ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Traktowaliby go tak samo, bez względu na to, co by ubrał i jak pięknie przemawiał. Eolair zatęsknił nagle za swym domem w Hernystir. Za długo przebywał na obcych dworach. W dole fale nieustannie nacierały na skały, jakby wciąż spodziewały się, że ich bezgraniczna cierpliwość zostanie nagrodzona i zamek runie wreszcie w ich wodne szpony. RESZTĘ popołudnia Eolair spędził wędrując po wysokich, wietrznych korytarzach i pięknie utrzymanych ogrodach Sancellan Mahistrevis. Teraz był to pałac książęcy i stolica Nabbanu, lecz kiedyś miejsce to było siedzibą całego imperium Człowieka. Choć pałac nie był już tak ważnym ośrodkiem, zachowało się wiele z jego świetności. Usytuowano go na skalistym Wzgórzu Sancellańskim, tak że jego zachodnia ściana znajdowała się od strony morza, które było żywiołem Nabbańczyków. Wszystkie szlacheckie domy miały w swych herbach ptaki wodne: obecna linia książęca Benidrivińczyków miała zimorodka, Prevańczycy rybołowa, a Ingadarińczycy albatrosa; nawet nad Hayholt w Erkynland powiewał krótko sztandar z czaplą Sulisów. Na wschód od pałacu, w dół półwyspu, ciągnęło się miasto Nabban; położone na wzgórzach, gęsto zabudowane, zatłoczone, przerzedzało się dopiero w miejscu gdzie półwysep przechodził w otwartą przestrzeń łąk i gospodarstw Krainy jezior. W miarę upływu czasu władcy Księstwa Nabbanu, które obejmowało półwysep i przyległe do niego wyspy, posiadali coraz mniejsze wpływy, aż wreszcie zwrócili się przeciwko sobie. Lecz niegdyś, nie tak dawno temu, płaszcz nabbańskich imperatorów zakrywał świat od bagnistych terenów krainy Wren aż po krańce pokrytego lodem Rimmersgardu. Wtedy pelikan walczył z rybo-łowem, a czapla z mewą i wiadomo było, że zdobycz warta jest każdego ryzyka. Eolair przechadzał się po Komnacie Fontann, w której strumienie migocącej wody strzelały w górę i załamując się tworzyły delikatną mgiełkę pod otwartą konstrukcją kamiennego dachu. Zastanawiał się, czy Nabbańczycy posiadają jeszcze odrobinę ducha walki, czy też pogodzili się z utratą swego autorytetu, a prowokacje Eliasa są przyczyną ich coraz szczelniejszego zamknięcia się w pięknej, delikatnej skorupie. Gdzie podziali się wielcy wojownicy, podobni do tych, którzy mieczami swymi żłobili nabbafiskie imperium w surowym kamieniu Osten Ard - ludzie tacy, jak Tiyagaris czy Anitulles? "Oczywiście - pomyślał - był przecież Camaris. Człowiek, który bardziej pragnął, by mu służono, niż gotów był sam służyć, i który mógł zawładnąć światem. Camaris był potężny". "A czy my, Hernystirczycy, jesteśmy partnerami do rozmowy? - zastanawiał się. - Czy na naszych, zachodnich terenach pojawił się ktoś wielki od czasu Herna Wielkiego? Może Tethtain, który odebrał Sulisowi Hayholt? I któż jeszcze? Gdzie jest Komnata Fontann w Hernystirze? Gdzie są wielkie pałace, kościoły?" "Choć z drugiej strony trudno jest porównywać". - Spojrzał poza fontanny na katedralną wieżę Sancellan Aedonitis, pałac Lektora Matki Kościoła. -"My, Hernystirczycy, nie patrzymy na płynące wśród wzgórz strumienie i nie zastanawiamy się, jak przenieść je do naszych domów. My budujemy domy nad strumieniami. Nie mamy jakiegoś tam nieokreślonego boga, którego czcilibyśmy wieżami wyższymi od drzew lasu Circoille. My wiemy, że bogowie mieszkają w drzewach, w skałach i rzekach, które potrafią wznosić swe wody równie wysoko jak fontanny, kiedy płyną wartko z gór Grianspog". "My nigdy nie chcieliśmy rządzić światem". - Uśmiechnął się na wspomnienie Taig w Hernysadharc, zamku zbudowanego nie z kamienia, lecz z drewna; dąb, z którego powstał, najbardziej oddawał ducha jego ludu. -"Doprawdy, jedyne, czego teraz pragniemy, to by zostawili nas w spokoju. Lecz Nabbańczycy zapomnieli chyba po tylu latach poddaństwa, że czasami trzeba sobie to prawo wywalczyć". Eolair z Nad Mullach wyszedł z Komnaty Fontann i natknął się na kilkunastu strażników, którzy wchodzili właśnie do środka. - Cholerny dzikus - usłyszał słowa jednego z nich, który spoglądał na jego strój i ciemne włosy splecione w warkoczyk. -Widzisz - odezwał się drugi - od czasu do czasu pastuch musi przypomnieć sobie, jak wygląda miasto. KSIĄŻĘ, a jak czuje się moja mała siostrzenica, Miriamele? - spytała księżna. Eolair otrzymał miejsce po jej lewej ręce u szczytu długiego stołu. Fluiren, jako ostatnio przybyły gość i szanowany obywatel Nabbanu, zasiadł na honorowym miejscu po prawej ręce księcia Leobardisa. - Pani, wydawało mi się, że czuje się dobrze. - Czy często ją widywałeś w czasie pobytu na dworze Wielkiego Króla? - Księżna Nessalanta pochyliła się ku niemu, unosząc delikatnie zarysowane brwi. Księżna była kobietą w starszym wieku, o surowej, lecz wielkiej urodzie. Jednakże Eolair nie potrafił powiedzieć, ile z tego zawdzięcza zabiegom fryzjerek, pokojówek i krawcowych. Nessalanta była tym typem kobiety, który zwykle zapierał dech w piersi Eolaira - a nie można było powiedzieć, by stronił od płci pięknej. Wprawdzie młodsza była od swego męża, lecz miała syna w kwiecie wieku