ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- O, proszę pana, mnie na to nie nabiorą. Ja już raz połknąłem niesmaczny dowcip: całe blaszane pudełko sardynek i potem miałem operację. - Widzę, że jesteś rozsądny. - Trochę rozsądny, trochę nierozsądny. Różnie bywa. A czy dzieci mogą mi robić zdjęcia fotograficzne? - Mogą. - A czy potem te zdjęcia będą w gazecie? Pan dyrektor roześmiał się. - Widzę, że chcesz być sławny. - Nie, proszę pana, tylko mój stryj Wak-Wok zawsze się chwali, że był w gazecie na pierwszej stronie, a ja nie chcę być od niego gorszy. I przepraszam - jeszcze jedno pytanie, czy jest tutaj porządne towarzystwo? Pan dyrektor nie odpowiedział Pik-Pokowi, lecz zaklaskał w dłonie i zawołał: - Agata! Agata! Po chwili z basenu wynurzył się czarny nos, za nim olbrzymie wąsy, potem wesołe oczy, a na końcu cała foka w lśniącym, cętkowanym futrze. - Pozwól, Agato - powiedział pan dyrektor - tu jest nasz najnowszy gość, pingwin Pik-Pok z Wyspy Śniegowych Burz. - Bałdzo mi miło - przywitała go foka - i ogłomnie cię przepłaszam, ale ja nie wymawiam "eł". Pik-Pokowi spodobała się foka Agata. Zwłaszcza jej niezwykła uprzejmość, więc powiedział przyjaźnie: - Przecież wymawiasz "eł" tylko nie wymawiasz "er". - To znaczy "eł" wymawiam jak "el", a "eł" zupełnie nołmalnie, łozumiesz? - Nie rozumiem, bo właśnie "er" wymawiasz jak "eł". Zresztą to drobnostka. Powiedz mi lepiej, czy znałaś mojego stryja Wak-Woka? Foka Agata zamyśliła się głęboko, tak głęboko, że Pik-Pokowi zdawało się, że już nigdy się nie odmyśli. - Załaz... załaz... Wak-Woka mówisz? - Tak, starego pingwina, który był w paryskim ogrodzie zoologicznym. - Och! oczywiście, oczywiście, znałam go doskonale, występowałam z nim w cyłku w Łotełdamie. Ja tańczyłam na linie, a on skakał z dziesięciu metlów do wiadła z wodą. Piękny był z niego pingwin i znakomity cyłkowiec. - Ciekawe - zastanowił się Pik-Pok. - Mój stryj Wak-Wok ogromnie lubi się chwalić, a tymczasem nigdy nie wspomniał o tym, że występował w cyrku. - Występował, a jakże - podjęła gorliwie foka Agata. - Łaz zapomnieli mu podsunąć wiadło, a on skoczył... - Jej! I co? Zabił się? - zawołał przejęty Pik-Pok. - Gdzie tam! Wbił się tylko dziobem w tłociny, ale nie stłacił przytomności, lecz dzielnie udawał, że stoi na dziobie. A jakie bława dostał! I w gazetach o nim pisali. - Ho, ho, w gazetach o nim pisali! - cmoknął z dumą Pik-Pok. - O tym to ja wiem, bo stryj Wak-Wok nic nie robił, tylko się chwalił. - I nauczył się żonglować piłką - podjęła foka Agata. - Iz tego żonglowania dostał zeza, bo wyobłaź sobie, gdy podbijał piłkę dziobem, musiał na nią patrzeć lewym i pławym okiem do słodka. I był jedynym zezowatym pingwinem na świecie. Pik-Pok zastanowił się. - Bardzo cię przepraszam, ale, jeżeli mnie pamięć nie myli, to stryj Wak-Wok nie jest zezowaty. - Wak-Wok? - zdumiała się foka Agata. - Ogłomnie cię przepłaszam, ale tamten nazywał się Wok-Wak. Widocznie był to zupełnie inny pingwin i w takim łazie nie znałam twego stryja. - Szkoda - westchnął Pik-Pok. - Wielka szkoda, bo to przecież zaszczyt mieć stryja cyrkowca. - Nie małtw się - pocieszyła go foka Agata. - Chodź lepiej popływać w basenie. Koszyk, który kwacze Kiedy pływali z Agatą w basenie, nagle Pik-Pok usłyszał dobrze znajomy głos kaczki Kwi-Kwe. Ucieszył się, bo przecież Kwi-Kwe miała zawiadomić Kasię o jego nieszczęśliwym wypadku z siecią rybacką i o tym, że jest w niewoli u rudego rybaka. - Gdzie jesteś, Kwi-Kwe? - zawołał rozglądając się dokoła. - Zdaje mi się, że w ogóle mnie nie ma - usłyszał żałosne kwakanie. - Jak może cię nie być, skoro słyszę twój uroczy głosik. - Może jestem, tylko nie wiem gdzie, bo zabłądziłam i zdaje mi się, że jest noc. - Co ty wygadujesz, przecież świeci słońce! Zakwacz jeszcze raz, to, może cię znajdę. - Dobrze, Pik-Poku, rozejrzyj się i słuchaj uważnie. I Kwi-Kwe zakwakała tak głośno, że aż woda zabulgotała dokoła. Pik-Pok rozejrzał się na wszystkie strony. Na wodzie zobaczył pływający do góry dnem koszyk, a ten koszyk najwyraźniej w świecie kwakał. - Nie widzę kaczki, tylko widzę koszyk, który przeraźliwie kwacze! - zawołał Pik-Pok. - A może ja jestem pod koszykiem? Pik-Pok podpłynął szybko do koszyka, odwrócił go i - o dziwo - pod koszykiem ujrzał swoją dobrą znajomą. - Co się stało? - zdumiał się. Kaczka otrzepała piórka. - Pomyłka. Myślałam, że koszyk to wyspa, usiadłam i zdaje mi się, że on się przechylił... I zdaje mi się, że ja byłam pod koszykiem. W każdym razie dziękuję ci pięknie, bo bez ciebie do tej pory by mnie nie było. I w ogóle... skąd się tu wziąłeś? Przecież miałeś być u rudego rybaka. - A skąd się ty tutaj wzięłaś? Przecież miałaś być u Kasi. - Byłam u Kasi, tylko zapomniałam, co jej miałam powiedzieć. - Przecież miałaś jej powiedzieć, że jestem u rudego rybaka