ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Gdzieś po dziesięciu minutach ich nieskrępowane zawłaszczenie tego miejsca stało się męczące, a myłem się tak intensywnie i pracowicie, że zaczynałem się już czuć jak ofiara jakiegoś traumatycznego poczucia winy, która musi szorować się i szorować, aż zetrze sobie całą skórę... W końcu jasnowłosy skończył i pośpieszył do szatni - nie dosłyszałem, co powiedział wychodząc. Miał na sobie długie do kolan, fosforyzujące pomarańczowo- cytrynowo-różowe spodenki, koszmarne kolorki z mojego dzieciństwa, które zdają się znów wkraczać do mody. Jego przyjaciel uśmiechnął się z uznaniem, w oczekiwaniu, ale został pod prysznicem. Moje serce nacisnęło na gaz. Lecz na razie po prostu nonszalancko się kąpałem, jakbym chciał wyciągnąć maksimum korzyści po kilku niezwykle wyczerpujących godzinach ćwiczeń. Kiedy uniosłem wzrok, chłopak uśmiechnął się do mnie. - Przepraszam, proszę pana - odezwał się po angielsku. A potem nie mając pojęcia, co dalej, przeszedł na flamandzki: - Czy mógłbym pożyczyć trochę szamponu, proszę pana? - Widząc, że zrozumiałem i podałem mu dosyć cenny flakonik ziołowej odżywki firmy Coward & Rattigan, uśmiechnął się szeroko i podszedł, żeby go wziąć. Gdyby był jednym z moich uczniów, zaznaczyłbym, że za to, co pożyczył, w odpowiednim czasie będzie musiał zapłacić. Obficie nalał sobie na dłoń szamponu i stanął na środku pomieszczenia wcierając go w przykrótkie włosy; potem oddał mi butelkę i wszedł pod prysznic obok mnie. Długie strugi mydlin spłynęły po jego ładnie umięśnionych plecach. - Dobrze się pływało, proszę pana? - zapytał. - Tak, świetnie, dzięki. Czuję się mocno zmęczony. - Wtedy pływanie robi najlepiej. A ile pan przepłynął, proszę pana? Sto długości? Mógłbym się obejść bez tego całego interesu z „proszę panem”; czułem się przez to jak staruszek w rękach usłużnego młodego bagażowego w hotelu ostrzącego sobie zęby na napiwek. Chciałem wyglądać na jego kolegę, prawie na rówieśnika, a on mówił do mnie „proszę pana” co trzecie słowo. Przez chwilę zastanawiałem się, czy omyłkowo nie wziął mnie za nauczyciela ze swojej szkoły. - Nie aż tak wiele - odpowiedziałem - chociaż chciałbym tyle przepłynąć. Tak przy okazji mam na imię Ed... Edward. - Kiwnął głową i podstawił twarz pod strumień spadającej wody. Potem postąpił krok do tyłu, kilka razy gwałtownie wciągając oddech, nareszcie pomanipulował przy sznurku i zdarł swoje skąpe czerwone slipy. Upłynęło dziwaczne trzydzieści czy czterdzieści sekund - ja stałem z bezradną i nietkniętą erekcją, a chłopak dosyć niezręcznie odprawiał coś w rodzaju zaimprowizowanego aktu, okręcając się i schylając pod prysznicem, zakładając ręce za głowę, żeby pokazać szybkie młode bicepsy, wzdychając jak ktoś symulujący przyjemność na filmie. Około trzydziestu sekund, zanim zrozumiałem. Błyskawicznie wypadłem spod prysznica, porwałem ręcznik i wściekłym krokiem przemierzając szatnię nagle poczułem się bardzo świadom swojej nagości i gwałtownie się skurczyłem w poczuciu własnej głupoty i zagubienia. Wybrałem szafkę w kącie o dziwnym kształcie, przypominającym niemal alkowę. Jasnowłosy chłopak, chudy kochanek, stał tam teraz odwrócony do mnie plecami, z ręcznikiem na ramionach. Musiałem coś powiedzieć - może tylko wydałem szczeknięcie pływaka - a on odwrócił się z moim portfelem w ręku. Za nim drzwi szafki były otwarte, mokre szorty nadal zwisały z kluczyka, okręcając się powoli i kapiąc na betonową podłogę. Rzucił portfel na ławkę, jakby budził w nim niesmak, jakby ktoś wyciął mu kawał, każąc go podnieść z ulicy; szybko przeszedł obok mnie, odrzucając wilgotne włosy z twarzy. Nie mógłby uciec daleko w takim stanie, ale za to mógłby skierować się z powrotem na basen, gdzie trudniej by było nieśmiałemu obcokrajowcowi zrobić zamieszanie. Jestem pewien, że wymknąłby mi się w jakiś sposób, gdyby jego przyjaciel nie nadszedł przejściem między szafkami i wiszącymi płaszczami, z groźną miną, ale też ze śladem niepewnego rozbawienia, gotów uratować sytuację żartem. Wyobraziłem sobie, jaki kit zaraz będą mi wciskać, ile przewrotnych usprawiedliwień stworzą, żeby odciąć mi możliwość złożenia odpowiedniej skargi czy doniesienia. Ale mój ciemnowłosy, młody wabik nie musiał się przyznawać do udziału w tym, mógł udawać, że o niczym nie ma pojęcia, więc kiedy przymaszerował w sukurs przyjacielowi, z silnym małym kutasem podskakującym w rytm kroków, poczułem się dziwnie wzruszony i zmieszany w głębi swojej złości. - Zabrał coś, proszę pana? - spytał z ręką na moim ramieniu, spoglądając na ograbioną szafkę. Teraz „proszę pana” zawierało innego rodzaju sarkazm, jak w wykonaniu policjanta. Postąpiłem krok do przodu i chwyciłem otwarty portfel. I tak nawet przedtem nie było tam wiele. - Nie mam żadnych pieniędzy, ty głupi sukinsynu - wygadałem się. - Naprawdę wybraliście niewłaściwą osobę. - Wiedziałem, że wychodząc z domu zabrałem kilkaset franków na drinki lub może na kanapkę czy jajko z piklami. Teraz nie było w portfelu nic. - Ja niczego nie zabrałem - powiedział złodziej z przelotnym uśmiechem osoby urażonej. Patrzyłem na niego bez słowa, z.wyciągniętą dłonią. - Kiedy przyszedłem, to już tak wyglądało. - Jego przyjaciel przysunął się bliżej, jakby chciał coś mu szepnąć przez włosy, wsunął dwa palce za jego pasek i wyciągnął pieniądze, dwa lśniące papierki z późnorenesansowymi portretami, gwarant mojego przetrwania. - Co ty, kurwa, wyprawiasz? - wykrztusił zdezorientowany blondas. Czuł się zdradzony. Ale miałem przeczucie, że ten drugi jest lepszym kryminalistą niż jego wspólnik, któremu kradzież zajęła tyle czasu i który został tak nieszczęśliwie przyłapany. - Oto pieniądze, Edwardzie - powiedział. - Posłuchaj, naprawdę mi przykro z tego powodu. - Niezdarnie pogmerałem przy ręczniku i owinąłem go wokół pasa jak spódniczkę