ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Skręciłem i wpadłem w zasłonę pulsującego białego światła, a potem nie mogłem się już zatrzymać. Zostałem popchnięty, jakby coś naciskało na mnie od tyłu. Nie było sposobu, żebym mógł stanąć. Na jakiś czas oślepiło mnie to światło. Potem zahuczało mi w uszach. I wtedy wszystko się skończyło; stanąłem w wielkim holu, w którym odbywało się przyjęcie, wyłoniwszy się z jakiegoś bocznego wejścia, akurat na czas, żeby usłyszeć, jak Gnom mówi: - ...A nieoczekiwanym gościem jest nasz przez długi czas zaginiony brat Feniks! Zrobiłem krok w tył, by wycofać się do tunelu, z którego wyszedłem, lecz trafiłem na coś twardego. Obróciwszy się, ujrzałem ślepą skalną ścianę. - Nie bądź nieśmiały, Feniksie. Chodź i przywitaj się ze swoimi przyjaciółmi - mówił Gnom. Rozległo się szemranie ciekawskich, ale głośniejsze było podobne do zwierzęcego warczenie, które nadeszło z drugiej strony. Ujrzałem mojego starego kumpla Wilkołaka, szczupłego i ogorzałego, z płonącymi oczami; niewątpliwie to on był owym gościem, który właśnie przybywał, gdy zniknął obraz. Poczułem paniczny strach. Poczułem także manę. Ale co mogłem zrobić w ciągu zaledwie kilku sekund? Mój wzrok przyciągnęło dziwne poruszenie w klatce na ptaki spoczywającej na stole, obok którego stał Wilkołak. Pozy innych wskazywały, że wielu z nich po prostu odwróciło się, by na to nie patrzeć. Zapisało się to w mojej pamięci w ciągu jednej chwili. W klatce tańczyła naga kobieca postać nie więcej niż na dłoń wysoka. Poznałem, że to zaklęcie będące torturą: tancerz nie mógł się zatrzymać. Taniec miał trwać aż do śmierci, a po niej ciało wciąż podrygiwałoby przez jakiś czas. I nawet z tej odległości mogłem poznać, że to małe stworzenie to Elaine. Część zaklęcia dotycząca tańca była prosta. Łatwo też było ją unieważnić. Trzy słowa i gest. Zdołałem to zrobić. Wtedy Wilkołak poruszał się już w moim kierunku. Nie zawracał sobie głowy zmianą kształtu i przybieraniem swojej bardziej przerażającej postaci. Odsunąłem się na bok tak szybko, jak zdołałem, i spróbowałem chwytu blokującego jego rękę i nogę. Odparł to. Zawsze był silniejszy i szybszy ode mnie. Odwrócił się i wymierzył cios, lecz zdołałem zrobić unik i skontrowałem go w korpus. Zamruczał i uderzył mnie lekko w szczękę lewym sierpowym. Wtedy już się wycofywałem. Zatrzymałem się i próbowałem go kopnąć, jednak odrzucił mnie w bok, tak że wirując, poleciałem na podłogę. Czułem manę wszędzie dokoła, ale nie było czasu jej użyć. - Właśnie dowiedziałem się o tej historii - powiedziałem. - Nie miałem nic wspólnego z Łamią... Rzucił się na mnie. Zdołałem wbić mu kolano w żołądek, gdy spadał na mnie całym ciężarem. - Gnom porwał... - rzuciłem z wysiłkiem, zadając mu dwa ciosy w nerki, nim jego ręce odszukały moje gardło i zaczęły się zaciskać. - Ona jest węglem... - Trafiłem go raz, w górną część policzka, zanim schylił głowę. - Gnom... do cholery - zabulgotałem. - To kłamstwo! - usłyszałem odpowiedź Gnoma, który był gdzieś w pobliżu i słyszał każde słowo. Pokój zaczął wirować wokół mnie. Głosy zmieniły się w ryk, jakby oceanu. Potem coś dziwnego stało się też z moim wzrokiem: zdało mi się, że głowę Wilkołaka okala poszarpana siatka. Po chwili głowa opadła, a ja poczułem, że jego uchwyt się rozluźnił. Zerwałem jego ręce z mojego gardła i uderzyłem go raz, w szczękę. Potoczył się na bok. Próbowałem zrobić to samo w drugim kierunku, ale sił wystarczyło mi tylko na to, by spróbować najpierw usiąść, potem klęknąć i w końcu kucnąć. Zobaczyłem, że Gnom podnosi ręce w moim kierunku, zaczynając rzucać aż za dobrze mi znany i śmiercionośny czar. Zobaczyłem, że Wilkołak wolno zdejmuje z głowy roztrzaskaną klatkę na ptaki i znów się podnosi. Zobaczyłem nagą, naturalnej wielkości postać Elaine, która biegła ku nam z wykrzywioną twarzą... Odpowiedź na pytanie, co robić dalej, dał Wilkołak, który gwałtownie rzucił się naprzód. Cios ześliznął się po moim korpusie, bo właśnie się odwracałem, kiedy mnie dosięgną!. Ciemny kształt wydostał się z mojej koszuli, unosił się przez chwilę i opadł na podłogę: była to mała butelka z dżinnem, którą dał mi Derwisz. Potem, na chwilę przed tym, jak pięść Wilkołaka eksplodowała w mojej twarzy, zobaczyłem, że coś szczupłego i białego przesuwa się w stronę jego karku. Zapomniałem, że Elaine miała drugie kyu w kyokushinkai... Przypuszczam, że Wilkołak i ja uderzyliśmy o podłogę mniej więcej w tym samym czasie. ...Od czerni do szarości i do pełnego zakresu barw; od brzęczenia trzmiela do wrzasków. Z pewnością niezbyt długo byłem nieprzytomny. W tym czasie zaszły jednak znaczące zmiany. Po pierwsze Elaine policzkowała mnie. - Dave! Obudź się! - krzyczała. - Musisz to zatrzymać! - Co? - zdołałem odpowiedzieć. - To coś z butelki. Oparłem się na łokciu - dokuczała mi szczęka, ból przeszywał mój bok - i przyglądałem się z niedowierzaniem. Na najbliższej ścianie i na stole były plamy krwi. Zamiast przyjęcia widziałem grupki ludzi opanowanych przez strach i gniew w różnych stadiach, a wszyscy najwyraźniej się wycofywali. Jedni rzucali zaklęcia, inni po prostu uciekali. Amazonka wyciągnęła miecz i trzymała go przed sobą, przygryzając dolną wargę. Kapłan stał u jej boku, mrucząc zaklęcie śmierci, które - jak wiedziałem - miało się okazać nieskuteczne. Głowa Gnoma leżała na podłodze blisko wielkiego sklepienia, jego oczy były otwarte i nie mrugał. Lawiny podobnego do gromu śmiechu rozbrzmiewały w całej sali