ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Związek ten wypełniłby wszystkie postanowienia ustawy konstytucyjnej, kojarząc królewski ród Wettynów z królewskim rodem Poniatowskich. Mówiono zresztą powszechnie, iż "pełna nauki i rozumu", chociaż "dość czerwona i otyła" infantka darzy księcia Józefa szczerą miłością. Nie była to jednak niestety miłość odwzajemniona. Książę nie szukał bowiem u kobiet nauki i rozumu i z uporem nie dawał zapędzić się w związki małżeńskie. Swatano go wcześniej z siostrami Czartoryskimi, Rzewuską, Zamoyską, ale zawsze udawało mu się od ślubu wykręcić. Jego żywiołem były przede wszystkim salony i bitwy, ponieważ wśród pięknych kobiet i dzielnych żołnierzy czuł się najlepiej. Miał w swoim życiu niezliczoną ilość kochanek. Listę ich otwierała młodzieńcza miłość Maria Karolina Thun, późniejsza żona lorda Guilforda. Później na listę tę trafiły Jabłonowska, Potocka, Lubomirska, Kazanowska, Wielhorska, Bronikowska, Cichocka, a po- dobno także siostra Napoleona Paulina, nieślubna córka króla Stasia Maria, żona księcia Württemberg, a nawet własna siostrzenica księcia Poniatowskiego, Anetka Potocka. Pomimo nieprzebranego bogactwa faworyt tylko trzy kobiety wycisnęły na jego życiu swoje niezatarte piętno. Pierwszą z nich była Zelia Sitańska, córka kapelmistrza orkiestry Tyzenhausa i śpiewaczka teatru narodowego. Jej związek z księciem trwał blisko trzy lata i zaowocował nieślubnym synem, którego zapisano w metrykach jako "Józefa Szczęsnego Maurycego Chmielnickiego, syna prawego Józefa Chmielnickiego, oficera służby cesarskiej". Próżno byłoby jednak w cesarskim korpusie szukać jego ojca. Nazwisko swoje uzyskał on bowiem od starostwa chmielnickiego, które król podarował w tym czasie swojemu bratankowi. Książę nie wypierał się jednak ojcostwa i cieszył się, kiedy roczny syn "czarny jak Indianin i silny jak lew, bije się ze wszystkimi dziećmi". W swoim testamencie zapisał mu zresztą dziesięć tysięcy czerwonych złotych. Po rozstaniu z Sitańską Poniatowski wybrał się do Brukseli, gdzie poznał starszą od siebie o lat dziesięć francuską hrabinę Henriettę de Vauban, żonę podporucznika żandarmów i szambelana księcia orleańskiego. Nie wiadomo, czym ta podstarzała dama ujęła księcia, ponieważ "była wysoka i chuda, twarz blada, ale nie bez wyrazu, zachowała jeszcze ślady wdzięków, o których sile wątpić nie chciała. Uśmiech miała nieco szyderczy, mowę nader cichą, zdrowie poprzednim sposobem życia osłabione". Urody nie dodawały jej też wyraźne ślady po ospie, które szpeciły twarz. Mimo iż księcia nękały wówczas febra, żółtaczka, choroba oczu i odnowiona rana, nawiązał z ową damą romans, który zakończył się wprawdzie dość prędko, ale hrabina na zawsze weszła w życie królewskiego bratanka. Zabrał ją ze sobą do Warszawy, gdzie w pałacu Pod Blachą spełniała rolę pierwszej damy. Przypominała w tym madame Pompadour, ponieważ kiedy ze względu na swój wiek nie mogła już zaspokajać młodszego od siebie kochanka, została po prostu rajfurką i dostarczała mu młode i piękne dziewczęta. Było to oczywiście rajfurzenie na najwyższym poziomie, ponieważ o zaszczyt bywania u hrabiny zabiegały największe polskie arystokratki. Zastanawiano się, co mogło łączyć tych dwoje ludzi. Być może chodziło tu o politykę, ale chyba raczej o pieniądze. Mówiono, iż Vauban pożyczyła kiedyś Poniatowskiemu olbrzy- mie sumy, których ten, pogrążony w ustawicznych kłopotach finansowych, nie był w stanie jej oddać. Utrzymywał ją za to w swym pałacu i ulegał jej zachciankom i kaprysom. Trzecią kobietą, z którą książę Pepi związał się do końca swoich dni, była młodziutka Zofia Czosnowska z Potockich. Mimo iż miała zaledwie osiemnaście lat, zdążyła już rozwieść się ze swoim mężem. Jeden ze współczesnych pamiętnikarzy pisał o niej, że była "nader kształtną blondynką, śnieżnej białości, o ślicznych rysach twarzy, wielkich błękitnych oczach i czarującym uśmiechu. Głowy tuzinami umiała zawracać". Zdanie kobiet było znacznie bardziej surowe. "Książę Józef – relacjonowała wojewodzina Nakwaska – kochał ją długo i stale, więcej zawsze jak zasługiwała, bo pani Czosnowska mimo dwóch starożytnych nazwisk z ojca i męża, wcale co do serca skłonności arystokratycznych nie była i zawsze złoto pana Szołdarskiego, równie jak młoda, rumiana twarz oficera Gawara, syna niegdyś nauczyciela w Warszawie, jej się podobały; nie wiem jak się oni wszyscy trzej ze sobą zgadzali, ale to widzieliśmy wszyscy, że pomimo rozgłosu co jej sprawki miały, pan Szołdarski żył zawsze z księciem Józefem w najlepszej harmonii, a oficer Gawar ani razu w kozie nie siedział, lubo na to nieraz pozornie i sprawiedliwie zasługiwał". Nie można tu oczywiście wykluczyć, iż słowa te dyktowała wojewodzinie zawiść, jako że Nakwaska także darzyła afektami pięknego księcia. Kiedy Czosnowska urodziła syna, w ojcostwo Poniatowskiego nikt jednak nie wątpił. Dziecko zapisane zostało jako Józef Ponitycki, a książę Józef zapisał mu w swoim testamencie piętnaście tysięcy czerwonych złotych. Jego matka otrzymała roczną rentę w wysokości sześciuset czerwonych złotych, ale rentę tę wkrótce przestano wypłacać, gdyż Zofia wyszła za mąż za pułkownika Aleksandra Oborskiego, a małego Józefa adoptowała książęca siostra Maria Tyszkiewiczowa, nadając mu swoje panieńskie nazwisko – Poniatowski. Liczne romanse księcia Pepi nie wpływały oczywiście budująco na projektowane małżeństwo z infantką Marią Augustą. Gorszyły one jej pobożnego ojca, a kiedy na prośbę Czosnowskiej Ponia-towski urządził w swoim pałacu bal, choć panował wówczas okres adwentu, przebywający w Warszawie Fryderyk August wezwał go do siebie i w asyście prymasa Raczyńskiego udzielił surowej reprymendy