ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Popijawa na okręcie? Jeden wieczór, raz kiedyś - i to wszystko. Tu, tymczasem, był głuchy las. I cała, wy- dobyta z ładowni, berbelucha. Kapitana pozwoliła i bawiła się ze wszystkimi. Czego jeszcze trzeba do szczęścia?... Nells miał bar- dzo wrażliwą duszę (czasem płakał przy smutnych piosenkach), ale nie pozował na poetę; o bynajmniej. Teraz jednak widział się jako kotwicę uczepioną dna, trzymającą okręt ze strzaskanymi masztami, którym targał sztorm. Wystarczyło, że kotwica puści, a żaglowiec musiałby runąć, gnany wiatrem, wprost na skaliste wybrzeże. Nells-kotwica. Jakoś jeszcze trzymał. Tutaj wszyscy chcieli i mogli się wyrżnąć, albo chociaż zapić na śmierć. Jeden już się zapił, a trzej - nie upilnował - pokłuli się na dobre nożami. Prawie wszyscy już się pobili i pokłuli, pochla- stane były nawet dziewuchy, ale ci trzej... o, ci trzej to naprawdę sobie pozwolili. Jeden nie żył, dwóch kitowało. Miedzy drzewami było widać, jak przy „tawernie" majtek popchnął właśnie drugiego; ten nie pozostał dłużny. Ktoś się zerwał z ziemi. Wrzeszczano. Nells-kotwica ruszył, by mocniej uchwycić dno. Każdej bójce należało ukręcać łeb w zarodku, nie licząc na to, że chłopaki się wyszumią i im przejdzie. Gdyby raz — tylko raz — zaczęło tłuc się trzydziestu z czterdziestoma... Na pokładzie, pod okiem oficerów i z całą Gardą w garści, mógł uspokoić załogę. Tutaj był sam z pięcioma chłopakami. Zagrzewani do boju marynarze tłukli się pięściami gdzie po- padło. Nells podszedł i klepnął w ramię tego, który był odwróco- ny plecami (drugi zdążył już opuścić ręce). Majtek obejrzał się, zagapił na obojczyk Nellsa, po czym zadarł głowę. Stary, ale jary dowódca Gardy uspokajająco poklepał go po pysku i wskazał palcem przeciwnika. Popchnął lekko. Z krzywymi uśmiechami na obliczach chwiejnie ruszyli ku sobie i pojednali się. Na środku polany męczono: Zakochali się w tej samej dziewczynie Czterej bracia z „Białego Diamentu". Każdy wiózł dla niej pierścień, Miała wybrać najpiękniejszy. Czterej bracia z „Białego Diamentu"... Powiedziała im „Kocham was wszystkich". Powiedzieli „ Wrócimy do ciebie". A potem ruszyli na morze, Unosząc słodkie marzenia, Czterej bracia na „Białym Diamencie". Nie ujrzeli już nigdy dziewczyny Czterej bracia z „Białego Diamentu". Morska woda kochała ich bardziej I na zawsze przygarnęła do siebie, Czterech braci z „Białego Diamentu". I na próżno czekała dziewczyna Na pierścienie od czterech braci. Nie wybrała tego jedynego, Bo oddali je piękniejszej narzeczonej, Czterej bracia z „Białego Diamentu". Jeśli kochasz dziewczyno marynarza, To wiedz o tym, że jest poślubiony Najpiękniejszej i zazdrosnej pani, Z którą żadna nie może się równać. Bo żadna inna tak długo Na nikogo Nie umie czekać. Niemożliwie fałszowano, zawodzono. Mruczano. Prawie nikt nie pamiętał wszystkich słów. Jeden mylił się, cichł i mruczał, drugi w tym miejscu podejmował. Czterech braci z Białego Dia- mentu trudno było zaśpiewać nawet na trzeźwo, bo śpiewak mu- siał mieć naprawdę dobry głos i słuch; bardziej to recytowano niż śpiewano, to nie była kubrykowa ryczanka. Ale teraz wszyscy uważali, że śpiewają naprawdę pięknie — choć w rzeczywistości tylko hałasowali. I niech tam. Dopóki tylko śpiewali, rozrzewnieni i objęci ra- mionami... Oby tylko nie robili nic gorszego. Na starannie oczyszczonym skrawku mchu (obok piętrzył się stosik pozbieranych szyszek) siedział marynarz bez koszuli, oglądający piękne tatuaże, które niedawno wycięli mu kompani. Świeże rany paprały się. Uniósł spojrzenie i powiedział do prze- chodzącego Nellsa: - Ja już nie mogę. Stary Dartańczyk zatrzymał się i popatrzył na schorowanego draba, którego paskudna gęba wołała o stryczek bez sądu - szpet- ne było to oblicze, oj szpetne. Nawet dla kogoś, kto codziennie oglądał tępe mordy w kubryku. Skąd się ta łajza tutaj wzięła, co go przyniosło na „Trupa"?... Marynarz to on był tylko z nazwy. Marynarz czy nie, w każdym razie rzeczywiście miał dosyć