ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Odrzucając poprzednią wiarę, dumni imamowie oddawali cześć Markusowi, osmański Imperator stał się wasalem Mocarstwa i składał przysięgę na wierność. Na granicy Mocarstwa już czekały na nas wiwatujące tłumy. Do Urbisu przybyliśmy pieszo jak przystało na nowego Zbawiciela i jego świtę. Pasierb Boży Juliusz oddał Markusowi święte relikwie przechowywane w Kościele od czasów pierwszego Zbawiciela. Wyznał grzechy, uzyskał przebaczenie i wyruszył do klasztoru w górach, by przez modlitwę odkupić swój brak wiary. W Wersalu hołd złożyli nam arystokraci i sam Władca. Markus miłosiernie darował życie swemu koronowanemu ojcu i odesłał go do tego samego klasztoru, w którym przebywał Pasierb Boży. A potem zaczął swe panowanie w Mocarstwie i Imperium, nie gardząc mądrymi radami swych przyjaciół i obrońców. Arnold został nowym dowódcą Straży i wziął w karby rozleniwionych strażników. Antoine i Jean, choć nie zostało im już wiele życia, wspomagali Markusa mądrymi radami. Helen twardą ręką zaprowadziła porządek w armii i przerwała wszelkie swary pomiędzy prowincjami, podporządkowując nawet niepokorną Brytanię. Biskup Gerard objął stanowisko, które dotychczas piastował Pasierb Juliusz, umocnił Kościół i przerwał walkę między konfesjami. Młody Madziar Peter został wielkim dyplomatą, a dzięki jego staraniom nawet dumna Rosja i okrutni Aztekowie uznali wyższość Mocarstwa. Gdy zaś Chan Michał zmarł w niejasnych okolicznościach, cały rosyjski naród zapragnął, by na tron wstąpił Farid Komarow. Coś jeszcze pojawiało się w tym śnie. Jens został paladynem, który nawracał na słuszną wiarę najdziksze kraje. Luiza, protektorka dziecięcych przytułków i domów dla grzesznych dziewcząt, zaskarbiła sobie powszechną miłość. Louis zdołał nakłonić Judeę i Chiny do zwrotu ku Mocarstwu. Sen był przyjemny, choć nie całkiem jasny. Obudziłem się spokojny, w dobrym humorze, jakbym wypoczywał na miękkim łóżku w drogim hotelu, a nie siedział skulony na twardym plecionym fotelu w lecącym nad morzem szybowcu. Z tyłu nadal ryczał pchacz. Antoine siedział za sterem. Wszędzie wokół było morze, a z zachodu nadciągały ciężkie, burzowe chmury, w których raz po raz błyskało. Słońce zniżało się nad horyzontem, jego ostatnie promienie rozświetlały fioletowe i różowe chmury. Szybowiec Helen leciał przed nami niczym kolorowy motyl i migotał przyzywająco na tle chmur. Wyglądało to pięknie i groźnie jak na obrazie ożywionym wyobraźnią malarza. - Gdzie jesteśmy? - Nad Morzem Śródziemnym, Iłmarze - głos Antoine’a był zmęczony i słaby. Ile czasu spałem? Nie więcej niż trzy godziny, skoro pchacz nadal się pali. - Cypr? Jednak Cypr? - Cypr został z boku, Ilmarze. Zamierając, popatrzyłem na jego twarz. Antoine był blady, oczy mu łzawiły. Palce na sterze zbielały. - Długo... jeszcze? - Pchacz zaraz się dopali. - A... a brzeg? - Też zaraz... - Antoine popatrzył na mnie. - Kiedy zobaczysz brzeg, to zostanie nam jeszcze kwadrans lotu. Nie dociągniemy. Obejrzałem się. Chyba wszyscy spali. Nie, Gerard leżał z otwartymi aczami i słuchał naszej rozmowy. - Jak to?... - szepnąłem. - Prawie dolecieliśmy... - Trzeba było lądować na Cyprze. Ale Helen za bardzo wierzy w siebie. Szybowiec Helen ciągle mknął przed nami. Czy ona nie rozumie, że nie damy rady? Powinna rozumieć, nie jest małym dzieckiem... Zaraz dopali się pchacz jej szybowca, zaczną tracić wysokość i spadną do morza. A my będziemy lecieć jeszcze przez dwie minuty i przyjdzie nasza kolej... - Antoine, brzeg! - Aż wstałem, gdy zrozumiałem, że to, co widzę na horyzoncie, to ląd. - Tam jest brzeg, przysięgam! Awiator wytężył wzrok i pokręcił głową. - Nie widzę. - Jest, przysięgam! - Jeśli pchacz będzie jeszcze działał przez dziesięć minut, dolecimy - powiedział po chwili Antoine. - Ale ja... Zapadła cisza. Słychać było, jak wiatr świszczę na skrzydłach i jak Gerard klnie w komorze bombowej. Nasz pchacz spłonął wcześniej. Szybowiec Helen jeszcze leciał, a my już zaczęliśmy schodzić w dół. - Kiedyś marzyłem, żeby nie umrzeć w łóżku, lecz za sterem szybowca - powiedział ochryple Antoine. - Ale przecież nie prosiłem o śmierć w towarzystwie... Ilmarze, masz wodę? - Nie... Po co? - wpatrywałem się w odległy brzeg jak zaczarowany. Szybowiec spadał tak powoli, że jedynie patrząc na pozostającą w górze maszynę Helen, można było zrozumieć, że spadamy... - W gardle mi zaschło. A morska woda nie ugasi pragnienia. Z tyłu ktoś się poruszył. Albo Gerard obudził pozostałych, albo sami się obudzili, gdy umilkł ryk pchacza. - Antoine, szybuj! - poprosiłem. - Przecież można... - Nie na tej maszynie. Za ciężka. Ziemia na horyzoncie była coraz bliżej, ale morze w dole też się przybliżało. Ech... gdyby tak mieć łódkę... Przywarłem policzkiem do szyby i wytężyłem wzrok, próbując dojrzeć choćby malutką wysepkę. Ale wysp nie było... tylko mignął wśród fal samotny, biały żagiel. - Antoine! - krzyknąłem. - Tam jest statek! - Kurs! - polecił ochryple awiator. - Na prawo... południowy zachód, bardziej na zachód... Szybowiec powoli przechylił się na skrzydło. Do gardła podeszła kula