ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- Bo chyba jesteście z Johnem bliscy rozejścia się, prawda? - To może lekka przesada. - Kate - nalegał Jack - przecież widziałem was razem. Między nami nigdy tak nie było. Kate patrzyła teraz prosto na niego i Breton dostrzegł niepewność w jej oczach. - Nie? Muszę przyznać, że nie bardzo rozumiem całą tę historię ze światem A i B, ale aż do tego wieczoru w parku ty i John byliście jedną osobą, tak? - Tak. - Oczywiście wtedy też zdarzały nam się kłótnie i sprzeczki. Mam na myśli, że to ty - w tym samym zresztą stopniu co i John - odmówiłeś mi pieniędzy na taksówkę i... - Kate, daj spokój! - Breton usiłował ogarnąć umysłem to, co mówiła Kate. Miała oczywiście rację, ale w ciągu tych ostatnich dziewięciu lat unikał pewnych wspomnień i jakoś dziwnie nie miał ochoty teraz do nich wracać. Marzenie nie wytrzymywało rozdarcia. - Przepraszam cię, Jack, to było nie fair. - Kate usiłowała się uśmiechnąć. - Żadne z nas nie może się jakoś otrząsnąć z wrażenia po tamtym. No i ten porucznik Convery... - Convery! A to znów co za jeden? - Breton stał się czujny. - Mężczyzna, który mnie napadł, nazywał się Spiedel. Porucznik Convery prowadził dochodzenie w sprawie jego śmierci. - Kate popatrzyła na Jacka ponuro. - Czy wiesz, że tej nocy cię tam widziano? - Nie myślałem o tym. - Widziano cię. Grupa nastolatków, która się tam zbiorowo kochała w trawie, powiedziała policji, że nagle dosłownie wyrósł nad nimi jakiś mężczyzna z bronią i równie szybko zniknął. Charakterystyka, jaką podali, pasowała wypisz wymaluj do Johna. Mówiąc szczerze, aż do wczoraj miałam jakieś irracjonalne przekonanie, że to John, mimo że został uwolniony od wszelkich podejrzeń. Nasi sąsiedzi widzieli go, jak w tym czasie stal w oknie, a poza tym jego sztucer był akurat zepsuty. Breton z namysłem skinął głową, uświadamiając sobie nagle, jak niewiele brakowało, żeby ratując Kate za jednym zamachem pozbył się Bretona z czasu B. Aha, więc policja usiłowała zwalić winę na Johna! Jaka szkoda, że zgodnie z prawami fizyki chronomobilnej i broń, i pocisk wraz z człowiekiem, który zabił Spiedela, musiały wrócić w czas A. Siady gwintowania na kuli pasowały idealnie do gwintowania lufy zepsutej, nie używanej broni Johna Bretona. Dałoby to wiele do myślenia wszechwładnym ekspertom od balistyki. - W dalszym ciągu nie wiem, co masz na myśli mówiąc o Corwerym - rzekł głośno. - Powiedziałaś przecież, że John został oczyszczony z wszelkich podejrzeń. - Owszem, ale porucznik Convery nie przestał się tu kręcić. W dalszym ciągu do nas zagląda, ile razy jest w tej dzielnicy, wpada na kawę i wdaje się z Johnem w rozmowy na temat geologii i skamielin. - Nie widzę w tym nic szczególnego. - I słusznie. John nawet go lubi, ale on mi przypomina coś, o czym wolałabym zapomnieć. Breton sięgnął przez stół i wziął Kate za rękę. - A co ja ci przypominam? Kate poruszyła się zmieszana, ale nie wysunęła ręki z jego dłoni. - Coś, o czym chciałabym pamiętać, być może... - Jesteś moją żoną, Kate, i muszę cię odzyskać. - Poczuł, jak jej palce splatają się z jego palcami i zaciskają, coraz mocniej, jakby próbowała się z nimi siłować. Jej twarz przypominała twarz kobiety w czasie porodu. Siedzieli tak przez jakiś czas w milczeniu, dopóki nie usłyszeli pod drzwiami kroków Johna Bretona. John, ubrany w popielaty garnitur, wszedł i skierował się prosto do radia. - Chciałbym jeszcze przed wyjściem posłuchać wiadomości. - A ja posprzątam - powiedziała Kate i zaczęła zbierać ze stołu. Jack Breton wstał, czując, jak obecność jego drugiego wcielenia coraz bardziej działa mu na nerwy. Przeszedł powoli przez cały dom i zatrzymał się dopiero w cichym i odosobnieniu jadalni. Kate zareagowała wreszcie na jego bliskość i tylko to było ważne. Dlatego właśnie musiał tę sprawę załatwić w ten sposób: po prostu najść ich i wszystko im wyjaśnić. Znacznie rozsądniej i praktyczniej byłoby utrzymywać. w tajemnicy swoje istnienie w Czasie B - zabić Johna, pozbyć się ciała i spokojnie podjąć jego życie. Ale wtedy miałby uczucie, że oszukał Kate, podczas kiedy teraz był całkowicie usprawiedliwiony: wiedział na pewno, że Kate woli go od mężczyzny, którym stał się Breton z Czasu B. Miało to zasadnicze znaczenie, bo pozostało mu już tylko szczegółowo opracować następne posunięcie - pozbycie się Johna Bretona. Jack Breton kręcił się w skupieniu po jadalni, machinalnie biorąc do ręki książki i różne drobiazgi, przyglądając się im, a następnie starannie odkładając na miejsce. Uwagę jego zwrócił plik gęsto zapisanych kartek białego papieru, a szczególnie wierzchnia, która odznaczała się skomplikowanym kolistym wzorem. Wziął arkusz do ręki i stwierdził, że to, co brał za wzór, było ręcznym pismem w formie dokładnej spirali. Obracając kartkę odczytywał zwrotkę wiersza. Czekałem na ciebie przez tysiąc nocy, Gdy zielonej wskazówki blask wolno się snuje. Płakać mógłbym za tobą z gorzkiej tęsknoty, Ale ty smaku łez mych nawet nie poczujesz. Odłożył kartkę na miejsce i właśnie odwracał się, żeby odejść od stołu, kiedy uderzyło go znaczenie tej strofy