bardziej przeciw rządom bawarskim niż przeciw Napoleonowi. Austriacka administracja uważana była za łagodną, a dynastia habsburska lubiana. Tymczasem rządy bawarskie przynosiły ze sobą modernizację, której nie chciała ludność chłopska. Pogorszyły się stosunki gospodarcze, wielu mieszkańców zrujnował samowolnie narzucony kurs pieniędzy austriackich, a rozgoryczenie wzmógł antyklerykalizm bawarski, trafiający na ugruntowany katolicyzm tego górskiego kraju. W rezultacie w kwietniu 1809 r. szynkarz Andreas Hofer porwał za sobą chłopów i uderzył na wojska bawarskie. Bawarczycy ponieśli porażki, dwukrotnie musieli opuścić Innsbruck, aż zniecierpliwiony Napoleon wysłał do Tyrolu oddziały francuskie marszałka Lefebvre'a. Wśród niebywałych okrucieństw powstanie zostało stłumione w jesieni 1809 r., a wydany Francuzom Hofer stracony został w Mantui w lutym 1810 r. W czasie wojny austriacko-francuskiej pojawiły się w Prusach projekty wystąpienia po stronie Wiednia, ale dyktowane one były niemal wyłącznie pruską racją stanu, a w minimalnym stopniu hasłami narodowymi. Tu i ówdzie w armii pruskiej myślano o walce zbrojnej, gdyż wielu oficerów czekało tylko dogodnej okazji, aby pomścić Jenę. Najgłośniejsze stało się wystąpienie majora Schilla, który porwał z Berlina oddział wojska, a mając w "korpusie", zwanym "oddziałem ochotników" (Freikorps), razem ze śpieszącymi do niego wolontariuszami około 2 tyś. ludzi, przez dwa miesiące straszył swymi ruchami króla Westfalii, Hieronima Bonapartego. Schill, ścigany jako przestępca, padł w walce, jego oficerowie pod kulami francuskiego oddziału egzekucyjnego, 420 ale co ważniejsze opinia uznała go za szaleńca, w myśl ustaw był zdrajcą Prus, bohaterem uczyniła go dopiero późniejsza historiografia. Inny korpus ks. brunszwickiego zajął część Saksonii, a groźnie wypowiadał się też bawarski następca tronu. Pojedynczy oficerowie, wśród nich gen. Grolman, wzięli udział w wojnie po stronie austriackiej , ale wszystkim tym wystąpieniom brakowało szerszego odzewu. Trudno więc było mówić o poważnym ruchu antyfrancuskim. Na to zresztą Napoleon był zbyt potężny. Mimo skazy, jaką na jego imperium zarysowała sprawa Hiszpanii, nikt nie przypuszczał, aby jątrzyć się ona miała w sposób nie do usunięcia. Zewnętrznym wyrazem tej potęgi, który najsilniej odbił się właśnie na Niemczech, był wielki zjazd monarchów w Erfurcie (27 IX14 X 1808 r.). Pomyślany był przede wszystkim jako spotkanie z drugim mocarzem Europy, carem Aleksandrem. Zbiegli się nań jednak niemal wszyscy władcy niemieccy (nie zaproszony został jedynie król pruski, a brakowało także cesarza austriackiego), choć nieraz musieli antyszambrować nie tylko u Napoleona, ale nawet u jego marszałków. Nie brakło upokorzeń, gdy to Napoleon kazał milczeć królowi bawarskiemu, a porucznik bawarski hamował dobosza wybijającego werble na powitanie przybywających: "Nie tak głośno! To tylko król". Z czcią przyjmowano dekorowanie Orderem Legii Honorowej, którym Napoleon sypnął hojnie, a blask zwycięzcy robił wrażenie nawet na tak wybitnych pisarzach, jak Goethe i Wieland. Na dodatek monarchowie niemieccy nie mogli być pewni ani swojego panowania, ani granic swoich państw. W 1810 r. Napoleon znowu je zmienił, wcielając do Francji w postaci departamentów hanzeatyckich część Wielkiego Księstwa Bergu i Królestwa Westfalii, parę innych księstw i miasta hanzeatyckie. Nikt już teraz nie wierzył, aby ten nowy porządek miał być trwały. Stosunki w poszczególnych częściach Niemiec układały się różnie, na ogół jednak wszędzie niekorzystnie odbijała się polityka gospodarcza Napoleona. Na pozór ogłoszenie blokady kontynentalnej w Berlinie 21 IX 1806 r. mogło przyczynić się do rozwoju przemysłu. Kraje niemieckie były jednak przeważające rolnicze, a odcięcie wywozu płodów rolnych do Anglii przynosiło skutki wręcz katastrofalne dla ekonomiki, często także dla budżetów państw. Tu i ówdzie powstawały cukrownie, zakłady optyczne czy wytwórnie instrumentów precyzyjnych, a więc wyrobów dotąd niemal wyłącznie sprowadzanych z Anglii. W porównaniu jednak ze stratami korzyści były niewielkie. Niektóre gałęzie wytwórczości obliczone były na eksport zamorski, a ten skurczył się do minimum. Zadało to np. nieodwracalny cios przemysłowi tekstylnemu na Śląsku. Wysokimi taryfami celnymi odseparowano od reszty Europy Francję i Włochy, co też przyniosło straty. Nieraz wysuwano petycje wprost o przyłączenie niektórych rejonów do Francji, choć i na tej drodze nie osiągano spodziewanych rezultatów. W interesie bowiem burżuazji francuskiej tzw. "nowe" departamenty traktowane były 421 znacznie gorzej niż stare. Jeszcze więcej niż przemysłowcy na rządach francuskich tracili kupcy. Tanie drogi morskie zamykała flota brytyjska, która operowała z bazy na świeżo odebranym Danii Helgolandzie (1807). Szczególnie w portach hanzeatyckich, które od 1810 r. odcięte były granicami celnymi i od Niemiec, i od "starych" departamentów Francji, znaczna część obrotów dokonywała się w sposób nielegalny, przez łamanie blokady. Przekupywano urzędników, żandarmów, celni- ków i całą chmarę reprezentantów rządów napoleońskich, którzy mieli strzec postanowień cesarza. Słynne były pogrzeby, w których trumny pełne były indyga czy cukru, ale tym sposobem osiągano tylko drobny ułamek normalnych obrotów