Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Dom państwa Piotrowiczów leżał co prawda na uboczu, ale o tej porze roku na plażyczce, którą jego sezonowi mieszkańcy przywykli uwa- żać za własną, zawsze spotykało się kogoś, kto przekładał ciszę nad ra- dosny zgiełk panujący w pobliżu przystani. Dzisiaj było tu pusto. Pusto było także na wodzie. Spójrzcie powiedział zdziwiony pan Klemens. Ani jednej łódki. Dlaczego? Lubię dziewicze jeziora, ale na jeziorze opasanym letni- skami powinien panować ruch. Ta cisza ukrywa jakąś tajemnicę. Zaraz tajemnicę prychnął Paweł. Po prostu w tym roku przy- jechały do nas same lenie zawyrokował. W jego głosie odezwało się jednak wahanie. No i co dalej? Przyszliśmy, jesteśmy, bawimy się wyśmienicie, ale nawet najlepsza zabawa nie może trwać wiecznie zakpiła po chwili Mira. Drapiemy się z powrotem do góry? Czy też są jakieś inne pro- pozycje? Ojciec Łukasza westchnął. Obawiam się, że zbyt lekko potraktowaliśmy wczoraj opowieść pańskiego syna zwrócił się do niego dziadek Klemens. Może w Gór- ku rzeczywiście dzieje się coś aż tak ciekawego, że ludzie zapomnieli o słońcu, plaży i jeziorze... Przyleciała dobra wróżka podchwyciła z przekąsem Mira. Codziennie między dziewiątą a dwunastą siedzi w kiosku Ruchu" i speł- nia wszystkie życzenia. Cały Górek stoi w kolejce i dlatego tutaj nikogo nie ma Nie, moja droga zaprzeczył łagodnie dziadek. Gdyby ta wróżka urzędowała tu naprawdę, oglądalibyśmy teraz zupełnie inny wi- dok. Ilu ludziom zdążyłaby od wczoraj dać to, czego zapragnęli? Czy myślicie, że na przykład jeden pan Kutynia marzy o pałacowej rezydencji? Na pewno nie. Wobec tego już dzisiaj cały brzeg jeziora byłby upstrzo- ny wspaniałymi willami. Oczywiście, bez przerwy dochodziłoby do awan- tur, ponieważ każdy, komu wróżka już podarowała dom, życzyłby sobie żeby ten jego dom był w okolicy jedyny, najpiękniejszy, niepowtarzalny i żeby nie miał blisko sąsiadów, którzy psuliby mu krajobraz. Zamiast lasów i ogrodów mielibyśmy kolosalny parking, zatłoczony superkrążo- wnikami szos, spalającymi zamiast benzyny wodę. A jeśli mowa o wodzie, to kąpać moglibyśmy się wyłącznie w wannach. Przecież całe jezioro po- kryłyby luksusowe jachty. Pomiędzy tym wszystkim przeciskaliby się z tru- dem mężczyźni w królewskich gronostajach i kobiety z brylantami wiel- kości dyni, bo jeszcze większe byłyby za ciężkie. Ale czy mieliby zado- wolone miny? A o co wy poprosilibyście dobrą wróżkę, gdyby udało wam się do niej dopchać? Ee...! Mira energicznym machnięciem ręki przepłoszyła wyraz rozmarzenia, który odbił się w jej oczach. E...! Paweł odwrócił głowę. Dziadek zaśmiał się cicho. Panie profesorze rzekł półgłosem ojciec Łukasza znam lu- dzi, którzy mieliby także inne życzenia... Przede wszystkim inne... Ja też pan Klemens spoważniał. Ale ludzie zaspokajają swo- je pragnienia również bez udziału wróżek... a świat wygląda tak, jak wy- gląda. Czy czytaliście kiedyś bajkę, w której dobra wróżka pokazuje się nie jakiemuś jednemu samotnemu wybrańcowi, tylko, dajmy na to, miesz- kańcom całej wsi? Albo całego miasta? Albo całej Ziemi?... Prawda, że nie? No więc spróbujcie sobie wyobrazić taką właśnie bajkę. Miro? Pawle? Spróbujecie? Ee!... prychnęła już bez rozmarzenia Mira. Ee!... zawtórował jej Paweł. Mamy wakacje zaznaczył z naciskiem. Dziadek pokiwał głową. Szkoda. Okazałoby się, że kwestia, o co prosić dobrą wróżkę, aby jej nie postawić w sytuacji bez wyjścia, a sobie zamiast przyjemności, nie napytać biedy, jest bardzo zawiła i wysoce pouczająca. Tak... westchnął ojciec Łukasza. To prawda. Robimy swoje i bez dobrych wróżek. Właśnie. Zaległo milczenie. Pani Heleny wciąż jeszcze nie było w domu. Nie wrócił także Łu- kasz. Dziadek ma rację Mira zajrzała do kuchni i wyszła z niej nie- zadowolona. Nie ma tu żadnej wróżki. Jest zły potwór. Usadowił się w sklepie spożywczym i kiedy zjadł wszystko, co tam było, zaczął poże- rać kupujących. Mama widziała go z daleka, ale pomyślała, że biedak musi być strasznie głodny i sama szybko rzuciła mu się w paszczę. To możliwe rzekł z namysłem dziadek. Wasza mama rze- czywiście ma słabość do potworów. Szczególnie lubi obgryzać kości Mira uznała, że dziadek nic nie powiedział. Czy Łukasz nie miał czegoś do załatwienia w sklepie? spytała przymilnie. Przez twarz pana Polowego przebiegł króciutki, bolesny skurcz. Nie wiem... Ani wróżka, ani potwór ogłosił tonem wyroczni Paweł. Ktoś kopał żwir i dokopał się do podziemnej rzeki. Powstał kolosalny lej, aż do środka ziemi. Ludzie nosili w workach glinę, żeby go zatkać, ale lej wchłonął wszystkich. Byłem na japońskim filmie... ołuchacze nigdy się nie dowiedzieli dlaczego Paweł zaczął mówić o ja- pońskim filmie, skoro to właśnie Japończycy robią frapujące filmy o po- tworach, a nie o kopaniu żwiru, bo w tym momencie z zewnątrz dobiegło ogłuszające wołanie: Tato! Tato! Widzisz?! ucieszyła się Mira